Back to top
Publikacja: 28.04.2020
Przegląd tygodników znad Wisły Zofii Magdziak
Polityka


Końcówka kwietnia mija w Polsce pod znakiem przygotowań do wyborów oraz, niezmiennie, walki ze skutkami epidemii koronawirusa. Prawie dwa miesiące od momentu odnotowania pierwszego przypadku zachorowania w Polsce, rząd wprowadza kolejne etapy odmrażania gospodarki, ale także koordynuje pracy służby zdrowia i planuje egzaminy szkolne. Zobaczmy, co o tych sprawach piszą gazety!


Polska w czasie epidemii

Pierwsze strony niemal wszystkich gazet poświęcone są epidemii i jej skutkom dla polskiego społeczeństwa. Prawicowy tygodnik „Sieci” w tekście "Walczyłem o każdy oddech" opisuje, jak wyglądają zmagania lekarzy, którzy walczą o zdrowie i życie osób zakażonych. "Gdyby ludzie zobaczyli, jak chorzy na COVID-19 walczą o każdy oddech, nie podejmowaliby ryzykownych zachowań. Tak uważają ci, którzy ciężko przeszli infekcję. Im więcej wiemy o koronawirusie, tym bardziej mamy powody, by się go obawiać" – czytamy na łamach gazety. W tekście Maja Narbutt opisuje, w jaki sposób choroba 29-letniego ministra środowiska Michała Wosia uświadomiła Polakom, że chorują nie tylko osoby starsze, ale też młode i silne. „Uważano, że koronawirus jest groźny przede wszystkim dla ludzi starszych, z chorobami współistniejącymi. Od tego czasu zmieniło się sporo. Minister Woś wyzdrowiał i jako ozdrowieniec oddał osocze, które ma pomóc chorym w zwalczeniu infekcji. Coraz powszechniejsza jest też wiedza, że koronawirus może być śmiertelnie niebezpieczny dla ludzi w każdym wieku” – opisuje dziennikarka.

"Dziennik Gazeta Prawna" pisze natomiast o trudnościach, jakie oznacza dla dzieci nauczanie zdalne. Z powodu epidemii od 12 marca zajęcia stacjonarne w szkołach są bowiem zawieszone, a dzieci uczą się w domu, nauczyciele zaś prowadzą lekcje przez internet. „Co czwarty Polak jest zdania, ze zdalna edukacja obciąża uczniów bardziej niż ta tradycyjna. (…) Mimo to 63 proc. przepytanych osób z dziećmi uważa, że taki sposób uczenia jest dobry. Głównie dlatego, ze w ogóle jest” – podkreślają w tekście Klara Klinger i Patrycja Otto. „Wśród największych wad Polacy wymieniają zwiększenie obciążenia dzieci nauką, to zaobserwowało 25 proc. badanych. Jedna piąta mówi zaś o brakach w wyposażeniu” – analizują sondaże dziennikarki.

Tymczasem na łamach "Gościa Niedzielnego" niedawno mianowana na stanowisko wicepremiera, minister rozwoju Jadwiga Emilewicz mówi o kolejnych rządowych programach wsparcia firm, pakietach mieszkaniowym i farmaceutycznym oraz o szansie, jaką pandemia stworzyła dla polskiej gospodarki. – Pierwsza faza znoszenia restrykcji nie odnosi się wprost do gospodarki. Ma nam wpoić nowe nawyki, nauczyć życia z koronawirusem, nowej normalności, czyli właśnie chodzenia w maseczkach, mycia rąk czy zachowywania odpowiedniej odległości od innych osób. Dopiero w kolejnych fazach będą znoszone restrykcje bezpośrednio dotykające gospodarkę – najpierw handel, potem szeroko rozumiane usługi, a na koniec infrastrukturę związaną z czasem wolnym – tłumaczy minister Emilewicz w wywiadzie. Wicepremier mówił też o kolejnych pakietach ustaw, które mają wesprzeć przedsiębiorców w czasie kryzysu (dotychczas rząd wprowadził już dwa takie pakiet).

