Back to top
Publikacja: 25.03.2021
Tuż przed meczem...
Kultura

Wywiad z Györgym Szöllősim, redaktorem naczelnym Nemzeti Sport o wspólnej historii sportowej, o dorobku i  perspektywach węgierskiego futbolu.    


W tym roku mija równo sto lat od chwili, kiedy reprezentacje piłkarskie Polski i Węgier rozegrały swój pierwszy mecz. Jak wysoko były klasyfikowane nasze reprezentacje w ówczesnych rankingach międzynarodowych? Jakie pozycje zajmują w nich obecnie? Jakie znaczenie odegrał ten pierwszy, wspólny mecz?        


Ciekawe wydaje się to, że Węgierski Związek Piłki Nożnej działał już wówczas od dwudziestu lat – historia piłki nożnej zaczęła się w Budapeszcie nieco wcześniej niż w Warszawie – a okres ten jest częścią większej epoki, która wydała jedne z największych i najważniejszych postaci futbolu węgierskiego, w tym zarówno piłkarzy, jak i trenerów. Wspomnę tu o trzech postaciach: po pierwsze Imre Schlosser, jeden z najpotężniejszych napastników wszechczasów, po drugie György Orth, którego wielu – spośród tych, którzy widzieli na boisku obie największe generacje węgierskiego futbolu – uważało za postać bardziej wybitną niż najsłynniejsze gwiazdy Złotej Jedenastki, i wreszcie Béla Guttmann, który rozpoczął swą piłkarską karierę w klubie MTK i w jego gwiazdorskiej drużynie. Spośród wspomnianej trójki tylko Schlosser grał w meczu przeciw reprezentacji Polski w 1921 r., ale na boisku pojawili się też późniejszy legendarny reporter radiowy István Pluhár oraz Gyula Mándi, jeden z trenerów Złotej Jedenastki. Miejscem pierwszego polsko-węgierskiego starcia był stadion MTK Hungária, a końcowy wynik 1:0 nie wskazywał na dużą różnicę między obiema drużynami. Początkowo doświadczyliśmy wielkich dziesięcioleci węgierskiej piłki nożnej. Co więcej w okresie powojennym (po drugiej wojnie światowej) wielu węgierskich trenerów pomagało Polakom nadrobić zaległości i odbudować poziom polskiego futbolu, co w latach 70. zaowocowało dużym awansem reprezentacji Polski. Punktem zwrotnym dla polskiej piłki nożnej był zapewne finał olimpijski w 1972 r., w którym Polska wygrała 2:1, mając w swoich szeregach późniejsze, wielkie gwiazdy: Zbigniewa Guta, Jerzego Gorgonia, Lesława Ćmikiewicza oraz Antoniego Szymanowskiego. Dziś oba kraje ponownie zaczynają odgrywać coraz większą rolę w światowym futbolu, choć bez wątpienia Polacy zdecydowanie nas wyprzedzają. Przede wszystkim w tym, że ​​Polakom udało się zorganizować wraz z Ukrainą mistrzostwa Europy w 2012 r. (my również staraliśmy się wówczas kilkakrotnie o możliwość organizacji mistrzostw, ale z powodu braku stadionów nie udało nam się uzyskać tego prawa). Ponadto Polacy mają Roberta Lewandowskiego, obecnie najlepszego zawodnika na świecie. W ten sposób Węgrzy mogli mówić o swojej piłce nożnej tylko w czasach Puskása. Polsko-ukraińskie mistrzostwa Europy w piłce nożnej to w dużej mierze zasługa mojego przyjaciela Michała Listkiewicza, który jako prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej i przewodniczący komitetu konkursowego oddał ogromną przysługę swojemu krajowi, zdobywając prawo organizacji mistrzostw Europy. Niestety na czele rywalizującego wówczas z Polską węgierskiego komitetu konkursowego stał nie Listkiewicz, a Tamás Gyárfás.

W historii Węgier było wiele miłych gestów świadczących o przyjaźni polsko-węgierskiej. Czy byłby Pan w stanie przywołać kilka z nich?

