Back to top
Publikacja: 30.05.2021
Zygmunt Berdychowski: Polacy z żadnym narodem nie mają takich stosunków jak z Węgrami
Polityka

PIOTR WŁOCZYK: W poniedziałek odbyła się pierwsza część III Forum Polska-Węgry, którego jest pan organizatorem. Co najmocniej wybrzmiało w trakcie paneli dyskusyjnych?

ZYGMUNT BERDYCHOWSKI: Dwa elementy. Pierwszy to próba udzielenia odpowiedzi na pytanie: Dlaczego wewnątrz UE Polska i Węgry są dziś dyżurnymi „chłopcami do bicia”? Najczęściej chodzi oczywiście o słynną już procedurę z art. 7, którą straszy się właśnie Polaków i Węgrów. Uczestnicy paneli dyskusyjnych wskazywali, że ze względu na naszą wyjątkową charakterystykę narodową i historyczne doświadczenia nasze narody organizują swoje życie społeczne w sposób, który jest nie do końca zrozumiały dla naszych zachodnich partnerów. Po prostu Polacy i Węgrzy budują swoją tożsamość na wartościach, które gdzie indziej nie odgrywają już tak istotnej roli jak kiedyś, albo wręcz nigdy nie odgrywały takiej roli.


Fot. Maciej Kulczyński / PAP


Czyli na pierwszy plan wyszła polityka, chociaż pierwsza część III Forum miała się przecież skupiać głównie na kulturze.

To prawda, ale podczas debaty o Polsce i Węgrzech nie da się uciec od polityki. Kulturowo Polacy i Węgrzy są dziś narodami, które – kiedy mają pełną swobodę w dokonywaniu wyborów – próbują budować suwerenność wokół pojęć i wartości, które w wielu kręgach są dziś uważane za „przestarzałe”. Ten unikalny rodzaj doświadczenia trzeba cierpliwie tłumaczyć społeczeństwom zachodnioeuropejskim.

Drugim elementem, który szczególnie mocno wybrzmiał w czasie poniedziałkowego spotkania, to uderzające podobieństwo pomiędzy Polakami i Węgrami. Jak celnie ujął to węgierski pisarz, znawca polskiej kultury, György Spiró: „Polacy są dokładnie tacy sami jak Węgrzy, tylko do kwadratu”. Zarówno my, jak i oni ponad wszystko cenimy wolność. Widać to było przez setki lat naszej historii, gdy często ramię w ramię stawaliśmy do tych samych bitew. Musimy zrobić wszystko, aby te fundamenty naszej państwowości były dobrze rozumiane na zachodzie Europy.

III Forum Polska-Węgry podzielone jest na trzy części. Kiedy odbędą się kolejne debaty?

W sierpniu i wrześniu zajmiemy się polityką i gospodarką. Mimo pandemii udaje nam się zgromadzić wokół tej inicjatywy duże grono odbiorców. Jedynie na platformie internetowej w poniedziałkowej debacie wzięło udział 150 osób, a całość była przecież transmitowana również na Facebooku. Zainteresowanie tym formatem pokazuje, że osiągnęliśmy zakładany cel – instytucjonalne ukonstytuowanie się corocznego forum, na którym podsumowane jest wszystko to, co wydarzyło się w przestrzeni relacji polsko-węgierskich. Zarówno jeżeli chodzi o dobre rzeczy, jak i te nie do końca pozytywne. Nasze relacje zbyt często spłaszczane są w odbiorze publicznym do doskonałych relacji politycznych na szczeblu rządów. Wielka polityka wszystko przykrywa, tymczasem to, co stanowi o istocie tych relacji, to znacznie więcej niż współpraca między przywódcami. Kiedy po raz pierwszy odkryłem, jak bogata jest współpraca na poziomie naszych gmin, wsi i miast, to nie mogłem w to uwierzyć.

Czyli nawet jeżeli zmienią się rządy, to mocne więzy na niższych szczeblach pozostaną?

Z pewnością. Polacy nie mają takich stosunków z żadnym innym sąsiednim narodem. Oczywiście dużo uwagi poświęcamy Białorusi i Ukrainie, ale głównym powodem są jednak mieszkający tam Polacy. Tymczasem najsilniejsze więzy łączą nas z narodem, z którym dziś nawet nie graniczymy, i – jeżeli chodzi o kwestie czysto językowe – kompletnie się nie rozumiemy (śmiech).

W 2019 roku zauważyłem, że mimo tak wyjątkowych relacji nie ma jednak jednej areny dla dialogu polsko-węgierskiego. W ten sposób narodził się pomysł organizacji Forum Polsko-Węgierskiego. Reakcje uczestników i odbiorców tego dialogu świadczą o tym, że ta inicjatywa była bardzo potrzebna.

Jak już ustaliliśmy, nie da się w tym kontekście uciec od polityki. Ewidentnie Polska i Węgry nie mają dziś dobrej prasy na Zachodzie. Krytycy rządów PiS i Fideszu mówią, że oba państwa są na siebie skazane przede wszystkim dlatego, że mało kto chce z nimi współpracować…

To jest największy błąd w ocenie relacji polsko-węgierskich. Oczywiście polityki w tych relacjach nigdy nie brakowało, począwszy od królów węgierskich w Polsce i królów polskich na Węgrzech. Jednak najważniejszym elementem budującym te relacje były stosunki międzyludzkie. Przez większość naszej historii graniczyliśmy z ziemiami, które nazywane były Górnymi Węgrami. Przez setki lat nasze społeczeństwa tak bardzo się przenikały przez wspólną granicę, że zostawiło to bardzo trwały ślad jeszcze dziś, gdy już nie graniczymy ze sobą. Wszystkim, którzy chcą sprowadzić relacje polsko-węgierskie jedynie do bliskości ideowej rządów PiS i Fideszu, chciałbym powiedzieć, że takie myślenie to co najwyżej dowód na brak zrozumienia istoty bogactwa naszych relacji.

Dlaczego tak bardzo zainteresował się pan tym tematem?

Ponieważ pochodzę spod Starego Sącza, a przecież księstwo sądeckie należało do królewny Kingi (uznanej przez Kościół za świętą). Była to osoba, która niezwykle rozwinęła nasz region. Nie da się  ukryć, że Sądecczyzna czerpała wielkie profity z doskonałych relacji polsko-węgierskich. Przypomnę tylko przywileje królewskie wydawane mieszczanom sądeckim w kwestii handlu polsko-węgierskiego. W ten sposób przez kilkaset lat budowana była pomyślność mojego regionu. Jak w takiej sytuacji mógłbym się nie zaangażować w organizację forum polsko-węgierskiego? 

Rozmawiał Piotr Włoczyk