Back to top
Publikacja: 19.11.2020
Spotkanie Klubu F: Pandemia nad Wisłą i Dunajem. Początek końca czy koniec początku?

Przebieg epidemii koronawirusa w Polsce i na Węgrzech jest zbliżony, a rządy w Warszawie i Budapeszcie podjęły podobne środki zaradcze – zauważyli eksperci podczas spotkania Klubu F poświęconego pandemii.



Zaproszeni specjaliści wskazywali, że szybka reakcja w obu państwach postawiła solidną tamę rozprzestrzenianiu się zakażeń. Zauważali jednocześnie poważne wyzwania, jakie niesie ze sobą druga fala choroby. 

- Sytuacja w Polsce jest podobna do sytuacji w całej Europie i sytuacji Węgier. Nasze rządy działają bardzo podobnie. Różni nas godzina policyjna, która obowiązuje na Węgrzech – zauważył dr Michał Sutkowski, prodziekan Wydziału Medycznego Uczelni Łazarskiego, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych, który podczas internetowego spotkania Klubu F opowiadał o przebiegu i walce z pandemią koronawirusa w Polsce.

Węgierskimi doświadczeniami dzieliła się z kolei Ágnes Galgóczi, dyrektor Departamentu Epidemiologicznego Narodowego Centrum Zdrowia na Węgrzech (instytucja ta jest odpowiednikiem polskiego Sanepidu). Debatę moderował dziennikarz TVP Antoni Trzmiel (który na początku rozmowy zdradził, że sam przebywa w izolacji, bo zakaził się koronawirusem, a i jeden z gości, który miał uczestniczyć w debacie odwołał swój udział, bo także uległ zakażeniu).

SKUTECZNE OBOSTRZENIA

Rządy Polski i Węgier obrały podobny sposób walki z pandemią już na samym jej początku. Gdy koronawirus był daleko od naszych granic, monitorowano sytuację. Kiedy pojawił się w regionie, Polska jako jeden z pierwszych unijnych krajów zdecydowała się na zamknięcie granic, a gdy nad Wisłą zdiagnozowano pierwsze przypadki zachorowań, polski rząd wprowadził daleko idące obostrzenia. Reakcja gabinetu Viktora Orbána była podobna. – Podczas wiosennej fali pierwsze zachorowanie zdiagnozowano 4 marca u studenta z Iranu. Pierwsze obostrzenia, łącznie z pełnym zakazem opuszczania domów, wprowadzono 11 marca, czyli niecały tydzień po zdiagnozowaniu pierwszego przypadku. Dzięki tym obostrzeniom udało się uniknąć wybuchu zachorowań, a w związku z tym zmniejszyć obciążenie służby zdrowia. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że wtedy system ochrony zdrowia nie był tak przygotowany do sytuacji pandemicznej jak dziś – mówiła Ágnes Galgóczi.

– Także w Polsce obostrzenia zostały wprowadzone bardzo szybko, uzyskały dużą aprobatę społeczną i przyniosły wiosną bardzo duże korzyści dla zahamowania rozwoju pandemii – powiedział dr Sutkowski. Ágnes Galgóczi podkreśliła zaś, że pandemia była czymś, na co żaden kraj na świecie nie był przygotowany.

JASKÓŁKI NADZIEI

Po pierwszej fali nastąpiło luzowanie obostrzeń, ale już wiosną eksperci ostrzegali, że jesienią możemy spodziewać się kolejnej fali zwiększonej liczby zachorowań. Tak też się stało. – Obecnie w całej Europie, także na Węgrzech i w Polsce, mamy do czynienia z niebywale ekspansywną sytuacją jeśli chodzi o koronawirusa. Druga faza koronawirusa, podobnie jak na przykład druga fala hiszpanki, jest zdecydowanie bardziej groźna dla zdrowia publicznego – wyjaśniał dr Michał Sutkowski. – W związku z tym rząd podjął słuszną decyzję o zmianie strategii dotyczącej walki z koronawirusem. Poza obostrzeniami czy zaleceniami sanitarnymi, które powoli, ale przynoszą pewien skutek doszło do zdecydowanie większego włączenia lekarzy rodzinnych w walkę z koronawirusem poprzez testowanie – dodał.