– W ramach trzeciej odsłony tarczy antykryzysowej chcemy wprowadzić pakiet rozwiązań adresowany do różnych grup. Dla przedsiębiorców będzie nowy fundusz w Banku Gospodarstwa Krajowego dopłat do odsetek, który pomoże firmom mającym trudności w spłacaniu kredytów. Drugim elementem będzie wsparcie samorządów (…) Pracujemy także nad mechanizmami mającymi uchronić duże polskie firmy przed przejmowaniem przez zagraniczne fundusze – analizuje wicepremier.
W "Gazecie Polskiej" Maciej Kożuszek analizuje natomiast, jak Unia Europejska radzi sobie z walką z epidemią. "Choć odpowiedź instytucji europejskich na pandemię koronawirusa pozostawia wiele do życzenia, urzędnicy Komisji Europejskiej z Verą Jourovą na czele znaleźli czas, by pouczać Polskę w kwestii praworządności i tego, jak radzimy sobie z pandemią" – opisuje dziennikarz. Następnie Kożuszek zwraca uwagę, na brak refleksji w wśród unijnych urzędników. „Ktoś w nastroju do żartów mógłby powiedzieć, że gdyby nie kolejne naciski i wypowiedzi grillujące Polskę, to wielu Europejczyków mogłoby się zastanawiać, czy instytucje europejskie w ogóle jeszcze działają podczas pandemii koronawirusa. Mniej śmieszne jest już to, że Bruksela wydaje się być otoczoną fosą i grubym murem ideologicznego zacietrzewienia i monotonnych formułek, które kompletnie się nie zmieniają, niezależnie od wszystkiego, co dzieje się na zewnątrz. Pesymistyczny wniosek jest taki: skoro pandemia i związany z nią potężny kryzys nie zmieniły podejścia, a nawet retoryki unijnego centrum, to trudno się spodziewać, by zmieniły je jakiekolwiek działania czy chęć dialogu ze strony polskiego rządu” – podkreśla dziennikarz.

Wybory i bojkot opozycji
W polskich mediach króluje także temat wyborów prezydenckich, które w tym i tak już trudnym okresie, stanowią dodatkowe źródło konfliktu. Rządzące Prawo i Sprawiedliwość chce bowiem, zgodnie z konstytucją, przeprowadzić wybory prezydenckie w maju. Ze względów bezpieczeństwa skłania się jednak do przeprowadzenia wyborów w formie korespondencyjnej. Na to rozwiązanie nie zgadza się jednak opozycja, która krytykuje PiS za dążenie do przeprowadzenia wyborów i szuka sposobów, na przełożenie głosowania, argumentując to dobrem Polaków.Nie ma dowodów, że wybory korespondencyjne zwiększają ryzyko zachorowań na koronawirusa – przekonuje tymczasem w rozmowie z „DGP” minister zdrowia Łukasz Szumowski. Jak tłumaczy minister zdrowia, w pełni bezpieczne tradycyjne wybory, mogą odbyć się dopiero za dwa lata, ale opozycja odrzuca tę rekomendację. – A w takiej sytuacji bezpieczniejszą formą wyborów jest forma korespondencyjna i myślę, że trudno z tym dyskutować – dodaje Szumowski. Jednocześnie polityk zauważa, że jeśli wybory mają zostać przeniesione, to musi zostać zmieniona konstytucja, albo wprowadzony jeden ze stanów nadzwyczajnych przewidzianych w konstytucji. Ta druga możliwość jest jednak ograniczona. – Przecież nie będziemy wprowadzać, co chwilę stanu nadzwyczajnego i ciągle go przedłużać. To mało poważne – podkreśla minister.

A jak na pomysł przeprowadzenia wyborów w formie korespondencyjnej widzi spółka, która miałaby w znacznym stopniu za nie odpowiadać? "Doręczenie 30 mln pakietów wyborczych nie przekracza naszych możliwości – mówią „Do Rzeczy” szefowie największych związków zawodowych Poczty Polskiej. Zwracają jednak uwagę na braki kadrowe, logistyczne i brak przepisów. Ich zdaniem największym przeciwnikiem jest czas" – czytamy na łamach tygodnika. Kwestia logistyki to jednak jedna strona medalu, drugą jest bezpieczeństwo listonoszy. „Jak poinformowała nas rzecznik prasowa Poczty Polskiej, do tej pory pracownicy Poczty otrzymali ponad 128 tys. sztuk żeli do dezynfekcji rąk o pojemności 30 ml, blisko 260 tys. sztuk żeli do dezynfekcji rąk o pojemności 100 ml, ponad 64 tys. litrów płynów do dezynfekcji rąk i powierzchni, ponad 1,5 mln par rękawiczek jednorazowego użytku, blisko 230 tys. maseczek wielokrotnego użytku z możliwością prania i ponad 400 tys. sztuk maseczek jednorazowych” – opisuje dziennikarz Wojciech Wybranowski. Do tego dochodzą jeszcze kwestie techniczne – co w wypadku uszkodzenia skrzynki pocztowej, lub uszkodzenia pakietu wyborczego? Na rozwiązanie tych wątpliwości rząd ma zaledwie dwa tygodnie.
Tymczasem w tekście "Bojkot kontra bojkot bojkotu" w „Gazecie Polskiej”, Piotr Lisiewicz analizuje inny aspekty wyborczego zamieszania, a mianowicie postawę opozycji. Kandydatka największej opozycyjnej partii – Koalicji Obywatelskiej – Małgorzata Kidawa-Błońska wezwała do bojkotu wyborów, ale nie wycofała swojej kandydatury. Bojkot bojkotu ogłosiły Polskie Stronnictwo Ludowe i Lewica. Z kolei znajomi Szymona Hołowni (dziennikarz, kandydat niezależny - red.) przedstawili sondaż, z którego wynika, że wygra on wybory. Odpowiedź na to, czy wierzy w to sam Hołownia, Polacy otrzymali, gdy zapowiedział on, że nawet gdy wygra, zażąda unieważnienia wyborów. Tego chaosu nie mógł znieść Roman Giertych (prawnik i polityk, bliski Koalicji Obywatelskiej - red.), który przedstawił wspólny plan dla opozycji – unieważnić wybory, jeśli wygra obecny prezydent Andrzej Duda, a nie unieważniać, jeżeli przegra – opisuje sytuację Lisiewicz, wymieniając liczne przykłady chaotycznego zachowania polityków opozycji.

