Back to top
Publikacja: 24.03.2021
Leszek „Kosa” Kosakowski: Polska i Węgry to nadzieja dla ginącej Europy

Rozmowa z Leszkiem „Kosą” Kosakowskim, dawnym działaczem podziemnej Solidarności Polsko-Węgierskiej


Leszek „Kosa” Kosakowski podczas Katyńskiego Marszu Cieni jako cień kapitana Korompaya. Fot. archiwum autora


23 marca to Dzień Przyjaźni Polsko-Węgierskiej. Kiedy Pan zaprzyjaźnił się z Węgrami i zainteresował historią tego kraju?

W połowie lat 80. moja koleżanka hungarystka Małgorzata Kulik (dzisiaj po mężu Moczulak) zaprosiła mnie, abyśmy towarzyszyli jej koledze Węgrowi w pieszej pielgrzymce na Jasną Górę. I mimo że od lat uczestniczyłem w pielgrzymkach do Częstochowy, to wcześniej nie przyszło mi do głowy, aby pielgrzymować w grupie węgierskiej, choć zawsze intuicyjnie wyczuwałem naszą duchową wspólnotę, interesowałem się trochę historią Węgier i znając ją, uważałem Węgrów za jedynych naszych przyjaciół w Europie. Dzisiaj odczytuję to zdarzenie jako opatrznościowe zrządzenie.

Polacy wyrażali swoją solidarność z narodem węgierskim zarówno w roku 1956, jak i 30 lat później, gdy w rocznicę stłumienia organizowali wystawy, akcje ulotkowe oraz piesze pielgrzymki na Jasną Górę, w których udział brali i Polacy, i Węgrzy. Jako student uczestniczył Pan w takich pielgrzymkach, jakie hasła wpisywał Pan wówczas na transparentach? 

Pierwszy transparent, który wykonałem na pielgrzymkę, to: „Polak, Węgier, dwa bratanki, i do szabli, i do różańca”. Były to dwie połączone flagi, na jednej części po polsku, na drugiej po węgiersku. W 1988 r., kiedy reżim Ceaușescu w Rumuni nosił się z zamiarem niszczenia węgierskich wsi w Siedmiogrodzie, nieśliśmy transparent w węgierskich barwach z napisem „Siedmiogród woła SOS”. Były też transparenty solidarnościowe, a w 1989 r. transparent z napisem „Solidarność Polsko-Węgierska”, gdyż w tym roku powstało stowarzyszenie o takiej samej nazwie. Taki sam transparent zawieźliśmy na demonstrację do Budapesztu 15 marca 1989 r. w rocznicę Wiosny Ludów.

Pamiętam jeszcze, że na jedną z Mszy św. za Ojczyznę na Żoliborzu zrobiłem transparent „Boże ratuj węgierski Siedmiogród” i rozrzuciłem ulotki w obronie węgierskiej mniejszości w Rumuni, które sam wykonałem na sitodruku (mam jeszcze diapozytywy tekstu i samą ulotkę). Kończąc wątek transparentów, muszę zaznaczyć, że starałem się pamiętać o Węgrach także po transformacji. Po druzgocącej  wygranej Fideszu w wyborach parlamentarnych na Węgrzech w 2010 r., na którejś rocznicy smoleńskiej niosłem z moją siostrą transparent z napisem „Dał nam przykład Viktor Orbán, jak zwyciężać mamy…”, co zostało z niesmakiem odnotowane i komentowane z oburzeniem przez lewicowe media. W 2014 r., w czasie nagonki Komisji Europejskiej na Węgry, pod siedzibą tejże przy ul. Jasnej w Warszawie wykonałem transparent „Polska, Węgry – wspólna sprawa, jedna wiara i blizna – Bóg, Honor, Ojczyzna”. Nie mogąc pojechać na organizowany przez „Gazetę Polską” wielki wyjazd na Węgry w tym samym roku na święto narodowe Węgier 15 marca, przekazałem małżeństwu państwa Moczulaków wykonany transparent w języku węgierskim nawiązujący do hasła z powstania węgierskiego 1956 r. „Idźmy węgierską drogą – Węgrzy wskazują nam drogę – Polacy”. Nieskromnie dodam jeszcze, że w latach 80. wykonałem domowym sposobem koszulki z węgierskimi napisami, np. „Kocham cię, nasz Siedmiogrodzie”, które ofiarowałem węgierskim przyjaciołom.