Najbardziej wzruszający moment miał miejsce po egzekucji Imre Nagya, kiedy w 1958 r. w Chorzowie polscy kibice chcieli spontanicznie wymusić minutę ciszy podczas meczu zespołu Honvéd. Pozwolę sobie wspomnieć też o niedawnym, niezmiernie ważnym polsko-węgierskim sukcesie piłkarskim. Nemanja Nikolić, syn Serba i Węgierki, wybrał reprezentację Węgier i bardzo szybko stał się ulubieńcem węgierskich kibiców, był też królem strzelców w barwach klubu Videoton. Z czasem pokochali go również Polacy, zwłaszcza po jego spektakularnych osiągnięciach w drużynie Legii Warszawa i po tym, gdy został polskim królem strzelców. A kiedy jako zawodnik Chicago Fire został amerykańskim królem strzelców, milionowa polska społeczność z Chicago i okolic czuła się w pełni zaangażowana w sprawy związane z jego kontraktem. Lokalni Serbowie, Węgrzy i oczywiście Polacy byli szczególnie dumni, mogąc oklaskiwać jego gole z amerykańskich trybun. Przed trzema laty osobiście dotarłem na jeden z jego meczów i doświadczenie tego wszystkiego było wspaniałym przeżyciem. Solidarności i hojności Polaków mogliśmy doświadczyć również wtedy, gdy w rozgrywkach kwalifikacyjnych do Mistrzostw Europy w 2003 r. w Chorzowie obecni tam węgierscy kibice oddali hołd zmarłemu przed meczem dziennikarzowi radiowemu Dánielowi Molnárowi – na dodatek była to ostatnia transmisja zagraniczna Jenő Knézyego. Dla mnie osobiście ten mecz pozostaje niezapomniany, ponieważ mogłem być na miejscu jako szef prasowy MLSZ [tj. Węgierskiego Związku Piłki Nożnej – przyp. red.] i reprezentacji Węgier. Wówczas po raz pierwszy spotkałem syna Istvána Kovácsa, ówczesnego konsula generalnego w Krakowie, Mihálya Rosonczy-Kovácsa, który jeszcze jako licealista towarzyszył nam na konferencjach prasowych jako tłumacz. Dziś Misi jest znanym muzykiem ludowym i znawcą Polski oraz – oczywiście – kibicem piłki nożnej.

 

Jaki wynik by Pan obstawił? Czy reprezentacja Węgier ma jakieś szanse, grając z zespołem Lewandowskiego?

Rozum podpowiada mi, że Polacy wygrają, ale posłucham raczej mojego serca, głosząc przekonanie, że Węgrzy osiągną brawurowe zwycięstwo. Wygramy 2:1.

 Co

 Pan sądzi o polskim futbolu, o polskiej polityce piłkarskiej? Jakie dostrzega Pan różnice? Czego można się nauczyć od Polaków?

Nie śmiałbym twierdzić, że dobrze znam działalność związku kierowanego przez Zbigniewa Bońka, ale dobrze pamiętam, jak w 2003 r. tygodnik „Képes Sport” wysłał nas do Warszawy, byśmy odkryli, co sprawia, że ​​polska piłka nożna jest znacznie lepsza od węgierskiej. Faktycznie w okresie po transformacji ustrojowej piłka nożna w obu krajach musiała zmierzyć się z wieloma problemami, choć to właśnie nas, Węgrów, czas nowych, radykalnych zmian postawił w gorszej sytuacji – Polakom zdecydowanie szybciej udało się odnaleźć drogę prowadzącą do odbudowania tradycji i sukcesów, co pozwoliło im awansować do kilku turniejów wysokiej rangi, a organizacja Mistrzostw Europy w 2012 r. zapewniła możliwość ogromnego rozwoju w zakresie infrastruktury. Nie tylko wyremontowano stadiony, lecz także dobrze pamiętam, jak bardzo zazdrościliśmy Polakom programu budowy miejskich, osiedlowych boisk sportowych, dzięki któremu, o ile mi wiadomo, powstało 2012 małych boisk ze sztuczną trawą. Na Węgrzech podobny program zaczął działać dobre dziesięć lat później, ale obecnie, w naszym regionie,  – po całym tym wcześniejszym zacofaniu – i my radzimy sobie już całkiem dobrze, a odczuwalnym skutkiem rozwoju infrastruktury są coraz lepsze wyniki. Choć sukces piłkarski danego kraju nigdy nie zależy od jednego tylko człowieka, to nieoceniona siła reprezentacji Polski kryje się w tym, że to właśnie Polacy mają obecnie najlepszego gracza na świecie, Roberta Lewandowskiego. Najwyraźniej takie gwiazdy, jak Lionel Messi i Cristiano Ronaldo, którzy definiowali siłę piłki nożnej w ostatnich dziesięcioleciach, powoli się wypalają, w tym czasie Lewandowski był w stanie z roku na rok osiągać coraz lepsze wyniki, a tym samym również Bayern Monachium poczęło wyprzedzać swoich konkurentów. Przykład takiego napastnika światowej klasy potrafi rozkochać w piłce nożnej całe pokolenia, dlatego oczywistą tragedią dla Węgrów był czas, kiedy Ferenc Puskás ogrywał niemal tę samą rolę w Realu Madryt, co obecnie Lewandowki, ale niestety inspirujący przykład Puskása został przemilczany przez dyktaturę komunistyczną przed węgierskimi dziećmi. Puskás nie pojawiał się w gazetach, telewizja nie emitowała meczów, w których grał. Podczas gdy na Węgrzech został uznany za persona non grata, miliony młodych ludzi na świecie podziwiały go na boisku. Kiedy strzelił cztery gole w finale Ligi Mistrzów, w węgierskim dzienniku sportowym ukazała się jedynie krótka wzmianka na ten temat, inne gazety nawet o tym nie pisały… 

