Back to top
Publikacja: 04.01.2021
Epizody z życia kurierów Placówki „W”
Historia

Jak działała i wyglądała sieć kurierów na granicy polsko-słowacko-węgierskiej? Artykuł Lucyny Borczuch przedstawia tło słynnej poczty kurierskiej na styku granic okupowanej Polski oraz nowo powstałej Republiki Słowackiej.

Pomnik w Harkabuzie, upamiętniający kurierów II wojny światowej
 

Należąca od 1920 r. do Polski północna część Orawy została w czasie II wojny światowej wcielona do Republiki Słowackiej. Formalnie miało to miejsce to 21 listopada 1939 r., faktycznie jednak przynależała do niej już od 1 września. Okupacja wiązała się ze zmianą granic i ustanowieniem w Generalnej Guberni posterunków granicznych (Grenzschutz) w Spytkowicach (komisariat w Makowie Podhalańskim), Rabie Wyżnej i Odrowążu (komisariat Czarny Dunajec), a na słowackiej stronie Departamentów Straży Finansowej w Zubrzycy Górnej, Podwilku, Harkabuzie i Piekielniku z Inspektoratem Finansowym Straży w Jabłonce. Placówki te były obsadzone średnio 8 osobami, które w dwuosobowych patrolach przemieszczały się wzdłuż granicy w celu likwidacji przemytu towarów. Ich działalność  wspierały paramilitarne formacje Hlinkowej Gwardii (Hlinkova Garda). Jak się wkrótce okazało, zarówno przemytnicy, jak i zamieszkujący po słowackiej stronie Polacy, byli niezwykle przydatni dla przerzutu osób i łączności.

 

W związku z prowadzoną przez Słowację polityką społeczną wobec zaanektowanych obszarów, na okupowanej Orawie, podobnie jak na Spiszu, byt ludności cywilnej znacznie się polepszył. Przemysł zbrojeniowy dla III Rzeszy i budowa zapory na Białej Orawie dawały możliwość zarobku, a dla regionu rozwój.[i] Trzeba podkreślić też fakt, że do sierpnia 1944 r. na Słowacji nie było działań wojennych. 

 

We wrześniu 1939 w Paryżu uformował się Rząd Rzeczpospolitej Polskiej na uchodźstwie, a w listopadzie powołano Związek Walki Zbrojnej. W celu utrzymania stałej łączności między okupowanym krajem, a kierownictwem mającym siedzibę za granicą, wykorzystywano placówki dyplomatyczne w stolicach środkowej i południowej Europy: Budapeszcie, Bukareszcie, Sofii, Atenach, Zagrzebiu i Stambule. Z uwagi na bliską lokalizację i sprzyjające warunki najłatwiej było punkty kontaktowe stworzyć w Budapeszcie. Zatem w grudniu 1939 r. zorganizowano dwie zasadnicze bazy: Wojskową Bazę Wywiadowczo-Przerzutową krypt. „Romek” i Cywilną Bazę Przerzutową krypt. „W”.[ii] Poczta do Warszawy zawierała zaszyfrowane i zmikrofilmowane instrukcje dla konspiratorów, raporty o sytuacji politycznej oraz o posunięciach militarnych, prasę zarówno emigracyjną, jak i aliancką, oraz gotówkę na działalność. Do Paryża, a potem do Londynu, posyłano z Warszawy raporty o sytuacji w kraju oraz prasę podziemną. Z reguły pocztę wysyłano dwa razy w miesiącu.

 

Na wyborze takiej lokalizacji zaważyło zajęcie neutralnego stanowiska wobec agresji niemieckiej na Polskę oraz dobrosąsiedzkie stosunki w okresie międzywojennym. Nie bez znaczenia była też liczna Polonia. Należy podkreślić, że na Węgrzech po zakończeniu I wojny światowej pozostało ok. 30 tys. Polaków. Wielu z nich to potomkowie emigrantów z czasów powstań w XIX w. W nowej rzeczywistości po Trianon Polacy założyli Delegację Polską, (w 1921 zmiana nazwy na Poselstwo Polskie, w 1932 r. na Poselstwo Rzeczypospolitej Polskiej). W okresie międzywojennym zamieszkiwało na Węgrzech, wg nie dających się już zweryfikować danych, od 50 do 100 tysięcy osób polskiego pochodzenia.[iii] W przededniu wojny w samym Budapeszcie mieszkało ok. 14 tys. Polaków oraz ok. 5 tys. Węgrów z polskim obywatelstwem, którzy byli bardzo dobrze zorganizowani w 13 stowarzyszeniach o charakterze kulturalno-oświatowym i społeczno-charytatywnym, 6 mieszanych polsko-węgierskich, 5 filopolskich oraz 6 węgierskich silnie sympatyzujących. W zakresie kulturalno-naukowym najbardziej liczył się Instytut Polski w Budapeszcie, który oprócz popularyzowania Polski na Węgrzech prowadził naukę języka polskiego.[iv]

