Back to top
Publikacja: 23.10.2021
Premier Viktor Orbán: Świętujemy dzień, w którym pokazaliśmy światu, kim naprawdę jesteśmy
Polityka

– Są chwile w życiu narodów, kiedy wszyscy nagle czują, że już wystarczy, że sprawy nie mogą iść dalej w danym kierunku. Musimy podjąć decyzję i pokazać w ten sposób, kim tak naprawdę jesteśmy. Ile nasz naród jest wart. Czy naród milczy, czy jednak wychodzi, aby zaprotestować, czy godzi się z sytuacją, czy przeciwstawia się jej, czy odwraca wzrok, czy stoi prosto, czy wycofuje się czy podejmuje walkę – mówił premier Viktor Orbán podczas obchodów rocznicy wybuchu węgierskiej rewolucji. Aby upamiętnić antysowieckie powstanie, które wybuchło 23 października 1956 roku, na głównych ulicach Budapesztu zgromadziły się w sobotę dziesiątki tysięcy Węgrów. 


Premier Węgier Viktor Orbán. Fot. Szilard Koszticsak / MTI / PAP/EPA


– My, Węgrzy, podjęliśmy słuszną decyzję: protestowaliśmy; staliśmy prosto, powstaliśmy i walczyliśmy. To oznaczało opowiedzenie się za wolnością w obliczu niewoli, za niepodległością zamiast okupacji. Węgierscy patrioci stanęli przeciwko komunistom. Pamiętamy ten cudowny dzień, kiedy my, Węgrzy, pokazaliśmy, kim jesteśmy, pokazaliśmy światu i naszym wrogom, kim naprawdę jesteśmy – mówił w Budapeszcie premier Viktor Orbán, odnosząc się do wydarzeń z roku 1956.

Szef węgierskiego rządu odniósł się również do obecnej sytuacji politycznej, zarzucając zarówno elitom Unii Europejskiej, jak i władzom Stanów Zjednoczonych mieszanie się w wewnętrzne sprawy Węgier i próbę wpłynięcia na wynik przyszłorocznych wyborów parlamentarnych, i wzywając swoich sympatyków do obrony tego, co rządowi Fideszu udało się osiągnąć przez ponad 11 lat u władzy. – Liczy się nie to, czego chcą w Brukseli, Waszyngtonie czy w zagranicznych mediach. To Węgrzy zadecydują o swoim losie – podkreślał szef rządu w Budapeszcie. – Bruksela, podobnie jak w stosunku do Polaków, zwraca się do nas i traktuje nas tak, jakbyśmy byli jej wrogiem. Mamy poczucie deja vu, doktryna Breżniewa przemierza Europę – zauważył węgierski premier, porównując Węgry do Dawida, a Brukselę do Goliata, i dodając, że Bruksela powinna w końcu zrozumieć, że „nawet komuniści nie dali z nami rady”. – My jesteśmy tymi, którzy w 1956 roku dźgnęli w oko globalny komunizm, i tymi, którzy wybili pierwszą cegłę z muru berlińskiego – podkreślał Viktor Orbán, zapowiadając, że Węgrzy znów udowodnią, że wbrew temu, co mówią inni, to oni mają rację. Odnosząc się do podejścia rządu w Budapeszcie do kwestii migracji oraz cen energii dla klientów indywidualnych, węgierski premier zapowiedział, że również w kwestii zatrzymania propagandy LGBT w przyszłości znów okaże się, że trzeba było słuchać Węgrów. – Zorganizujemy w tej sprawie referendum i ochronimy nasze dzieci. Węgry będą pierwszym krajem, który zatrzyma agresywną propagandę LGBTQ przed bramami szkół – zapowiedział szef rządu w Budapeszcie.

„Przyszliśmy. Zobaczyliśmy. I znowu wygramy”