Kiedy będzie można dostrzec oznaki ciągłego rozwoju Węgier wwynikach osiąganych przez węgierskie drużyny piłkarskie? Czy kiedykolwiek Węgrzy będą jeszcze mieli Złotą Jedenastkę?

Te oznaki można już dostrzec. W 2016 r. – po 44 latach – reprezentacji piłkarskiej Węgier udało się ponownie awansować do rozgrywek nistrzostw Europy, będziemy także na kolejnych mistrzostwach Europy, co więcej cztery mecze turnieju odbędą się w Budapeszcie, a my będziemy mieli możliwość rywalizować na swoim terenie z Francuzami, mistrzami świata, oraz Portugalczykami, mistrzami Europy. Mamy nadzieję, że przed dziesiątkami tysięcy kibiców, ponieważ doznań związanych z organizacją mistrzostw Europy Węgrzy nie doświadczyli na swoich meczach i stadionach nawet w okresie największych sukcesów węgierskiej piłki nożnej. Jednym z największych transferów, który miał miejsce w okresie zimowym był kontrakt Dominika Szoboszlaia, który opiewał na 20 mln euro i dotyczył przejścia z Salzburga do Lipska. Kontrakt ten sprawił, że Szoboszlai stał się najdroższym węgierskim piłkarzem wszechczasów. Najpopularniejsza drużyna piłkarska Węgier, Ferencváros, po 25 latach dostała się do Ligi Mistrzów i teraz pierwszy raz doświadczamy sytuacji, kiedy to trzy lata z rzędu mamy węgierski klub w rozgrywkach grupowych Pucharu Europy. Małe sukcesy, ale świadczą o konkretnych postępach, a od mistrzostw Europy w 2016 r. nastąpiła zmiana pokoleniowa w reprezentacji Węgier, co bez wątpienia było zasługą Rolanda Juhásza, Gábora Királya, Zoltána Geryego i ich ówczesnego trenera Pála Dárdaia, tj. byłych, wielkich gwiazd. Obecnie coraz większą część zespołu stanowią młodzi opuszczający nową akademię. Zawody międzynarodowe są dziś organizowane na jeszcze większą skalę niż za czasów Złotej Jedenastki, ale przykład chorwackich srebrnych medalistów ostatnich mistrzostw swiata w piłce nożnej pokazuje, że – w małych krajach Europy Środkowej – wciąż mamy siłę i talent, aby konkurować nawet z największymi.

Dlaczego piłka nożna jest tak ważna na Węgrzech czy zasoby finansowe przeznaczane na sport oddziałują na stan węgierskiego sportu masowego, rekreacyjnego? Czy istnieją dowody na to, że wpływa to w jakikolwiek sposób nazdrowie i stan psychiczny populacji?