 

W tymże Instytucie od października 1938 r. pracował Wacław Felczak, będąc stypendystą rządu węgierskiego. Ten pochodzący z rodziny o wielopokoleniowych tradycjach walki o niepodległość młody człowiek, zafascynowany historią i polityką, po maturze studiował na Uniwersytecie Poznańskim historię. Żywo interesując się dziejami Węgier, ucząc się języka węgierskiego, założył na uczelni Akademickie Koło Przyjaciół  Węgier. Już w sierpniu 1936 r. po raz pierwszy pojechał na obóz językowy na Węgry. W tym samym czasie zaangażował się w działalność polityczną, dzieląc tę pasję z bratem Zygmuntem. Po obronie pracy magisterskiej, dzięki dyrektorowi Instytutu Węgierskiego w Warszawie Adorjánowi Divéky’emu, mającemu orawskie korzenie w Podwilku, w październiku 1938 r. uzyskał od rządu węgierskiego stypendium i wyjechał do Budapesztu, gdzie zajął się zbieraniem materiałów do dysertacji doktorskiej nt. Wiosny Ludów. Równocześnie od grudnia 1938 do sierpnia 1939 publikował artykuły o Węgrzech w polskiej prasie chadeckiej.[v]  Po wybuchu wojny, za namową brata Zygmunta skontaktował się z warszawskim ruchem oporu i podjął działalność konspiracyjną. Mając rozeznanie sytuacji na Węgrzech otrzymał za zadanie organizację w Budapeszcie placówki łączności między Rządem RP na uchodźstwie a Delegaturą w kraju. Znał węgierskie realia, miał wielu przyjaciół i znał język. W kwietniu 1940 r. rozpoczął działalność kurierską. Od maja 1942 do marca 1944 r. był szefem Placówki „W” w Budapeszcie, potem przeniósł ją do Bratysławy. Zajmował się organizowaniem i nadzorowaniem pracy kurierów wożących pocztę i pieniądze, sam kilkadziesiąt razy wziął udział w tych akcjach.[vi] Publikował w  krajowej prasie podziemnej oraz biuletynach dla uchodźców, których tylko dzięki otwartym w dniach 18-24 września granicom przybyło na Węgry ok. 50 tysięcy. Oficjalne dane wskazują, że w latach 1939-1940 było to ok. 140 tys. osób.  Szacuje się, że 90 proc. z nich dołączyło przez „Ewę”, organizację powstałą dla przerzutu żołnierzy do powstającej Armii Krajowej. Uchodźcami byli najbardziej zagrożeni w Polsce żołnierze września, międzywojenni działacze antyfaszystowscy, politycy, naukowcy i Żydzi. Korzystając z pomocy organizacji zrzeszających Polaków osiadłych na Węgrzech przed wybuchem II wojny, zorganizowano 47 przejściowych obozów (rok później było 20)[vii], które dawały nadzieję cywilom na przetrwanie, a wojskowym na zorganizowanie się w armię tworzoną przez gen. Sikorskiego we Francji. Na granicy Generalnej Guberni i Republiki Słowackiej było kilka takich punktów przerzutowych: Raba Wyżna - Orawka, Chochołów – Trzciana, Łapsze, Szczawnica – Kieżmark, Piwniczna – Stara Lubownia, Muszyna - Orłów, Wysowa, Tylicz -  Bardejów. Przedmiotem tej publikacji jest odcinek Raba Wyżna – Orawka.

