Back to top
Publikacja: 14.09.2020
Bratanki na rynku pracy
Ekonomia


 

Podczas, gdy węgierski rząd zdecydował o ograniczeniu imigracji zarobkowej, do Polski zjechało co najmniej półtora miliona Ukraińców. Węgry stawiają na intensyfikację rodzimej siły roboczej i stabilne warunki zatrudnienia.

Nad Wisłą bolączką są nieozusowane umowy, na których może pracować nawet co czwarty rodak.

Polska gospodarka jest większa. Na świecie znajdujemy się na 22  miejscu pod względem PKB,  Węgry na 50.  Mamy ponad cztery razy więcej ludności i ponad trzy razy większą powierzchnię. W obu krajach średnia zarobków jest podobna. 5382 zł brutto (1.219 dol.) w Polsce, czyli 3883  (880 dol.) na rękę. Nad Dunajem jest to odpowiednio 403.500 forintów (1.154 dol.) i 275.900 (789 dol.).

 Bezrobocie utrzymuje się na podobnie niskim poziomie - obecnie ok. 6 proc w Polsce, 4.6 na Węgrzech. Przed pandemią nawet odpowiednio - 2.9 i 3.4 według metodologii Eurostatu.

Bolączki elastyczności

  Nawet w liberalnym tygodniku "Newsweek" można przeczytać (artykuł z 2015r.), że " Polaków pracujących na umowach o dzieło czy zlecenie jest coraz więcej. Nie mają prawa do urlopu i ubezpieczenia. Niezależnie od stażu, mogą zostać zwolnieni z dnia na dzień. Jesteśmy europejskimi rekordzistami w tymczasowym zatrudnieniu, a zdaniem ekspertów śmieciówka to bomba z opóźnionym zapłonem”.

Od tego czasu, niestety, wiele się nie zmieniło. Polacy ścigają się w maratonie "śmieciówkowym" z Hiszpanami. Na takich umowach w Polsce pracuje 26.1 proc. rodaków i 26.8 mieszkańców Półwyspu Iberyjskiego (dane z 2018 roku według Eurostatu), choć dla 2007 roku dla Polski było to aż 28 proc.

Węgry mają „uśmieciowienie” rynku pracy na poziomie 8.8 proc., mniej niż Francja, Niemcy czy Włochy.

Dla porównania, w Wielkiej Brytanii ten wskaźnik wynosi 5.6 proc, a kraje takie jak Rumunia, Estonia czy Litwa najwyraźniej w ogóle nie zeszły z drogi czasów, gdy „na dziele” pracowali jedynie nieliczni artyści. Mają ten wskaźnik na poziomie 1-3 proc.

Konieczność w obliczu zmian?

W krajach postkomunistycznych zmiany w sposobach zatrudniania były motywowane potrzebą uelastycznienia rynku pracy. W Polsce w 2000 roku, przy 15 – proc. bezrobociu pozwoliły być może nie doprowadzić do jeszcze większego zaognienia problemu. Umowy śmieciowe zadomowiły się jednak nad Wisłą na dobre. Rząd PiS wprowadził ostatnimi czasy ozusowanie umów zleceń, nie zmieniło to jednak na razie masowego zatrudniania głównie młodych osób na umowach o dzieło przy pracy tak intensywnej, jak na etacie. Na śmieciówkach pracują także osoby z branż rozrywki i kultury (wg GUS, dane z 2017 r. - 37 proc.), opieki zdrowotnej i pomocy społecznej (17 proc.) czy restauracji i hoteli (16 proc.). Polskie prawo za słabo ściga pracodawców, którzy „na dziele” zatrudniają nielegalnie – na czas taki, jak na etacie, często całymi latami.

Dlatego zapewne nad Dunajem w ogłoszeniach o pracę dla Polaków – głównie w sektorze samochodowym- możemy przeczytać: „Stała praca na etacie to w pewnym sensie gwarancja spokojniejszego życia, odkładania składek na późniejsze życie i możliwość snucia planów na późniejsze życie zamiast życia w strachu o to, co przyniesie jutro. Wiele osób, pragnąc znaleźć  w końcu swoje miejsce w zawodzie, podejmuje zatrudnienie na Węgrzech.”

Zapraszamy obcokrajowców

W Polsce z roku na rok rośnie liczba pozwoleń na pobyt dla obcokrajowców. Na początku 2020 roku było ich o 50 tys. więcej niż w poprzednim – 423 tys.