Podczas jesiennej fali zachorowań, obywatele Węgier liczyć muszą się z podobnymi ograniczeniami co Polacy, czyli np. obowiązkiem zakrywania ust i nosa, zamknięciem kin, teatrów czy siłowni, wprowadzeniem nauki zdalnej. Węgrzy mają także całkowity zakaz przebywania poza domem od godz. 20 do 5 rano. Wyjątek stanowią tu osoby pracujące w tym czasie, wychodzące do pracy lub z niej wracające, ale potrzebują specjalnych zaświadczeń. – W Polsce system ochrony zdrowia działa właściwie, zaczynają także skutkować wszystkie te obostrzenia sanitarne wprowadzone przez polski rząd do 29 października, także widać pewne jaskółki nadziei – ocenił dr Sutkowski.

TEST Z SOLIDARNOŚCI

Prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych podkreślał, że bardzo istotne w walce z pandemią jest szybkie zgłaszanie się pacjentów do lekarzy. Zauważa, że pacjenci wciąż unikają kontaktu z lekarzem i wykonywania testów w obawie przed stygmatyzacją i konsekwencjami – izolacją, kwarantanną – dla nich samych i ich rodzin. Ágnes Galgóczi  podkreślała, że przed nami trudne tygodnie i miesiące. – Przewidujemy bardzo trudny okres od jesieni do wiosny, ponieważ na pandemię nakładają się inne choroby, np. grypa. Trzeba się przygotować na to, że wszystkie one znacznie obciążą nasze systemy zdrowia – mówiła.

Dyrektor Departamentu Epidemiologicznego Narodowego Centrum Zdrowia na Węgrzech podkreślała też rolę edukacji i podnoszenia świadomości społecznej, także w kontekście pojawiania się szczepionki na koronawirusa. – Musimy przekonywać nasze społeczeństwa, że te szczepionki są bezpieczne. Tym bardziej jest to ważne, że na Węgrzech – i podejrzewam, że w Polsce jest tak samo: pojawiają się ludzie, którzy twierdzą, że te obowiązkowe szczepienia u dzieci też są zbędne – mówiła.

–  Czy przydałaby się europejska koordynacja? Czy instytucje europejskie trochę nas zawiodły? – dopytywał Antoni Trzmiel. 
– Doświadczenia węgierskie i polskie podobne do siebie, są podobne do doświadczeń europejskich czy światowych. Walka o wiedzę o koronawirusie, walka o świadomość społeczną, walka o respiratory, to było wspólne doświadczenie, które powinno budować nie tylko tradycyjną solidarność między naszymi państwami czy narodami, ale także na pewno dużo większą solidarność europejską. Czy tej solidarności brakuje? Jest jej sporo, ale zawsze w sytuacjach walki o tak wrażliwą rzecz jak zdrowie i życie publiczne tych elementów wspólnotowych, które by wykraczały poza naszą dotychczasową wspólnotę mogło być na pewno więcej. Dotyczy to nie tylko klimatu medycznego, ale politycznego i społecznego obu naszych państw – mówił dr Sutkowski.

I dodał: Przyszłość należy do solidarności europejskiej. Potrzebne jest dzielenie się doświadczeniem każdego z państw dla każdego z ewentualnych beneficjentów dotyczące wszystkiego co wiąże się ze strategią szczepień, z dystrybucją szczepień, z organizacją szczepień, bo to nie samo wynalezienie szczepionki jest istotne, ale wdrożenie jej w skali masowej. Czeka nas bardzo praktyczny test solidarności europejskiej w tym zakresie.


Na zdjęciu u góry Ágnes Galgóczi, dyrektor Departamentu Epidemiologicznego Narodowego Centrum Zdrowia na Węgrzech i dr Michał Sutkowski, prodziekan Wydziału Medycznego Uczelni Łazarskiego. Na dole red. Antoni Trzmiel (TVP)

(wuj)