 

W większości lesisty, miejscami zupełnie odkryty, teren tego odcinka pogranicza to rejon działania grupy osób zaangażowanych najpierw w pomoc osobom zagrożonym deportacją, a potem również działalność łącznościową. Pochodzący z Raby Wyżnej ppor. Stanisław Jakubiec ps. „Mocny”, „Staś”, były elew Szkoły Podchorążych zaprzysiężył do działalności kurierskiej dalszego sąsiada Jana Rapacza ps. „Jan”, weterana I wojny, członka PPS.[viii] W Szkole Podchorążych Jakubiec poznał pochodzącego z Jabłonki Alojzego Smutka ps. „Student”, który do konspiracji zaangażował swojego ojca Wendelina ps. „Ojciec” i zamieszkałego w Harkabuzie brata Józefa ps. „Józek”.[ix] Do Tajnej Organizacji Wojskowej w Jabłonce należeli m.in. Antoni Grelak i  Erwin Paśś. Za organizację odcinka „Szkoła” od granicy niemiecko-słowackiej do Jabłonki odpowiedzialny był nauczyciel Antoni Grelak, któremu przez Erwina Paśsia zlecono to zadanie w czerwcu 1940 r. Odcinkiem słowacko-węgierskim dowodził Władysław Pabijan, delegat z Placówki „W”, również nauczyciel. Dlatego szlak nazwano „Szkoła”.[x] Kiedy przyjrzymy się, kto na tym odcinku brał udział w konspiracji, stwierdzimy że nie tylko oni znali się wcześniej ze szkół. Wieloletnia znajomość dawała większe zaufanie do siebie.

Pomnik w Jabłonce, upamiętniający oddział AK "Limba" 

 

Trasa orawskiej „Szkoły” podzielona była w pierwszym okresie na trzy sztafetowe odcinki. Odcinek pierwszy z Nowego Targu do Raby Wyżnej obsługiwali do czasu aresztowania w sierpniu 1941 r. Jakubiec albo Rapacz, jeżdżąc wozem konnym w dzień targowy, by nie zwracać na siebie uwagi. Od Marii Pajerskiej ps. „Marynka”, kierowniczki grupy operacyjnej „Teresa”, którą Jakubiec znał z gimnazjum w Nowym Targu, zabierali pocztę przywiezioną poprzedniego dnia przez kurierki z Warszawy i wracali do Raby Wyżnej. Każdy z przewodników miał swoje ścieżki, prowadzące z Raby przez Bielankę lub Harkabuz do Jabłonki. Miejscem postojowym pomiędzy tymi dwoma punktami była gajówka nad Trzema Kamieniami należąca do Franciszka Łukaszki ps. „Ferdek” lub gajówka nad Kobylarką Franciszka Jamroza[xi], w której przewodnik i przeprowadzani czekali na dogodny moment pomiędzy patrolami na przekroczenie granicy. Nocą przechodzili do Jabłonki, gdzie Erwin Paśś odbierał ją i rano jechał autobusem do Trzciany. Czasem korzystano też z usług taksówkarza z Twardoszyna Józefa Hudeca.[xii] Z Trzciany dalej pociągami przez Dolny Kubin,  Kralowiany (słow. Kralovany),  Zwoleń (słow. Zvolen) do Tomaszowiec (Tomášovce). Tam w budce dróżnika kurier czekał, by nocą przejść w stronę granicy i spotkać się z Władysławem Pabijanem, wysłannikiem Placówki „W”, wymienić pocztę i wrócić tą samą drogą do Jabłonki. Odcinek trzeci pokonywano z Budapesztu pociągiem do Łuczeńca (słow. Lučenec, węg. Losonc), gdzie  w domu zaufanego Jozi Bocsi (Józsi Bácsi) kurier przebierał się, a następnie szedł na granicę na spotkanie, wymieniał pocztę i wracał pociągiem do Budapesztu. Zasadą było, że kurierzy w przypadku problemu na trasie czekają dwie doby na pocztę, a potem wracają do punktu wyjścia. Kiedy nie zdarzyło się nic opóźniającego trasę emisariuszy, poczta z Warszawy do Budapesztu i z powrotem docierała w ciągu trzech dni.