„Z danych Urzędu do Spraw Cudzoziemców wynika, że wśród cudzoziemców, którzy 1 stycznia 2020 r. mieli ważne dokumenty pobytowe, największe grupy stanowili obywatele Ukrainy - 214,7 tys. osób, Białorusi - 25,6 tys. osób, Niemiec - 21,3 tys. osób, oraz Rosji - 12,5 tys. i Wietnamu - 12,1 tys. W dalszej kolejności są obywatele Indii - 9,9 tys., Włoch - 8,5 tys. osób, Chin - 8,5 tys. osób oraz Wielkiej Brytanii - 6,3 tys. i Hiszpanii - 5,9 tys. osób” – czytamy na portalu Prawo.pl.

Na Węgrzech w 2019 roku zarejestrowano 70 – 80 tys. pracowników z zagranicy, w tym ok. 40 tys. Ukraińców, 6 tys. Serbów, 3 tys. Chińczyków, 3 tys. Wietnamczyków i 3 tys. Hindusów.

Okres pandemii sprawił, że wielu obcokrajowców nie mogło stawić się w pracy ze względu na pochodzenie z kraju, który został objęty czerwoną lub żółtą strefą.

Stawiają na efektywność

U bratanków protesty wywołały natomiast zmiany w prawie dotyczące zwiększenia nadgodzin. Przez przeciwników nazwane "Ustawą o niewolnictwie", pozwalają pracodawcom na zapłatę nadgodzin nawet po trzech latach, a przede wszystkim pozwalają zwiększyć długość tej pracy z 250 ustawowych nadgodzin do maksymalnie 400. Innym wyjściem, zdaniem analityków, byłoby wykorzystanie potencjału osób starszych, a także aktywizacja Romów, którzy są największą obecnie mniejszością narodową na Węgrzech.

Na razie rząd postawił na zintensyfikowanie działań obecnych pracowników. Chodzi głównie o zatrudnienie w sektorze motoryzacyjnym, o którym donosiło również cytowane wyżej ogłoszenie. Przemysł ten zarabia dla Węgier 1/3 PKB.

Nasze kraje idą więc nieco innymi ścieżkami rozwoju, ale mają przed sobą podobne wyzwania.

Godna płaca

Zarówno w Polsce jak i na Węgrzech podwyższano ostatnimi czasy mocno płace minimalne, co spotyka się oczywiście z oporem pracodawców, natomiast cieszy pracowników i związki zawodowe. Tak  rząd Orbana jak i Morawieckiego odwraca trend „taniej siły roboczej z Europy Wschodniej”. Niskie pensje może sprawiają, że zagranicznym korporacjom opłaca się stawiać w tych krajach fabryki, ale na dłuższą metę są nieefektywne. Skłaniają do emigracji, obniżają demografię, nie przyczyniają się do „rozkręcenia” rynku wewnętrznego.

Dlatego tak nad Dunajem jak i nad Wisłą obecne rządy zdecydowały się na to, by sukcesywnie podwyższać pensję minimalną. Jest to instrument do tego, by pracownicy otrzymywali wyższe zarobki zarówno w firmach z kapitałem zagranicznym, rodzimym jak i w administracji.

W 2021 płaca minimalna w Polsce będzie wynosić 2800 zł. To najnowsza decyzja rządu z 31 sierpnia. Na Węgrzech płaca minimalna w 2020 roku wynosi 161 000 forintów, natomiast minimalna płaca dla „profesjonalistów” to 210,600ft.

Płace minimalne rosną już od dłuższego czasu. 1 stycznia 2024 roku zgodnie z zapowiedziami premiera Mateusza Morawieckiego w Polsce ma ona osiągnąć 4000 zł. Wysoki wzrost został zanotowany pomiędzy 2019 a 2020 rokiem – z 2250 do 2600 PLN.

Na Węgrzech  w 2019 roku płaca minimalna wynosiła 149000 ft, od 2018 roku nastąpił wzrost o 8 proc.

Tą drogą idą wspólnie oba państwa, aby zmniejszyć emigrację, zapewnić godne warunki egzystencji, ale także zminimalizować konieczność przyjmowania imigrantów na nieobsadzone przez Polaków czy Węgrów  dotychczas miejsca pracy, za których pensje w tych krajach nie można było utrzymać siebie i swoich rodzin.

 

Dominika Kaźmierczyk. Dziennikarz, socjolog. Pracowała m.in. w "Dziennik. Gazeta Prawna", dzienniku "Polska", współpracowała z "Rzeczpospolitą", "Do Rzeczy" i in. Specjalizuje się w tematyce społecznej.