Back to top
Publikacja: 22.04.2020
Przegląd tygodników znad Wisły Zofii Magdziak
Polityka


Polska zmaga się z epidemią i zagrażającym całej Europie kryzysem gospodarczym. Na drugim planie trwa polityczny spór o wybory prezydenckie, które zgodnie z Konstytucją powinny odbyć się już 10 maja. Zobaczmy co o tej sytuacji piszą polskie gazety!

 

Polityka i nie tylko

"Biznes ruszył po tarczę" –  informuje już na pierwszej stronie dziennik "Rzeczpospolita". "Ponad 70 proc. firm zamierza skorzystać z rządowego pakietu pomocy w walce z kryzysem pandemii, choć jego przydatność ograniczają liczne luki i procedury" – opisuje Anita Błaszczak, analizując dobre i złe strony rządowego programu wspierającego przedsiębiorąc. Wprowadzona w ekspresowych tempie "Tarcza Antykryzysowa" ma bowiem wady, które jednak już w niedługim czasie powinny naprawić nowelizacje przyjęte przez rządzących. „W najbliższych dniach, gdy tarcza antykryzysowa 2.0 rozszerzy zasięg wsparcia i wystartuje uruchamiana przez Polski Fundusz Rozwoju tarcza finansowa, liczba przedsiębiorstw szukających w nich ratunku przed skutkami

pandemii powinna szybko się zwiększyć” – tłumaczy Błaszczak. Co się zmienia? Najważniejsze zmiany dotyczą rozszerzenia możliwości zwolnienia z zapłaty składek na ubezpieczenie społeczne oraz rozszerzania uprawnień do otrzymywania tzw. świadczenia postojowego (świadczenie, które ma rekompensować utratę przychodów z prowadzonej działalności gospodarczej). – Z zadowoleniem przyjmuję zniesienie limitu przychodów przy ulgach w składkach dla samozatrudnionych, bo upraszcza to i przyspiesza udzielanie wsparcia. Tarcza jest w wielu miejscach niedopracowana, ale na obronę rządu można powiedzieć, że była przygotowywana w bardzo krótkim czasie, aby jak najwcześniej uruchomić wsparcie dla biznesu – komentuje dla „Rz” Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.

Tymczasem Aleksandra Ptak-Iglewska ostrzega, że do listy tegorocznych zagrożeń dołączą niedługo brak wody i pracowników sezonowych. „W tym roku wody brakuje jeszcze bardziej niż w poprzednim sezonie. Eksperci i rolnicy już alarmują, że sytuacja jest najgorsza od lat. Rośliny nie będą miały wody do ukorzenienia się i wzrostu, tymczasem klimatolodzy zapowiadają, że do czerwca raczej nie popada. Wyschnięte rzeki będą też latem potężnym problemem dla elektrowni, które potrzebują wody do chłodzenia. Już dziś rolnikom brakuje pracowników sezonowych. Ukraińcy wrócili do siebie, a zamknięte granice utrudniają powrót. Cała Europa szuka rozwiązań, w Polsce rolnicy chcą wpuszczania sąsiadów” – relacjonuje Ptak-Iglewska.

Danuta Walewska pisze natomiast o tanich lotach, z których Polacy będą mogli korzystać prawdopodobnie od 3 maja. „Od maja większość linii w Europie na próbę uruchomi część połączeń, a prezes Ryanaira Michael O’Leary zapowiada wojnę cenową. Nie wchodzą jednak na razie w grę loty długodystansowe i wciąż wiele osób będzie się obawiało wsiąść do  samolotu. W efekcie ruch w Europie w tym roku będzie mniejszy nawet o połowę” – czytamy.