Zapisał się Pan również na kartach historii, gdy na Mszy św. za Ojczyznę w kościele św. Stanisława Kostki w Warszawie rozrzucił Pan ulotki z wezwaniem: „Boże ratuj węgierski Siedmiogród”. Jak duże znaczenie miało trwające od tysiąca lat polsko-węgierskie braterstwo w czasach walki z reżimem komunistycznym?

Myślę, że właśnie ta tysiącletnia wspólnota dziejów miała decydujące znaczenie w podjęciu współdziałania przez polską i węgierską opozycję na rzecz odzyskania wolności przez nasze państwa. Może bardziej były to działania spontaniczne podejmowane przez taką ideową młodzież, tak jak my uczęszczającą na pielgrzymki do Częstochowy czy do sanktuarium w Márianosztra, w której my, Polacy, też braliśmy udział. Pamiętam nasze rozmowy, kiedy przywoływaliśmy do naszej świadomości  polsko-węgierskie braterstwo z roku 1848, 1920, 1939, 1956 i inne, oraz to, że nasza wspólna granica przez ok. 800 lat była najspokojniejszą granicą w Europie. To była jakaś naturalna prawidłowość, że mając naokoło wrogów, jesteśmy dla siebie jedynymi wypróbowanymi przyjaciółmi w Europie.

Jako jeden z emisariuszy na Węgry w drugiej połowie lat 80. pomagał Pan w walce o odzyskanie wolności. 15 marca 1988 r. – niosąc transparent „Solidarność Polsko-Węgierska” i rozrzucając dwujęzyczne ulotki o polsko-węgierskiej przyjaźni i wspólnej historii, wziął pan udział w wielkim antykomunistycznym proteście w Budapeszcie. To był początek węgierskiej transformacji ustrojowej. Ogromnym szacunkiem w kręgach węgierskiej opozycji cieszył się również prof. Wacław Felczak – w czasie II wojny światowej jeden z najważniejszych kurierów polskich między Generalną Gubernią a Węgrami. Sądzi Pan, że to właśnie dzięki Polakom Węgrom udało się zbudować wolny kraj po 1989 r.?

Dzięki Polakom to może za duże słowo, ale niewątpliwie to, co działo się przecież w Polsce w latach 80., emanowało na całą Europę Środkowo-Wschodnią. Sami Węgrzy też przyznają, że Polska dodawała im odwagi i udowadniała, że system komunistyczny nie jest już tak wszechmocny jak wcześniej. Sam się cieszę, że w jakimś małym stopniu uczestniczyłem w rozmontowywaniu tego systemu i z wielką satysfakcją wspominam serdeczność Węgrów, której doświadczyłem na pamiętnej demonstracji 15 marca 1989 r. w Budapeszcie, kiedy to pokazywali mi dwujęzyczne ulotki z pytaniem, czy coś o tym wiem… Gdy wyjąłem kolejny plik z kieszeni, mówiąc „Meg kersz?”, myślałem, że dalej będą mnie nieść na rękach. Pamiętam, że następnego dnia oddałem komuś nasz transparent z napisem „Solidarność Polsko-Węgierska” i teraz ta osoba oddała go do jakiegoś muzeum w Budapeszcie. Kilka lat temu znalazłem w Internecie przypadkiem informacje, że jakaś instytucja na Wegrzech poszukuje osób, które były właścicielami tego transparentu, ale jakoś nie wiedziałem, do kogo formalnie się z tym zwrócić.

Jako uczestnik działań Grupy Historycznej „Zgrupowanie Radosław” w Katyńskim Marszu Cieni bierze Pan udział, wcielając się w kpt. Emánuela Korompaya. Dlaczego wybrał Pan akurat jego postać? 

W Katyńskim Marszu Cieni organizowanym co roku w połowie kwietnia wielu rekonstruktorów idzie w konkretnej intencji, np. kogoś z rodziny. Ja uznałem, że ponieważ od lat szczycę się przyjaźnią z wieloma Węgrami oraz interesuję się historią Węgier, a ściślej – wzajemnymi relacjami między naszymi narodami na przestrzeni wieków (patrz artykuł w roczniku Zgrupowania Radosław w 2015 r.) – powinienem upamiętnić w tym wydarzeniu któregoś z Węgrów zamordowanych w Katyniu (było ich dwóch). Wybór padł na Emánuela Korompaya. Drugi to Oskar Kunne. Na temat kapitana Korompaya po prostu więcej wiadomo. Z miejsca zafascynował mnie jako człowiek wielkiej szlachetności, pokory i żarliwej wiary.

