Back to top
Publikacja: 27.01.2021
Sakiewicz: przygotowujemy węgierską wersję serwisu Albicla.com
Polityka

– Pamiętam, jak musieliśmy omijać cenzurę, tworzyć prasę podziemną, przemycać różne treści. W tej chwili zabawa mediami społecznościowymi zaczyna przypominać zabawę z Głównym Urzędem Cenzury. Na to jest tylko jedna rada: konkurencja – mówi w rozmowie z portalem kurier.plus Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny „Gazety Polskiej” i „Gazety Polskiej Codziennie” oraz pomysłodawca serwisu Albicla.com.                                                                                                    


Profile prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa w mediach społecznościowych zostały zablokowane tuż przed jego ustąpieniem z urzędu. Wcześniej Facebook i Twitter angażowały się mocno w kampanię wyborczą. Jak pan to ocenia?

Tomasz Sakiewicz: Wielokrotnie byłem ofiarą niezrozumiałej cenzury. Ostatnio dostaliśmy ostrzeżenie od jednego z portali społecznościowych, że transmisja Mszy Świętej narusza jakieś prawa. Zaczyna się robić niebezpiecznie, ponieważ media społecznościowe zmonopolizowały obieg informacji, a z drugiej strony, według zupełnie niejasnych reguł, cenzurują jednych, a promują drugich. Trzeba też pamiętać, że oprócz cenzury występują również silne mechanizmy promocji pewnych zachowań, które często są agresywne, a w dodatku powodowały ataki na ulicach. To im nie przeszkadza. Występuje tylko jedno rozróżnienie – nawet najdrobniejsze podejrzenie po prawej stronie powoduje silną reakcję cenzorską, natomiast po lewej stronie występuje wręcz promocja i wspieranie tego typu działań. Przypomina mi to czasy komunizmu w wersji cyfrowej. Pamiętam, jak musieliśmy omijać cenzurę, tworzyć prasę podziemną, przemycać różne treści. W tej chwili zabawa z tymi mediami zaczyna przypominać zabawę z Głównym Urzędem Cenzury. Na to jest tylko jedna rada: konkurencja. Trzeba tworzyć konkurencję i niech będzie jej jak najwięcej. Chcemy pomóc w debacie, która została bardzo mocno uszkodzona przez ludzi bez wyobraźni.


Fot. Elekes Andor, Wikipedia, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International 


Jako redaktor naczelny „Gazety Polskiej” i „Gazety Polskiej Codziennie” od lat obserwuje pan politykę. Czy o mediach społecznościowych możemy już mówić jako o aktorach politycznych?

Bez wątpienia media społecznościowe przez ogromny zasięg, ale i brak uregulowań prawnych w poszczególnych państwach, chroniących np. wolność słowa czy prawa odbiorców, uzyskały wielki wpływ na biznes i politykę, ale i zachowania społeczne, a nawet na światową kulturę. Gdyby one były dosyć neutralne i zachowywały się w ten sposób, to moglibyśmy powiedzieć, że to dobrze, bo przyspieszamy w ten sposób obieg informacji. Jednak problem polega na tym, że one nie są neutralne i występuje wyraźny przechył na lewo. Sytuacja, która miała miejsce względem prezydenta Stanów Zjednoczonych, pokazuje, że ten przechył jest bardzo silny.



Po tej bezprecedensowej ingerencji mediów społecznościowych w politykę amerykańską kluby „Gazety Polskiej” postanowiły powołać serwis Albicla.com. Skąd taki pomysł i jaki jest cel tego serwisu?

Już w czasie pandemii koronawirusa myśleliśmy o powołaniu serwisu dla klubów „Gazety Polskiej”, ponieważ nie mogliśmy spotykać się na naszych zjazdach. Chcieliśmy stworzyć platformę, na której mogłyby się one odbywać. Ludzie się logowali i ze sobą dyskutowali, ale chcieliśmy to udrożnić, by taka platforma mogła funkcjonować na co dzień. To było takie nasze małe medium społecznościowe. Jednak kiedysię okazało, że media zaczynają bardzo brutalnie cenzurować prawą stronę, to stwierdziliśmy, że to problem nie tylko klubów „GP”, lecz także naszych czytelników. W związku z tym chcieliśmy im otworzyć taką możliwość, co się spotkało z bardzo brutalnymi atakami, jakbyśmy robili coś złego.

