Back to top
Publikacja: 22.05.2021
Wpisani w Polskę
Historia

Przez większość naszych dziejów Polska i Węgry graniczyły ze sobą. Niezależnie od polityki rządzących, którzy na ogół współdziałali, ale miewali też rozbieżne interesy, oba narody po prostu się lubiły. Przejawiało się to na przykład w łatwości migracji, gdyż osiedlenie się po drugiej stronie granicy nie oznaczało konfliktu sumienia. Zjawisko owych transferów znamy od średniowiecza i trudno tu o statystyki, ale jakże miło prześledzić losy konkretnej węgierskiej rodziny, która od blisko 650 lat dobrze służy Polsce, pamiętając o swych madziarskich korzeniach.


Piotr Boroń


W ORSZAKU ŚW. JADWIGI KRÓLOWEJ

Tradycja rodzinna polskiej gałęzi Tabaszów sięga października 1384 roku, gdy ich protoplasta miał przekroczyć Karpaty w orszaku św. Jadwigi, która przybywała, by objąć tron polski po śmierci swego ojca Ludwika, zwanego u nas Węgierskim, a na Węgrzech Wielkim. Podobno Tabasz parał się handlem (czyli należał do stanu mieszczańskiego), ale też należał do kręgów dworskich, skoro wszedł w skład zaufanych królewny, a osiadłszy w Polsce, pozostał w tym kręgu, i skoro zaangażował się w przygotowania do wojny przeciw zakonowi krzyżackiemu w 1409 roku oraz uczestniczył w bitwie pod Grunwaldem. Jego zasługi docenił król Władysław Jagiełło, nobilitując go i obdarowując herbem Junosza. Wybór herbu wydaje się w tym przypadku znamienny, bo jego powstanie podania średniowieczne wiążą z rycerzem o tym imieniu, który wykreował go właśnie w walkach z Krzyżakami, gdyż jadąc na wyprawę wojenną, ujrzał figlującego barana, a wracając z wyprawy, trafił na swoje uroczystości weselne, nie zauważywszy, że jego szaty poplamione są krwią krzyżacką. Stąd herb stanowi biały baranek na czerwonym tle. Przynależność Tabaszów do herbu Junosza potwierdza jeden z naszych najważniejszych heraldyków Kasper Niesiecki w swoim fundamentalnym dziele, znanym dziś jako „Herbarz polski”, opublikowanym pod nazwą „Kronika polska” w latach 1728–1743. W dokumentach występowali częściej w pisowni „Thabasz” z „h” niemym. Jagiełło odwdzięczył się Tabaszowi za jego męstwo i pracę organizacyjną, nadając mu ziemie niedaleko Rożnowa, gdzie powstała wieś o nazwie Tabaszowa (lub przemianowano jej nazwę, by świadczyła, kto jest jej właścicielem).


Herb Junosza. Źródło: Herbarz polski od średniowiecza do XX wieku, Tadeusz Gajl, Gdańsk 2007. / licencja Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported 


ZŁOTE CZASY RZECZYPOSPOLITEJ I RODZINY

Tabaszowie byli ludźmi zamożnymi, a posiadali spore dobra ziemskie głównie w ziemi sądeckiej i tarnowskiej, ale także nawet na Mazowszu. Pełnili zaszczytne funkcje publiczne. Słynny był szczególnie Spytek Tabasz z Załusek w ziemi rawskiej powiecie bialskim, który pełnił funkcję jednego z mazowieckich kasztelanów i posiadał na Mazowszu więcej majętności. Heraldycy kojarzą zazwyczaj początki rodu Załuskich właśnie z protoplastą Spytkiem, od którego wsi nowa linia szlachecka wzięła nazwisko, a zasłynęła szczególnie w XVIII wieku z osiągnięć bibliofilskich. Innym rodem, który wywodzi się od Spytka Tabasza, są Krosnowscy, a wszystkie trzy rody pieczętują się „Junoszą”. W XVIII wieku szczególnie wybił się Ignacy Tabasz Załuski herbu Junosza (zm. 21 lipca 1777) – starosta zawichojski i chęciński w latach 1760–1774, rotmistrz powiatu chęcińskiego w 1764, starosta ojcowski (co potwierdza Krzysztof Chłapowski), hrabia cesarstwa od 18 maja 1776, syn Jana Prospera, ojciec Teofila urodzonego w Krakowie. W 1764 roku był elektorem Stanisława Augusta Poniatowskiego z województwa sandomierskiego, wymienionym w akcie elekcyjnym. Był posłem na sejm koronacyjny 1764 roku z województwa sandomierskiego.

Status materialny rodziny Tabaszów upadł pod rządami konfederacji targowickiej, która skonfiskowała liczne dobra Tabaszom jako zwolennikom Konstytucji 3 maja. Stąd w rodzinie szczególny sentyment do Mickiewiczowskiego arcydzieła i epopei narodowej, która wśród bogactwa wątków opiewa także losy magnackiej rodziny, podupadłej w wyniku walki z targowicą. Pozostały im niektóre tak zwane resztówki, czyli dworki mieszkalne z otaczającym parkiem i ogrodem. Jeden z takich był w Tarnowie, gdzie obecnie stoi kościół św. Rodziny i na Spiszu w Granastowie.