 

Wiosną 1940 r. swoje pierwsze przejście zaliczyły dwie kurierki – Maria Szerocka „Mucha” i Eugenia Litwinow „Jasiek”  przewożące radiostację z Budapesztu do Krakowa. Dotarły do domu Smutków w Jabłonce, a następnie do leśniczówki[xiii], skąd Jan Rapacz przeprowadził je przez Rabę W. do Sieniawy i dalej pociągiem udali się do Krakowa, gdzie spotkali się z przedstawicielem Delegatury. Trasę tę pokonywało wiele osób, ponieważ nie była tak wyczerpująca jak inne. Doszło do tego, że obawiając się zbytniego zagęszczenia ruchu, na okres letni przerzuty osób kierowano na inne szlaki, by tutaj mogli przechodzić jedynie kurierzy łącznościowi i emisariusze. We wrześniu 1940 był to np. płk Emil Fieldorf ps. „Nil”, pierwszy wysłannik Rządu, który mówił później o trasie, że przeszedł sprawnie, ale podrapał sobie twarz. Trzeba wiedzieć, że las pomiędzy Rabą Wyżną a Orawką to w większości puszcza bukowa, drzewa rosną dość rzadko, a tym samym ukrywający się byliby widoczni. Przewodnik musiał wybierać takie miejsca, gdzie rosły gęste krzaki albo drzewa iglaste. „Szkoła” działała dla łączności w pierwszym etapie od końca czerwca 1940 do 19 kwietnia 1941, kiedy nastąpiły trwające do lipca aresztowania.  W tym czasie pracujący dla Delegatury Rządu i sztabu przemieszczali się trasą przez Nowy Sącz.[xiv]

 

W drugiej połowie 1942 r. Wacław Felczak, ówcześnie dowodzący Placówką „W” wyznaczył Leopolda Kwiatkowskiego ps. m.in. „Tomek”, dotychczas poruszającego się szlakiem nowosądeckim, do przywrócenia orawskiej trasy „Szkoła” dla łączności Placówki „W” i Delegatury Rządu. Dużym ułatwieniem zadania była ciotka Katarzyna Kwiatkowska, posiadająca dom w Rabie Wyżnej, pracująca niegdyś jako kucharka we dworze Róży Zduniowej oraz Ignacy Dziadek, kolega szkolny z zakopiańskiej Państwowej Szkoły Przemysłu Drzewnego, obecnego Kenara, również pracujący we dworze. Kwiatkowski, podlegający Wojskowej Bazie „Romek”, potem „W” był jednym z najaktywniejszych kurierów na trasie „Szkoła”. Wymiana poczty następowała w domu Obyrtaczów albo Joanny Paśś. Do granicy słowacko-węgierskiej pocztę przewozili obywatele wówczas Słowacji Orawianie: Antoni Grelak, Augustyn Dziubek, Alojzy Smutek ps. „Student”, jego brat Józef ps. „Józek”[xv] albo Słowacy Vojto Caha lub Ladislav Štofko, studenci znani Felczakowi z czasów przedwojennych.

 

Dwór Róży Zduniowej i rodziny Głowińskich w Rabie Wyżnej, stan z 2018 
zd. Dorota i Marek Szala (http://wyrusznawycieczke.blogspot.com/)

Pod koniec sierpnia 1943 r. w Orawce u Obyrtaczów Felczak zetknął się z Kwiatkowskim, mającym kontakt z konspiratorami Tajnej Organizacji Wojskowej w Jabłonce, którzy niedługo potem zrzeszyli się w oddziale „Limba” należącym do obwodu AK Nowy Targ. Założycielami oddziału byli Andrzej Pilch, ps. „Janosik” „Modrzew”, pierwszy jej dowódca i Andrzej Jazowski, ps. „Jurek”, który przejął dowodzenie pod koniec wojny. Ten dobrze zorganizowany i uzbrojony oddział zajmował się na terenie Orawy dywersją i rozbrajaniem słowackich policjantów, straży finansowej i Hlinkovej Gwardii. W oddziale „Limba” udzielali się Antoni i Karol Jabłoński. Kiedy po wkroczeniu Niemców trzeba było opuścić Budapeszt, Felczak przeniósł działalność Placówki „W” do Bratysławy, gdzie pomocą służył Antoni Jabłoński, prezes koła polskiego na politechnice w Bratysławie. Już w lipcu 1944 r. mieszkanie Jabłońskiego posłużyło Felczakowi w czasie rekonwalescencji po brawurowej ucieczce z więzienia w Rożniawie.