Podstawowym celem było otwarcie drzwi dla wolnej debaty. To, co było atutem mediów społecznościowych, czyli fakt, że każdy mógł zabrać głos, nagle stało się przedmiotem niesłychanej cenzury. Nie zakładamy, że zastąpimy Facebooka czy Twittera, a nawet tego nie chcemy. Chcemy za to dać wszystkim szansę na dyskusję u nas. Nikogo nie będziemy zachęcać, by porzucił dotychczasowe media społecznościowe. Wręcz przeciwnie – będziemy mieli specjalne funkcje, które będą ułatwiały debatę na innych portalach. To bardzo ważny cel – żeby był pluralizm i jak największa swoboda wymiany informacji. Jeśli ten cel osiągniemy, to osiągniemy główne założenie, dla którego powołaliśmy serwis. Zakładamy też, że nasz przykład zachęci innych, którzy będą tworzyć nowe portale społecznościowe.

Co pana zdaniem było powodem tych ataków?

Lewica w Polsce pamięta, jak w sumie niewielkie media, typu niezalezna.pl, „Gazeta Polska” czy Telewizja Republika, w czasie rządów Platformy Obywatelskiej tworzyły wyłom, który powodował, że informacja się rozchodziła. Wszędzie tam, gdzie są monopol oraz cenzura, i trafi się choćby jeden, który mówi inaczej, to ten wyłom staje się otwartymi drzwiami do wolności. Oni zdają sobie sprawę, że jeśli nam się uda, to uda się też innym. Jeżeli ktoś będzie miał problem z cenzurą, to będzie mógł przekazać informację u nas. Na tym polega medium społecznościowe. Tego na pewno się obawiają.

Po drugie, uważam, że poglądy osób tworzących serwis, powodują silne emocje po lewej stronie. Widzieliśmy te niesamowite emocje na ulicach na jesieni. Dokładnie tego samego doświadczamy w sferze internetu. Pojawiają się nawet te same hasła, bluzgi i groźby. Mają miejsce również przestępstwa, bo te ataki w kilkuset przypadkach miały charakter przestępczy. Chodzi m.in. o próby łamania kodów, kradzieży danych, gróźb, czy zamieszczania zdjęć pedofilskich. To wszystko trafi do prokuratury, a my będziemy starali się przed tym chronić naszych czytelników.

Serwis od początku cieszył się dużym zainteresowaniem. Spodziewał się pan takiego sukcesu?

Absolutnie przeszło to nasze oczekiwania. Zastanawialiśmy się, czy zaloguje się w pierwszych dniach więcej niż kilka tysięcy osób, bo wprawdzie naszych klubowiczów jest aktywnych kilkanaście tysięcy, to jednak nie wszyscy korzystają z mediów społecznościowych. Nawet gdybyśmy ich do tego nakłonili, to wiadomo, że taki proces trwa. Tym bardziej, że wystartowaliśmy z de facto wersją testową. Nagle okazało się, że do tego momentu 120 tys. osób wysłało e-maile rejestracyjne, a stałych użytkowników jest 35 tys. W pierwszych godzinach funkcjonowania Albicli dziesiątki tysięcy ludzi stało się jego użytkownikami. To wielokrotnie więcej, niż się spodziewaliśmy. Nie byliśmy przygotowani na taką liczbę, ale w tej chwili serwis jest w stanie obsłużyć dużo większych ruch. To największy sukces tego typu portali w Polsce.

Jednak nie obyło się bez problemów. Pojawiły się głosy, że np. skopiowaliście państwo fragment regulaminu Facebooka, zaś bazy danych są źle zabezpieczone. Jak pan to skomentuje?