Posiadam pierwsze rozmówki jego autorstwa wydane przed wojną i tam znajdują się różne religijne zwroty, których dzisiaj darmo możemy wypatrywać. Poza tym wykazał się nie tylko heroizmem ale jakby wiernością polsko-węgierskiej przyjaźni i solidarności. Jako obywatel Węgier mógł przecież po wybuchu wojny wyjechać z rodziną pierwszym pociągiem do Budapesztu i uratować przed niebezpieczeństwem siebie i swoja rodzinę. Nie zrobił tego, zgłosił się na ochotnika do Wojska Polskiego i dostawszy się  do niewoli sowieckiej nie powołał się na swoje drugie obywatelstwo i najbliższego sojusznika Rosji Niemiec, które były przecież w sojuszu z Węgrami i tym samym wybrał solidarną śmierć razem z Polakami. Córki, jak widać, wychował na polskie patriotki, gdyż jedna zginęła podczas obrony Warszawy w 1939 r., druga razem z matką została zamordowana na Pawiaku za udział w konspiracji. Wojnę przeżyła tylko najmłodsza, Ilona – oto losy typowe dla warszawskiej rodziny. Tak, poczytuję to sobie za ogromny honor, że mogę w tym marszu być cieniem kpt. Korompaya. Idąc, rozmyślam, o czym mógł myśleć wtedy on, odmawiam różaniec na przemian po polsku i po węgiersku i piszę na postojach na kartce kopiowym ołówkiem list do żony i córek, rozpoczynając od słowa – Édesem… W lniany węzełek zabieram typowy zestaw podróżny dla ówczesnego Węgra, czyli chleb, słoninę i cebulę. Stałym punktem KMC jest zapalenie zniczy pod obeliskiem katyńskim przy pl. Zamkowym z nazwiskami i stopniem oficerów, w których intencjach ktoś szedł. Ja co roku zapalam znicz kpt. Emánuelowi Korompayowi.

Europa zmaga się z pandemią koronawirusa i różnymi kryzysami politycznymi. Wierzy Pan, że przyjaźń polsko-węgierska przetrwa kolejne setki lat i że nadal w najtrudniejszych momentach dziejowych Polacy będą mogli liczyć na pomoc Węgrów i odwrotnie?

Oczywiście, to pytanie nie wymaga dodatkowego uzasadnienia. Wspólnota dziejowa i duchowa Polski i Węgier dzisiaj najwyraźniej przeżywa swój renesans. Nasze narody wierne cywilizacji chrześcijańskiej to nadzieja dla ginącej Europy, a konserwatywne rządy prawicy w obu państwach to ostoja normalności na tle „postępowego neomarksizmu” głównego nurtu UE. To, że Polska i Węgry tak bardzo są dzisiaj atakowane, najdobitniej świadczy o tym, że oba kraje obrały właściwy kierunek i ściśle ze sobą współpracują.

    

(jap, fot. na stronie głównej: archiwum autora)


Dwa Narody

Tysiąc lat trwają dwa dumne narody

Splecione dziejami jak dwa dęby wiekuiste

Od Arpada i Mieszka gdy grody budowali

Przysięgali na mękę i Krzyż Tobie Chryste.

 

Że wolność i miłość to oczu źrenice

Wojny obronne to jak zło konieczne

Sprawiedliwość i dobroć to królów oblicze

A ludu braterstwo są jak cnoty wieczne.

 

Bo Polska i Węgry to przedmurze Wiary

Pod Warną, Mohaczem czy Wiedniem

Bronili Europy przed bisurmanami

Dwa narody mocniej splotły się korzeniem.

 

Gdzie walka o wolność tam dwaj bracia

Święcą swą broń przy grobach antenatów

Od króla Istvana, Kossutha aż po Imre Nagya

Od Chrobrego, Bema aż po peowiaków.

 

Polak i Węgier znani w świecie bratankowie

Przyjaciele w biedzie z podobną raną i blizną

W doświadczeniu i historii Boży wybrankowie

Dla wszystkich są dzisiaj wolności ojczyzną.

 

Od fal Bałtyku przez Karpaty po wody Dunaju

Dwóch plemion historia płynie łez krynicą

Co prawość i honor mają w swym zwyczaju

Kiedyś połączą się ich losy wspólną granicą.

 

Leszek „Kosa” Kosakowski