Back to top
Publikacja: 28.12.2020
Nie masz wina nad węgrzyna, Cz I. Wina węgierskie a rynek polski
Kultura

Wina węgierskie przez wieki cieszyły się w Polsce niesłabnącą popularnością. Niestety, długie dekady komunizmu sprawiły, że ich sława zniknęła w mrokach historii. Dziś, dzięki wysokiej jakości i konkurencyjnych cenach powoli wracają na polskie stoły. I dobrze – przecież nic nie pasuje lepiej do polskiej kuchni, jak kieliszek wytrawnego węgrzyna.

Nie masz wina nad węgrzyna – mówi staropolskie powiedzenie, które doskonale obrazuje relację naszych przodków do win z kraju bratanków. I choć ukute przed wiekami zdanie mogłoby dziś uchodzić za pusty frazes, to można pokusić się o stwierdzenie, że wina węgierskie w ostatnim czasie powoli odzyskują estymę, którą cieszyły się wśród naszych przodków. Po ciemnych latach komunizmu, kiedy głównym celem węgierskiego winiarstwa było zaspokojenie olbrzymich potrzeb Związku Radzieckiego zdano sobie sprawę, że jedyną nadzieją dla branży jest głęboka przemiana strukturalna i postawienie na jakość kosztem ilości. Zmieniło się dosłownie wszystko. Zniknęły wielkie spółdzielnie, powierzchnia upraw spadła czterokrotnie, uporządkowano prawo winiarskie. Pojawiły się także nowe technologie i inwestorzy, a wraz z nimi nowe, obiecujące rynki, jak na przykład polski. Zachodzące zjawiska w ostatnim trzydziestoleciu są oznaką przemiany kulturowej i gospodarczej – wraz ze wzrostem zamożności, zmieniają się także przyzwyczajenia konsumenckie, co oznacza między innym odejście od mocnych alkoholi na rzecz piwa i wina. Stan ten potwierdza chociażby zestawienie Wine Intelligence Global Compass, według którego w 2020 roku Polska stała się 5 najbardziej atrakcyjnym rynkiem winiarskim, z dużą perspektywą wzrostu. I choć w naszym kraju rozwija się także miejscowa produkcja, to jeszcze przez długi czas nie będzie ona w stanie zaspokoić rosnącego popytu.

Wina węgierskie po latach zapaści związanej najpierw komunizmem, a potem kulturowym zachłyśnięciem Zachodem powoli, ale konsekwentnie odzyskują swoją pozycję na rynku polskim. Przez długi czas po transformacji ustrojowej największą rolę pełnił import własny, czyli butelki przywiezione z wakacji spędzanych nad Balatonem lub w innych węgierskich kurortach. Dopiero początek XXI wieku przyniósł poprawę sytuacji dzięki pojawieniu się specjalistycznych sklepów winiarskich oraz zwiększonej sprzedaży wina w wielkich sieciach handlowych. Większość sklepów winiarskich oraz winotek oferuje wina węgierskie, w szczególności od czołowych producentów z regionów cieszących się największą popularnością – to jest Tokaju, Egeru, Szekszárdu i Villány. Stopniowo pojawiają się także wina z mniej popularnych, a dających równie dobre wina apelacji Nagy-Somló czy też Mátra. W ostatnich latach ciekawostką jest także wzrost liczby importerów, których głównym profilem jest sprzedaż win węgierskich – szczególnie wielu z nich ma swoją siedzibę w Krakowie. Niewielką, ale coraz bardziej znaczącą niszą jest rynek win organicznych oraz naturalnych. Tu węgierscy producenci święcą największe triumfy, praktycznie każdy z nich w krótkim czasie od debiutu znalazł importera.