Prezydent: Skupiliśmy się na polskich rodzinach

Na szczególną uwagę zasługuje wywiad z prezydentem Andrzejem Dudą, który ukazał się na łamach „Gazety Polskiej”.  – Wszyscy ci, którzy mówią, że wybory są groźne dla Polaków, powinni zrozumieć, jak groźny jest brak wyborów, bo jego konsekwencją będzie paraliż państwa. Będą potrzebne nowe przepisy – potrzebne do walki z epidemią czy wywołanym przez nią kryzysem gospodarczym, nowe rozwiązania pomocowe, ale nie będą mogły wejść w życie. Wybory to nie tylko święto demokracji, to przede wszystkim nasz obowiązek zapewnienia sobie skutecznego działania państwa. Jeśli nie wybierzemy prezydenta, to kraj pogrąży się w chaosie. Może opozycji podoba się taka perspektywa, ale dla obywateli, dla zwykłych ludzi, ona będzie dramatyczna – tłumaczy prezydent w rozmowie z dziennikarzami. Jak podkreśla w wywiadzie Andrzej Duda, jego zdaniem politycy partii opozycyjnych wciąż nie pogodzili się z utratą władzy i przegranymi wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi w 2015 r. – Przez pięć lat jej jedynym programem politycznym była walka ze Zjednoczoną Prawicą. Nie przedstawili Polakom żadnej oferty. W tym samym czasie Zjednoczona prawica realizowała swój program. Skupiliśmy się na sumiennym wcielaniu w życie naszych obietnic, z których większość była adresowana do polskich rodzin, nakierowana na podniesienie jakości ich życia. I to się w ogromnym stopniu udało. Polacy to odczuli, skorzystali z naszych programów społecznych, które zmieniły ich życie. Jestem z tego naprawdę dumny – podkreśla polityk.

 

Pandemia fake newsów

"Rzeczpospolita" pisze natomiast o "pandemii fake newsów", które zalewają Europę. "Rosja i Chiny na masową skalę prowadzą akcję dezinformacji o pandemii – wynika z dokumentu unijnej dyplomacji, do którego dotarła >>Rzeczpospolita<<" – czytamy. Jak opisuje Anna Słojewska, raport przygotował Stratcom – specjalna komórka Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych, której celem jest walka z dezinformacją. „Z dokumentu wynika, że wspierane przez Kreml media budują w Europie narrację, która ma dowieść, że Unia nie radzi sobie z pandemią i grozi jej rozpad (…) Drugim wątkiem powielanym przez obecne w UE rosyjskie media są fałszywe informacje o charakterze samej epidemii, mające wprowadzać w błąd, podawać w wątpliwość sens zaleceń naukowców i władz” – czytamy. O "rosyjskiej cyberdezinformacji nad Wisłą” pisze także na łamach "DGP" Maciej Miłosz, przypominając atak hakerski na wojskową  uczelnię w Warszawie, który miał miejsce w ubiegłym tygodniu. Na stronie Akademii Sztuki Wojennej pojawił się list do dowódców i żołnierzy, rzekomo napisany przez rektora uczelni, generała Ryszarda Parafianowicza. Co było w dokumencie? Zawierał on krytykę pod adresem NATO oraz USA. "Nastąpiła amerykańska okupacja tak zwana dobrowolna, ale dla nas przymusowa" – napisano w liście. "To ostatni przykład tego, jak Rosjanie chcą siać zamęt wokół Wojska Polskiego. Środki są proste, ale skutki mogą być bardzo poważne" – relacjonuje dziennikarz.