FANTAZJA I ROZMACH

Nawet pozbawieni majątków ziemskich Tabaszowie zwykli żyć „po pańsku”, a ich życiorysy (nawet w dobie zaborów) mogą imponować rozmachem i fantazją. Przejawiało się to na przykład w inklinacjach do podróżowania. Stefan Tabasz na przełomie XIX i XX wieku podróżował po Ameryce, a jako „trofeum” i pamiątka z jego pobytu w Stanach Zjednoczonych pozostały patefon i płyta z wydaną tamże arią torreadora z opery „Carmen” Bizeta. Z kolei Leopold Tabasz upodobał sobie Maroko, gdzie zamieszkał na stałe, pozostając z polskimi krewnymi w ścisłym kontakcie listownym.

Tabaszowie nie zarzucili swoich patriotycznych poglądów, a najbardziej znanym ich przedstawicielem był Józef Bonawentura Thabasz z Załusk Załuski (1787 – 25 IV 1866), syn Teofila Wojciecha Thabasza i Honoraty Stempkowskiej, właściciel dóbr Jasienica w Galicji, a przede wszystkim oficer napoleoński (weteran spod Wagram), adiutant cara Aleksandra I, a wreszcie generał wojsk Królestwa Polskiego i powstaniec listopadowy z 1831 roku, w którym to powstaniu stał na czele wywiadu wojskowego.

Chlubną ambicją Tabaszów była troska o dziedzictwo materialne, które w Rzeczypospolitej przedrozbiorowej było ich własnością prywatną, ale stanowiło też dziedzictwo wspólnoty narodowej w tym stopniu, jak jej dobro współtworzył ród przez kilka stuleci. Gdy zatem Polska odzyskała niepodległość po pierwszej wojnie światowej, a w 1920 roku pokonała Rosję Sowiecką i zaczęła rysować się perspektywa rewindykacji przynajmniej niektórych dóbr lub odkupienia swoich własności, zrabowanych przez zaborcę, 28 czerwca 1921 roku została założona fundacja o nazwie Muzeum Tabasz-Junosza Krosnowskich, która w krótkim czasie odzyskała ponad dwa i pół tysiąca eksponatów, w tym wiele artefaktów z Petersburga na podstawie traktatu ryskiego. Zbiory fundacji trafiły do zasobów Muzeum Narodowego.

LINIA SĄDECKO-KRAKOWSKA I KREWNI

Średniowieczni Tabaszowie podzielili się na różne linie, a wywodzący się od nich przedstawiciele rodów występowali nawet pod zupełnie innymi nazwiskami, identyfikując się z owym protoplastą z orszaku królowej Jadwigi tylko przy pełnej tytulaturze. Niektórzy przenieśli się do Francji, niektórzy odzyskali część swych XVIII-wiecznych dóbr, a wielu żyło ubogo, ale nieraz bardzo ciekawie. Przykładem tych właśnie może być Leopold Tabasz, który kształcił się jako czeladnik w zakładzie szewskim, ale pierwsza wojna światowa porwała go w wir wydarzeń, które z wrodzoną inteligencją kapitalnie opisał we wspomnieniach, do których dostęp zawdzięczam panu Piotrowi Tabaszowi, krakowskiemu historykowi. Wdzięczny za udostępnienie źródła do niniejszego artykułu, upieram się, że owe wspomnienia, notowane na bieżąco i zredagowane w okresie międzywojennym trzeba koniecznie wydać w formie książkowej z nielicznymi, ale koniecznymi komentarzami. Dość powiedzieć, że Leopold doznał na szlaku bojowym cesarsko-królewskiej armii nie tylko rozlicznych doświadczeń wojennych (doli i niedoli wojennej, spotkań z legionistami Piłsudskiego, niewoli rosyjskiej, bolszewickiej i ukraińskiej…), lecz także opisał swoje losy na szerokim tle, bogato je ilustrując.

Jego talent rysunkowy doceniony został nawet przez Józefa Mehoffera. Jego żywa, ale przede wszystkim rzetelna narracja to wyśmienite źródło dla badaczy tego okresu. Nie do przecenienia są szczegółowe opisy wyposażenia, które otrzymywali rekruci przed wymarszem na wojnę, operowanie obcojęzycznymi komendami, a nade wszystko autentyczność tekstów względem jego odczuć. Nie mniej ciekawe są jego losy jako policjanta na Podhalu w okresie międzywojennym oraz ofiary prześladowań hitlerowskich i komunistycznych. Może właśnie w jego osobie najsilniej odżyło przekonanie, że jako człowiek o węgierskim rodowodzie powinien być polskim patriotą.

Jego syn Zbigniew Tabasz zasłynął jako archeolog nie tylko dzięki swoim badaniom naukowym, lecz także może jeszcze bardziej jako twórca działu archeologii śródziemnomorskiej w krakowskim Muzeum Archeologicznym i jego pierwszy kustosz oraz autor przełomowej wystawy „Mumie w świetle promieni X”. A wnuk Leopolda i syn Zbigniewa, czyli Piotr, kwituje te wszystkie kwerendy słowami: „I jakże z takim dziedzictwem nie zostać historykiem?”.