Przed przemówieniem premiera ulicami Budapesztu przeszedł Marsz Pokoju. Jego uczestnicy wyruszyli sprzed Uniwersytetu Techniczno-Ekonomicznego i przeszli na plac Erzsébet. Razem z Węgrami maszerowali w tym roku również Polacy, którzy do Budapesztu przyjechali w ramach IX Wielkiego Wyjazdu na Węgry Klubów „Gazety Polskiej”. W sumie szacuje się, że w tegorocznym Marszu Pokoju wzięło udział około pół miliona osób. – Dzień dobry Węgrzy, dzień dobry polscy goście, dzień dobry włoscy goście. Pozdrawiam narody wolności w stolicy naszego kraju. Pamiętamy te dni sprzed 65 lat i popołudnie sprzed 15 lat – mówił węgierski premier. – 15 lat temu młodzi komuniści zmienili 23 października w 4 listopada. To nie jest zwyczajne miejsce. 15 lat temu, mniej więcej o tej porze w tej części bulwarów przeszłość i teraźniejszość patrzyły na siebie. Z jednej strony granaty z gazem łzawiącym, gumowe kule, policja w nieoznakowanych mundurach i armatki wodne. Z drugiej strony oszukany i upokorzony naród. Ci, którzy po 50 latach usłyszeli, że byli okłamywani rano, w południe i w nocy – wspominał Viktor Orbán, nawiązując do okresu, w którym Węgrzy nagle usłyszeli nagranie, na którym socjalistyczny premier Węgier Ferenc Gyurcsány w wulgarny sposób na zamkniętym spotkaniu Węgierskiej Partii Socjalistycznej przyznaje, że jego rząd przez dwa lata okłamywał Węgrów i władze Unii Europejskiej, a po wybuchu antyrządowych protestów nakazał ich stłumienie. 


Źródło: YouTube


Lider Fideszu cieszył się, że w wyborach naród ukarał socjalistów miażdżącym zwycięstwem kierowanej przez niego partii. – Zebraliśmy się jak w 1956 roku i zmietliśmy w otchłań socjalistyczne Węgry – podkreślił premier Orbán i apelował do swoich sympatyków o zaangażowanie w kolejnej politycznej batalii. – Jeśli chcemy chronić bezpieczeństwo naszych rodzin, granice naszego kraju, przyszłość naszych dzieci, nasze pensje, nasze emerytury, to musimy wziąć udział w czekającej nas walce. To, co osiągnęliśmy wczoraj i przedwczoraj, jutro musimy chronić – przekonywał. – Przyszliśmy. Zobaczyliśmy. I znowu wygramy – zagrzewał do politycznej walki węgierski premier, ostrzegając Węgrów, że „jakikolwiek kamuflaż przebierze lewe skrzydło, to wciąż jest to ta sama lewica”. – Zaczyna od mówienia kłamstw, następnie używa przemocy, a następnie wszystkich doprowadza do bankructwa – oznajmił Viktor Orbán, podkreślając, że węgierska lewica jest wspierana przez tak potężne siły międzynarodowe, że „tylko miliony Węgrów działających wspólnie mogą je pokonać”. – Prawdziwym wyzwaniem, a nawet zagrożeniem, są siły międzynarodowe – pieniądze, media i stojąca za nimi sieć powiązań – stwierdził szef rządzącego od ponad 11 lat Fideszu, apelując do rodaków, aby liczyli na siebie nawzajem. – To jest nasza siła... i na całym świecie nie ma takiej ilości dolarów czy euro, która mogłaby ją nam zabrać – przekonywał w pełnym charyzmy wystąpieniu Viktor Orbán.

Opozycja zapowiada wprowadzenie euro

W sobotę 23 października w Budapeszcie odbył się również wiec partii opozycyjnych, na którym wystąpił niedawno wybrany wspólny kandydat zjednoczonej opozycji na premiera w przyszłorocznych wyborach. Przemawiając do stosunkowo niewielkiego grona słuchaczy Peter Marki-Zay zapowiedział, że jeśli po przyszłorocznych wyborach parlamentarnych zostanie premierem, to jego rząd stworzy „nowe Węgry”: przygotuje projekt nowej konstytucji, wzmocni współpracę z NATO, a także porzuci narodową walutę i zamiast forinta wprowadzi na Węgrzech euro. – Węgry staną się w końcu krajem miłości, w którym ani kolor skóry, ani pochodzenie nie będą miały wpływu na jakość życia – obiecywał 49-letni Peter Marki-Zay. – Cała kampania sprowadza się tylko do jednego pytania: Fidesz czy nie Fidesz – przyznał wspólny kandydat opozycyjnego sojuszu, który programowo łączy jedynie niechęć do obecnego rządu. W skład opozycyjnego bloku wchodzi bowiem zarówno Węgierska Partia Socjalistyczna (MSZP), jak i nacjonalistyczny Ruch na rzecz Lepszych Węgier (Jobbik), a także ekologiczna partia Polityka Może Być Inna, liberalny ruch Momentum, Koalicja Demokratyczna (KD) oraz liberalno-ekologiczny Dialog. 

Według najnowszych sondaży Fidesz nadal ma niewielką przewagę nad sojuszem sześciu partii opozycyjnych. Wciąż jednak ponad 20 proc. wyborców deklaruje, że nie wie jeszcze, jak będzie głosować w wyborach parlamentarnych, które odbędą się wiosną przyszłego roku. 

(JAP)