Back to top
Publikacja: 15.07.2021
Europa Środkowa oraz bliżsi i dalsi sąsiedzi Polski
Kultura

Ta część Europy nigdy nie była częścią wielowiekowych imperiów, stałych granic, ale nie była tęż ziemią niczyją. Liczni najeżdżali i odchodzili, tubylcy ciągle trwali. Pytanie: Co ich odróżniało niegdyś i co odróżnia dzisiaj od mieszkańców pozostałych części kontynentu? Zadając te pytania, w odpowiedziach nie da się uciec od skomplikowanej przeszłości, z całą spuścizną jej towarzyszącą – mówił podczas wykładu dr Marek Natusiewicz.


Źródło: https://www.facebook.com/RODMOpole


Gdy myślę o Europie Środkowej, to nie staram się patrzeć oczami współczesnych geografów, statystyków czy polityków, lecz staram się odnaleźć elementy, które są niepowtarzalnym wyróżnikiem na Starym Kontynencie. Ta cześć Europy nigdy nie była częścią wielowiekowych imperiów, stałych granic, ale także nie była ziemią niczyją. Liczni najeżdżali i odchodzili, tubylcy ciągle trwali. Pytanie: Co ich odróżniało niegdyś i co odróżnia dzisiaj od mieszkańców pozostałych części kontynentu? Zadając te pytania, w odpowiedziach nie da się uciec od skomplikowanej przeszłości, z całą spuścizną jej towarzyszącą. Podobnie jest z pytaniem o sąsiadów Polski, którego też nie da się zamknąć w ramach współczesnych granic, będących w wielu przypadkach albo efektem kompromisów, albo wręcz chichotem historii. Tu trzeba sięgać do geografii, historii politycznej, kultury i obyczaju, by te przypadki rozpoznać. Ilu z nas, obywateli Polski, zdaje sobie sprawę z tego, że historycznymi sąsiadami współczesnej Polski są zarówno Morawianie, jak i potomkowie Obodrytów i Wieletów. Być może stąd pomysł władz współczesnej Brandenburgii, które jako jedyne postanowiły przypomnieć 30. rocznicę podpisania polsko-niemieckiego traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy. Czyżby „mniejszy” wiedział precyzyjniej od „ważniejszego”? Wielu współczesnych Polaków utożsamia dzisiejszą Polskę z dawniejszą Rzeczypospolitą. Ten skrót myślowy, niczym przysłowiowy kij, ma dwa końce: pierwszy z końców podbija nasz narodowy bębenek, a drugi – niczym wymagający nauczyciel – nakłada na nas obowiązki, coraz trudniejsze do pojęcia, o udźwignięciu nie wspominając. A ponieważ historia nie zaczęła się wczoraj i nie skończy się dzisiaj, my, dyskutując tutaj, możemy mieć jakiś wkład w jej przyszłość.

Dlatego też, wracając do tematu panelu, na zachodzie musimy dostrzegać obok „politycznych” Niemców, bliższych nam dawnych mieszkańców NRD, zwanych Ossi, dla których przedwojenny Breslau, to już Wrocław. Na południu musimy dostrzegać Morawian, a także Ślązaków, pomimo tego, że może to nie spodobać się Czechom. Ale musimy tak czynić, gdyż – jak pisał Józef Mackiewicz: „Tylko prawda jest ciekawa”. I pisał zapewne tak dlatego, że jedynie prawda – obojętnie, jaka by była – stanowić może mocny fundament trwałej budowli. W tym miejscu muszę podkreślić, że jako mieszkaniec polskiego Wrocławia ubolewam nad „porażającą” nieobecnością Czechów i ich kultury we Wrocławiu.

Na południu dostrzegamy Słowaków, ale trudno nam przyjąć do wiadomości, że blisko 900-letnią wspólną historię z Węgrami słowacka wikipedia opisuje w kilkunastu linijkach. Z tego też powodu – choć nie mamy fizycznej granicy – graniczymy z Węgrami. I to graniczmy w najbliższym rozumieniu stwierdzenia: po prostu rozumiemy się bez słów. Nieco dalszymi geograficznie i nieco dalszymi niż Węgrzy, ale również naszymi sąsiadami są historyczni Mołdawianie, czyli współcześni Rumuni. Trudno pogodzić się z myślą o nieobecności Łemków, Bojków, Hucułów i Rusinów. Co prawda wielu z nich mieszka we współczesnej Polsce, ale oni nadal pielęgnują świadomość swojej odrębności, którą zachowali dzięki zamieszkiwaniu na terenie Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Na wschodzie widzimy Ukraińców, o których lwowski historyk Jarosław Hrycak powiedział ostatnio, że właśnie uświadamiają sobie oni główny powód niepasowania do ruskiego mira, a którym jest ich niegdysiejsza przynależność do Rzeczypospolitej. Niektórzy z nas, myśląc o Białorusinach, wspominają Poleszuków, myśląc zaś o Litwinach, przypominają sobie o historycznych Jaćwingach. A przypominają sobie dlatego, że na kartach historii nie odnotowano faktów ich masowej eksterminacji bądź deportacji.

Na północnym wschodzie nadal oczami Mickiewicza widzimy Litwę, przypominając sobie słowa inwokacji napisanej w oryginale po polsku:

Litwo! Ojczyzno moja! Ty jesteś jak zdrowie,

Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,

Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie

Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie…

I wreszcie na północy graniczymy z okręgiem królewieckim Federacji Rosyjskiej, która wbrew obiegowym sądom jest północnym, a nie wschodnim sąsiadem. Potencjał produkcyjny oraz ludnościowy okręgu nie jest na tyle znaczący, by w istotny sposób wpływał na tereny przygraniczne III RP. Co równie ważne – Korona Polska nigdy nie graniczyła ani z Wielkim Księstwem Moskiewskim, ani z Imperium Rosyjskim. Wspólną granicę ze spadkobiercą Rosji carskiej, tj. ze Związkiem Sowieckim, Rzeczpospolita Polska miała w latach 1922–1939 i 1945–1991. Więc w przypadku współczesnej Rosji możemy ją postrzegać jako bardzo dalekiego sąsiada – zarówno geograficznie, jak i historycznie. Zaproponowane ujęcie problemu powoduje, że za historycznych „dalszych”, acz bliskich nam dzisiaj sąsiadów, musimy uznawać również Łotwę i Estonię, z powodu ich niegdysiejszej przynależności do Rzeczypospolitej Obojga Narodów.

 

Źródło: https://www.facebook.com/RODMOpole