 

Po wybuchu powstania warszawskiego Felczak utracił kontakt z Delegaturą Rządu i Dowództwem AK. W dniach 5-6 września 1944 r. przebywał w Orawce u Obyrtaczów, potem w gościnnym dworku Róży Zduniowej w Sieniawie. 20 września, na ok. 5-7 tygodni, dołączył z Kwiatkowskim do II drużyny w 2 plutonie I kompanii pod dowództwem por. Tadeusza Kosmowskiego „Lasa”. Do grupy partyzantów w Gorcach wprowadził ich prawdopodobnie Jan Głowiński, z którym wcześniej spotykali się w Orawce w willi Sabina, w pensjonacie Zduniowej w Rabie Wyżnej, później w dworku w Sieniawie.[xvi] Felczak przybrał ps. „Madziar”. Obaj czekali na możliwość powrotu do działalności, szukając kontaktu z Delegaturą rządu, co zdarzyło się na początku stycznia. Jeszcze w listopadzie Felczak przebywał przez dłuższy okres w Orawce, na pamiątkę czego swoje zdjęcie z dedykacją  z 7 grudnia ofiarował Annie Przemyskiej. Święta Bożego Narodzenia również spędził u Obyrtaczów.[xvii] Po raz kolejny w Orawce był w połowie stycznia 1945 i miesiąc później, już po przejściu frontu. 

 

Willa Sabina w Orawce, należąca do rodziny Obyrtaczów, stan z 2020

 

Na sprawne funkcjonowanie szlaku  miały wpływ rodziny, które po obu stronach granicy słowacko-niemieckiej przyjmowały kurierów. Punktem kontaktu, możliwości odpoczynku i przeczekania na dogodny moment wyruszenia w trasę był w Rabie W. dom Rapaczów i dwór Zduniowej, w Podwilku - dom Władysława Nędzy (od  jesieni 1942[xviii]), w Orawce - willa Obyrtaczów, w Jabłonce domy Paśsiów, Dziubków, Grelaków i Smutków oraz w Trzcianie dom Kulczorów. Znaczącą rolę odegrały dwa duże pensjonaty, które ułatwiały działalność konspiracyjną, w Rabie Wyżnej i Orawce. Działacze mogli udawać gości, nie zwracając niczyjej uwagi, co było bardzo istotne, gdyż w czasie II wojny obowiązywał nakaz zgłaszania władzom osób nieznanych. Z obiema rodzinami Felczak utrzymywał kontakty jeszcze długo po wojnie.

 

Róża Zduniowa, pochodząca z okolic Krakowa, prowadziła w swoim pałacu już w międzywojniu pensjonat dla elity intelektualnej i politycznej. Ta wykształcona, głęboko religijna kobieta, lekarka samouk, w czasie I wojny pomagała potrzebującym pomocy żołnierzom. Biegle mówiąca po francusku i niemiecku, jako sodaliska mariańska udzielała się dla wszystkich potrzebujących pomocy.  W 1943 r. została wysiedlona przez Niemców z pensjonatu w Rabie Wyżnej do Sieniawy, a w 1945 przez komunistów ze swoich dóbr. Na nagrobku znajduje się znamienny napis „żyła czyniąc dobrze”. Zmarła w Krakowie, na jej pogrzebie mowę pożegnalną w imieniu wszystkich, którzy zawdzięczają jej pomoc, a nawet uratowanie życia w czasie II wojny, wygłosił Wacław Felczak. Ponieważ on też jej życie zawdzięczał, sowieckiemu żołnierzowi dała złoty zegarek, by do niego nie strzelał.