Warto wspomnieć również o roli wielkich sieci handlowych, bo to przecież właśnie w nich przeciętny Kowalski zaopatruje się w wino. Z początku dyskonty nie posiadały szczególnie bogatej oferty winiarskiej, jednak wraz z rozwojem rynku i wzrostem popytu zwróciły na nią uwagę, czego efektem jest dziś dominacja tego kanału sprzedaży. Jedna z nich (Lidl) jest największym eksporterem węgierskiego wina, odpowiadając za 30% sprzedanych zagranicą butelek, zaś cykliczne organizowane promocje cieszą się wielką popularnością konsumentów. Od czasu do czasu można tam znaleźć ciekawe węgrzyny pochodzące z małych, rodzinnych winiarni, choć w zdecydowanej większości wypadków półki zapełniają przeciętnej jakości trunki od dużych producentów. Mimo tego, rola dyskontów jest nieoceniona – gdyby nie ona, konsumpcja wina (w tym węgierskiego) nie rosłaby w tak dużym tempie.

Duże znaczenie dla promocji węgrzyna mają festiwale winiarskie w miastach południowej Polski, które ze względu na swoje położenie na ówczesnych szlakach handlowych stanowiły kluczowe punkty w eksporcie wina na stoły dawnej Rzeczypospolitej. Największą popularnością cieszą się organizowane od ponad dekady Dni Węgrzyna & CK Wino, które na stałe wpisały się już w krajobraz imprez odbywających się na krakowskim Małym Rynku. Można tam spróbować win, które znajdziemy w ofercie krakowskich importerów, lecz regularnie pojawiają się także przedstawiciele winiarni czekających na debiut na polskim rynku. Poza wspaniałymi trunkami można tam spróbować też węgierskich kulinariów jak wędliny, langosz, czy kürtöskalács. Podobną rolę pełni Portius Festiwal w Krośnie oraz w mniejszym zakresie – Międzynarodowe Dni Wina w Jaśle. Podczas każdej z tych imprez można spróbować świetnych węgrzynów.

W ostatnich latach da się także zauważyć zmianę strategii w promocji węgierskiego wina za granicą. Większą rolę zyskała Narodowa Rada Społeczności Winiarskich (Hegyközségek Nemzeti Tanácsa), która dzięki finansowemu wsparciu rządu prowadzi aktywną politykę marketingową, czego najbardziej dobitnym przykładem są organizowane wraz z nią degustacje dla branży i konsumentów, które odbywały się w ostatnich latach w Krakowie oraz Warszawie. Imprezy te przyciągnęły wielu odwiedzających, przyczyniły się do zawarcia licznych kontraktów, co przyczyniło się do istotnej poprawy dostępności  węgierskiego wina u polskich importerów. Reklamy producentów i regionów od czasu do czasu znajdujemy także w prasie winiarskiej, stronach internetowych i portalach społecznościowych, natomiast ze względu na dość surowe uwarunkowania prawne w Polsce, nie można tego rodzaju działań prowadzić w przestrzeni publicznej. Brakuje także polskojęzycznych publikacji – książek, albumów, przewodników, które mogłyby przybliżyć świat węgierskich win dość szerokiemu gronu konsumentów, które nie włada językiem angielskim. Ważna jest także edukacja – dzięki niej zrozumiemy, że wino węgierskie przez setki lat bytności stało się doskonałym partnerem dań kuchni polskiej. Warto o tym przekonać się właśnie teraz – w zbilżające się święta Bożego Narodzenia. Wspaniały, wytrawny furmint podkreśli smak ryby, kékfrankos uwypukli bogactwo polskich szynek, natomiast tokajskie aszú stanie się najlepszym towarzyszem szarlotki. Sięgnijmy po węgrzyna, jest on bowiem elementem naszej tradycji kulinarnej. Dobre tradycje należy kultywować. Egészségetekre! (Wasze zdrowie!)

 

Michał Kiss – urodzony w Tarnowie mieszkający na Węgrzech enolog, pasjonat węgierskich win. Jego artykuły są dostępne na stronie http://www.niewinnepodroze.pl/.