Nadzieja w Kościele

O tym jak polski Kościół pomaga walczyć z epidemią i jej skutkami pisze natomiast na łamach „Gościa Niedzielnego” Szymon Babuchowski. „W całym kraju mnożą się kościelne inicjatywy pomocy potrzebującym” – relacjonuje dziennikarz i wymienia. „Sto respiratorów i 10 tys. kombinezonów ochronnych zamówionych przez Caritas dla polskich szpitali w ramach akcji Wdzięczni Medykom, współpraca diecezjalnych Caritas z lokalnymi instytucjami i firmami w niesieniu pomocy seniorom, jałmużna postna księży archidiecezji katowickiej, którzy przekazali 400 tys. zł na rzecz śląskich szpitali, abp Grzegorz Ryś ofiarujący środki swojej archidiecezji i organizujący zbiórkę funduszy na zakup respiratorów, inicjatywa abp. Józefa Kupnego, by tworzyć >>parafialne tarcze antykryzysowe<<, siostry dominikanki, które pojechały służyć podopiecznym bocheńskiego domu pomocy społecznej, gdzie stwierdzono COVID-19 – to tylko niektóre formy obecności polskiego Kościoła wśród potrzebujących w czasach pandemii” – czytamy. „A przecież

obok materialnej pomocy jest jeszcze ta duchowa, mniej spektakularna i sprawowana w warunkach wymagających dużej rozwagi, a czasem także kreatywności” – dodaje dziennikarz, zwracając jednocześnie uwagę na liczne środowiska, które mimo tych działań krytykują Kościół za brak inicjatyw pomocowych.

Biały kruk odkryty po 500 latach

Również na łamach „Rzeczpospolitej” Marek Kozubal pisze o odnalezieniu łacińskiego dzieła, z którego tłumaczono najstarszą wydaną drukiem książkę w języku polskim. „Wydane po łacinie >>Ecclesiastes<< Króla Salomona odkrył mecenas Przemysław J. Bloch z Nowego Jorku. Książka wyszła w Krakowie w 1522 r. z drukarni Hieronima Wietora. Bloch trafił na to wydanie na aukcji internetowej, zabytek otrzymał z Węgier – opisuje dziennikarz. Autentyczność dzieła potwierdzili naukowcy z Biblioteki Narodowej w Warszawie. „Najstarszą kompletną polską książką jest >>Eklezjastes<< Króla Salomona w przekładzie Hieronima z Wielunia z 1522 r. W przedmowie Wietor wspomniał, że wcześniej wydał dzieło po łacinie, a piękno treści spowodowało chęć przełożenia jej na polski. Ta wzmianka była jedynym śladem po podstawie tłumaczenia. Dyrektor Biblioteki Narodowej dr Tomasz Makowski uważa, że odkrycie wzbogaca wiedzę o renesansowej Polsce. A dr Anna Lenartowicz-Zagrodna z Uniwersytetu Łódzkiego dodaje, że teraz możemy prześledzić, jak pracował polski tłumacz i w jakim stopniu wpłynął na rozwój naszego języka” – relacjonuje Kozubal.

Magyar barátainkhoz: Tusknak kell bocsánatot kérnie

Tymczasem na łamach „Sieci” ukazał się list, będący komentarzem do kontrowersyjnego zachowania byłego szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska wobec węgierskich władz. Były premier Polski w skandalicznej wypowiedzi porównał bowiem premiera Viktora Orbana do jednego z twórców nazizmu – Carla Schmitta. W odpowiedzi, węgierskie media przypomniały trudną przeszłość rodziny Donalda Tuska, w tym historię dziadka polityka, który służył w Wehrmachcie. Węgrzy zwrócili tym samym uwagę, że Tusk nie powinien sięgać po tego typu porównania.
Jedna z polskich gazet wezwała z tego powodu węgierskich dziennikarzy, aby przeprosili Donalda Tuska za podanie informacji o jego przeszłości rodzinnej. Z opinią tą nie zgadza się redaktor naczelny tygodnika „Sieci” Jacek Karnowski, który tłumaczy, dlaczego to polski polityk powinien przeprosić Węgrów. „Redakcja portalu wPolityce.pl chce przesłać wyrazy solidarności naszym przyjaciołom z Węgier. Zwracamy uwagę, że działania założonego przez Niemców tabloidu są próbą odwrócenia uwagi od sprawy naprawdę skandalicznej, czyli od tych wypowiedzi Donalda Tuska, w których snuje pośrednie, acz czytelne analogie między obecnymi władzami Węgier a III Rzeszą. To język niedopuszczalny, oparty na manipulacji, w istocie poniżający ofiary nazistowskich Niemiec. Podkreślamy, że w swoim stanowisku Donald Tusk jest odosobniony” – zapewnia Karnowski na łamach „Sieci” i w internetowym serwisie gazety – wpolityce.pl.