 

Podobny pensjonat dla elitarnych gości prowadzili Sabina i Jan Obyrtaczowie w Orawce. Sabina z domu Przemyska, pochodziła z Warszawy. W okresie międzywojennym, kiedy część Orawy przyłączono do Polski, zapraszała swoich znajomych do przyjazdu w te malownicze tereny. Narastający z każdym rokiem ruch w sezonie letnim spowodował zdecydowane polepszenie bytu okolicznej ludności. Orawczanie również wynajmowali izby letnikom, nadto sprzedawali produkty żywnościowe. Sabina Obyrtaczowa prowadziła stołówkę, również dla tych, którzy u niej nie mieszkali, czasem było to 50 osób. W działalności konspiracyjnej brały udział obie córki Obyrtaczów, starsza Anna, znana poetka dziecięca i dziennikarka, mieszkająca po wojnie w Warszawie oraz Danuta, z którą Felczak współpracował również po wojnie. W latach 1952-57 studiowała ona historię sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim, a za pośrednictwem swojego męża Ladislava Učníka pomagała w 1957 r. w nawiązaniu kontaktów z Ladislavem Štofko, z którym Felczak działał na Placówce „W”. Przyjaźń Učníków z Felczakiem przeniosła się nawet na grunt prywatny. W 1960 roku został on ojcem chrzestnym córki Danuty Učníkovej, co potwierdza Liber Baptisatorum w parafii Orawka.[xix] Dodano adnotację: Wacław Felczak, profesor UJ. Chrztu małej Danuty Elżbiety dokonał proboszcz Józef Kocańda, były żołnierz AK. Być może znali się z Felczakiem jeszcze z działań operacyjnych  w Gorcach, gdzie również ksiądz służył podczas wojny.[xx]

 

Lucyna Borczuch

Góralka z Orawy, edukator dziedzictwa, obecnie przewodnik w kościele w Orawce, wcześniej w Orawskim Parku Etnograficznym w Zubrzycy Górnej. Z pasją popularyzuje Orawę, jej złożoną wielokulturową przeszłość, bogactwo historyczne i przyrodnicze. Aktywnie działa w organizacjach pozarządowych, których celem jest upowszechnianie wartości regionalnej tożsamości kulturowej i działania proekologiczne. Jest miłośniczką naturalnych upraw owoców i warzyw. Uwielbia niespieszne wędrówki, pozwalające odkryć piękno otaczającego świata. 

 


[i] Maciej Korkuć, Słowacki udział w wojnie. Okupacja polskiego Spiszu i Orawy, „Biuletyn IPN”, 2010, nr 1-2,

http://polska1918-89.pl/pdf/slowacki-udzial-w-wojnie.-okupacja-polskieg…, [dostęp 25.11.2020]

[ii] Adam Sawina, Monografia Raby Wyżnej i okolic, Raba Wyżna, Nowy Targ 2020, str. 96

[iii] Katarzyna Śliwak, Powstanie placówek edukacyjnych w Balatonzamárdi i Balatonboglár na Węgrzech, „Meritum – Rocznik Koła Naukowego Doktorantów-Historyków Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie”, 8, 2016, str. 274

[iv] Ibidem, str. 274

[v] Wojciech Frazik, Emisariusz Wolnej Polski. Biografia polityczna Wacława Felczaka (1916-1993), Kraków 2013, str. 47

[vi] Ibidem, str. 45-223

[vii] Katarzyna Śliwak, Powstanie placówek…, str. 276

[viii] Stanisław Bieniek, Droga wiodła przez Orawę, „Podhalanka”, 1984, nr 1 (9), str. 34-35

[ix] Józef Bieniek, Między Warszawą a Budapesztem, „Rocznik Sądecki”, 9, 1968, str. 249

[x] Jerzy Jędrzejewski, „Jurek” Powstanie i funkcjonowanie trasy sztafetowej „Szkoła” odcinka „Południe”, „Podhalanka”, 1991, nr 2 (24), str. 46

[xi] Adam Sawina, Monografia… str. 110

[xii] Wywiad z Jozefem Kusnierem, listopad 2020. Jozef Hudec posiadał warsztat samochodowy w Twardoszynie, obok stacji kolejowej.

[xiii] Adam Sawina, Monografia… str. 96

[xiv] Ibidem, str. 99

[xv] Jerzy Jędrzejewski, „Jurek” Powstanie i funkcjonowanie…, str. 48

[xvi] Adam Sawina, Monografia… str. 104-105

[xvii] Wojciech Frazik, Emisariusz…, str. 194

[xviii] Ibidem, str. 93

[xix] Badanie terenowe, Orawka, 13 listopada 2020

[xx] Wywiad ze Stanisławem Grelą, siostrzeńcem księdza, Orawka, maj 2014 r.