Kiedy tysiącletnia historia Królestwa Węgier zakończyła się przegraną w I wojnie światowej, a kraj utracił dwie trzecie terytorium (wraz ze skarbami przyrody, lasami, miastami, uniwersytetami i milionami obywateli węgierskich), stało się jasne, że przez pewien czas nie możemy marzyć o sukcesach politycznych, militarnych czy gospodarczych. Wielki polityk, hrabia Kunó Klebelsberg ogłosił wówczas politykę „supremacji kulturowej”, która pozwoliła skoncentrować pozostałe nieliczne zasoby na finansowaniu spraw związanych z edukacją i wychowaniem nowych pokoleń, w tym spraw związanych z kulturą, nauką i ze sportem. Zbudowano pięć tysięcy szkół wiejskich, zlikwidowano analfabetyzm, a w ciągu kilku lat powstały również liczne licea i uniwersytety. Do kraju powrócił profesor Albert Szentgyörgyi, który jako pierwszy wyizolował witaminę C, a za badania prowadzone w ojczyźnie otrzymał Nagrodę Nobla. W 1925 r. powstały Budapeszteński Szpital Sportowy i Wyższa Szkoła Wychowania Fizycznego, pierwsza tego typu instytucja naukowa na świecie. Nastąpił rozkwit harcerstwa i sportu, a ustawa sportowa przyjęta w tym samym roku zobowiązała wszystkie fabryki i przedsiębiorstwa do budowy obiektów sportowych dla swoich pracowników. Doświadczanie i demonstrowanie narodowej dumy i cnót przeniosło się z pola bitwy na stadiony, a Węgry stały się potęgą sportową w ciągu zaledwie dwudziestu lat: na igrzyskach olimpijskich w Berlinie w 1936 r. uplasowaliśmy się w tabeli medalowej na trzecim miejscu, za Niemcami i Stanami Zjednoczonymi, dwa lata później w Paryżu zajęliśmy drugie miejsce w mistrzostwach świata w piłce nożnej. To właśnie z tamtych pokoleń, które otrzymały patriotyczne i chrześcijańskie wychowanie oraz były edukowane w tym duchu, wywodzili się ci, którzy sprawili, że węgierski sport osiagnął wysoki poziom i osiągał go jeszcze w latach 50., chociaż węgierska młodzież poniosła olbrzymie straty w połowie XX wieku. Węgry były krajem, który został zmuszony do zrzeczenia się swoich terytoriów, również tych odzyskanych, który w zakolu Donu stracił utalentowaną węgierską młodzież, a kolejnych jej przedstawicieli tracił w nazistowskich obozach koncentracyjnych, sowieckich obozach pracy przymusowej, falach emigracji po wojnie i rewolucji w 1956 r. oraz w wyniku komunistycznego terroru i ucieczek przed nim. Pomimo zniszczeń wojennych w 1952 r. ponownie zajęliśmy trzecie miejsce w tabeli medalowej igrzysk olimpijskich w Helsinkach, plasując się tuż za dwoma zwycięskimi supermocarstwami, Stanami Zjednoczonymi i Związkiem Radzieckim! Jednak po tym, jak po wydarzeniach, które rozegrały się na Węgrzech w 1956 r., najlepsi ze Złotej Jedenastki oraz większość członków delegacji olimpijskiej w Melbourne wybrała wolny świat, kraj opuściło blisko 12 tys. certyfikowanych piłkarzy wraz z Puskásem i Kocsisem na czele, a z nimi wyemigrowało około 200 tysi. Węgrów. Węgierski sport, a tym samym węgierski futbol nie mógł już wspiąć się z powrotem na poprzedni, wysoki poziom. Ponadto internacjonalistyczny reżim komunistyczny nie podejmował żadnych wysiłków, aby rozwijać sport. Przychylność władz straciła zwłaszcza węgierska piłka nożna, a sport przetrwał kolejne dziesięciolecia jedynie dzięki głębokiemu zakorzenieniu społecznemu, powszechnej popularności i mechanizmom zimnej wojny działającym w bloku sowieckim. Jednakże po transformacji ustrojowej stan węgierskiego życia piłkarskiego i sportowego charakteryzował się silną demoralizacją zawodową i niezwykle złą infrastrukturą, a przecież proces degradacji w sporcie trwał tylko przez dwie dekady dzikiego kapitalizmu i postkomunizmu. Dopiero w 2010 r. drugi rząd Orbána uznał sport za sektor strategiczny swej rządowej działalności i od tamtego czasu prowadzona jest na Węgrzech odbudowa węgierskiego sportu, dba się o jego rozwój, również w zakresie infrastruktury. Miały i mają miejsce specjalne przepisy podatkowe, inicjatywy krajowe, priorytetowe programy rozwoju poszczególnych dyscyplin oraz wydarzenia sportowe o randze międzynarodowej. Węgrzy są fanami sportu, węgierskich sukcesów sportowych, a sport uprawia obecnie coraz więcej osób, i co jest niezwykle ważne, dostrzegamy to w danych wskazujących na stan zdrowia obywateli kraju. Od 2010 r. liczba certyfikowanych sportowców wzrosła ponad dwukrotnie, przekraczając obecnie pół miliona. Odnowiona została nie tylko Puskás Aréna w Budapeszcie, lecz także stadiony dużych klubów. Zbudowano lub odnowiono blisko tysiąc boisk piłkarskich. W małych wioskach i szkołach w całym kraju budowane są sale gimnastyczne, hale sportowe i baseny, realizowany jest program „Każde dziecko uczy się pływać”, a w szkołach wprowadzono codzienne lekcje wychowania fizycznego.

 

György Szöllősi jest obecnie węgierskim dziennikarzem i specjalistą sportowym, a od 2016 r. redaktorem naczelnym „Nemzeti Sport” [tj. węgierskiego dziennika sportowego – przyp. red.]. W styczniu 2019 r. został wybrany na wiceprezesa Europejskiej Federacji przy Międzynarodowej Federacji Dziennikarzy Sportowych. Jest ambasadorem węgierskiej tradycji piłkarskiej i spuścizny Ferenca Puskása.

 

HB, KG