Od razu powiedzieliśmy, że startujemy z bardzo ograniczoną wersją, bo chcieliśmy zdążyć w ostatniej godzinie rządów Donalda Trumpa, kiedy symbolicznie jemu, ale i 80 mln osób zatkano usta i możliwość komunikacji w mediach społecznościowych. Mówiliśmy, że to bardzo podstawowe funkcje i będziemy je rozwijać. Teraz każdy może się przekonać, że to bardzo bogaty w różne funkcje projekt.

Jeśli chodzi o zabezpieczenia, to zastanawiam się, co można od nas wykraść? Jedyną prawdziwą daną, którą trzeba podać, to adres e-mail. Oczywiście nikomu ich nie udostępniamy, ale nawet jeśli ktoś by coś ukradł, to co nam można zabrać? Nie ma takich danych, które byłyby kłopotliwe dla ludzi. W dodatku nie ma żadnego przekonującego dowodu, że coś nam wykradziono i to pomimo setek prób hakerskich. Większość tych informacji to czyste fake newsy. Co się zaś tyczy rzekomego skopiowania regulaminu Facebooka, to zupełnie absurdalna sprawa. Facebook jest oparty na prawie irlandzkim, a my tu mamy prawo polskie. To są zupełnie inne teksty. Rzeczywiście, przy porównywaniu dokumentów, jeden z prawników, który robił analizę, przypadkowo skopiował hiperłącze w podobnym zdaniu. Stąd wzięła się cała sprawa. Dotyczy to kilku słów z ogólnych przepisów, więc to wyraz skrajnie złej woli.

A co z kwestiami biznesowymi? Kiedy serwis może zacząć na siebie zarabiać?

Jeśli chodzi o pieniądze, to zawsze uważam, że tam, gdzie można, to należy zarabiać pieniądze, bo bez nich niczego nie da się zrobić. Nie jest to jednak najważniejsze. Bardzo byśmy chcieli, aby był to zyskowny portal. Będą na nim reklamy, ale postaramy się, by były one nienachalne. Chcielibyśmy, aby żaden z użytkowników nie ponosił żadnych kosztów z tego powodu, że jest na naszym portalu. Najważniejsze jest to, aby się to spięło biznesowo. Jeśli będą zyski, to będzie rewelacja. Sądzimy jednak, że pomoże to również innym mediom. Przyszły już do nas np. Onet i wRealu24, więc mamy nadzieję, że to pomoże rozwinąć debatę, bo jeżeli jest ona przykręcona przez nieznanych decydentów w prywatnej firmie, to znaczy, że jest ona ograniczana.

Do kogo skierowany jest serwis Albicla.com?

Do wszystkich, którzy kochają wolność, a jednocześnie potrafią szanować drugiego człowieka, bo nie chcemy pozwolić na deptanie godności ludzkiej. Pozwolimy na wszystko, nawet na najdziwniejsze poglądy i najostrzejszą krytykę, ale nie pozwolimy na deptanie godności ludzkiej, co się zdarzało w innych serwisach. Chcemy, aby każdy, kto kocha wolność, mógł publikować. Nawet, jeśli ktoś się z nami radykalnie nie zgadza. Różnicą będzie to, że nikt nie będzie cenzurował poglądów konserwatywnych ani ograniczał zasięgów, bo to był kolejny problem. Dzisiaj to największe forum wymiany informacji i myśli i dlatego nie ustąpimy przed atakami.

W przygotowaniu jest wersja węgierska. Dlaczego zależy państwu, aby Węgrzy rejestrowali się w państwa serwisie?

Przygotowujemy wersję angielską i węgierską, ale potrwa to jeszcze kilka tygodni. Wersja węgierska jest o tyle szczególna, że kluby „Gazety Polskiej” współpracują od ponad 10 lat z ruchami społecznymi na Węgrzech i pewnie wielu Węgrów chciałoby skorzystać z naszej platformy, by spotkać się tam z ludźmi, z którymi się znają. Do tej pory spotykali się przynajmniej raz w roku w Budapeszcie, a teraz będą mogli bez przeszkód rozmawiać codziennie, zwłaszcza że wielu Węgrów nauczyło się w tym czasie trochę języka polskiego, a wielu Polaków węgierskiego.

Rozmawiał: kja