Tymczasem przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel w rozmowie z „Rzeczpospolitą” przyznaje, że Unia Europejska z pewnym opóźnieniem zareagowała na kryzys jakie niesie ze sobą epidemia koronawirusa.  – Przyznaję, że na początku nie każdy, nie wszędzie i nie od razu docenił, jak poważne jest zagrożenie. Ale pamiętam, że mieliśmy pierwszą Radę Europejską w kryzysie 10 marca, a potem bardzo szybko niektóre państwa członkowskie wprowadzały decyzje bez koordynacji. To dlatego Komisja Europejska próbowała temu nadać jakiś kierunek, żeby mieć pewność, że nie blokujemy przemieszczania się obywateli w sytuacjach absolutnie koniecznych oraz że zapewniamy ruch towarów. I udało się to: w ciągu kilku dni wprowadzono „zielone korytarze”, które zapewniają równowagę między koniecznością ograniczenia epidemii a zachowaniem ruchu towarów – tłumaczy Michel. Zapytany, czy kryzys pokazuje, że Europa powinna być bardziej samowystarczalna niż obecnie, polityk odpowiedział: „Czasem byliśmy może zbyt naiwni. Na przykład europejskie firmy produkują dla Chin sprzęt, na którym Chiny produkują maseczki, których potrzebujemy w Europie. Potrzebujemy bardziej ambitnej polityki przemysłowej, potrzebujemy wsparcia dla małych i średnich przedsiębiorstw. Na przyszłość musimy sobie postawić pytanie o naszą odporność na kryzysy. Błędem byłoby uznanie, że wszystko jest w porządku. Powinniśmy być bardziej niezależni, produkować więcej w Europie. Ale nie kierować się protekcjonizmem”.

 

Dziennik Gazeta Prawna” szeroko pisze natomiast o dziwnym zachowaniu największej partii opozycyjnej – Koalicji Obywatelskiej w kwestii wyborów prezydenckich. W ostatnich tygodniach trwa bowiem debata nad formą przeprowadzenia głosowania, tak aby było ono bezpieczne dla obywateli. Koalicja Obywatelska z jednej strony nie wycofuje jednak swojej kandydatki na prezydenta – Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, ale z drugiej strony nie bierze udziału w przygotowaniach do wyborów. "W komisjach wyborczych zabraknie przedstawicieli kandydatki KO. Pozostali pozgłaszali swoich ludzi. Najwięcej komitet Andrzeja Dudy" – opisuje na łamach "DGP" Tomasz Żółciak. „Zdaniem posła PiS Radosława Fogla opozycja z jednej strony bojkotuje wybory, a z drugiej – wciąż promuje kandydatów, np. poprzez spoty czy billboardy finansowane przez komitety wyborcze. – Fakt, że zgłaszają się ludzie do prac w komisjach także od kandydatów opozycyjnych, świadczy o tym, że wszyscy mają świadomość tego, iż te wybory się odbędą. Natomiast fakt, że musimy rozmawia o legitymizowaniu tych wyborów, jest dość zaskakującym ujęciem tematu – ocenia” – czytamy. – Jestem przekonany, ze wybory korespondencyjne da się przeprowadzić bezpiecznie. Niech wygra ten, kto ma poparcie, i niech obywatele rozliczają te władzę z jej działań podejmowanych w tych trudnych czasach –  komentuje tymczasem kilka stron dalej wiceszef Kancelarii Prezydenta Paweł Mucha. Polityk w wywiadzie dla „DGP” podkreśla: „Potrzebujemy

bezpiecznego głosowania korespondencyjnego i stabilnej władzy”.

Również na łamach dziennika, minister ds. Unii Europejskiej Konrad Szymański tłumaczy, że  obecnie UE odgrywa coraz poważniejszą rolę w walce z kryzysem, ale główny ciężar wychodzenia z zapaści i ratowania miejsc pracy pozostaje na barkach państw członkowskich. – To, jak Unia zachowa się w obliczu kryzysu, ma kluczowe znaczenie dla jej przyszłości. Pandemia jest dziś najpoważniejszym wyzwaniem dla państw członkowskich. Dlatego, podobnie jak Francja czy Włochy, Polska naciska na jak najszersze zaangażowanie UE w walkę z kryzysem – podkreśla Szymański. Pandemia dotyka na wciąż nieznaną dokładnie skalę wszystkie kraje UE. Jesteśmy wszyscy uczestnikami wspólnego rynku, mocno zintegrowani i współzależni gospodarczo. Południe ma uzasadnione oczekiwania. Polska zwraca uwagę, że odpowiedz UE musi być adekwatna, także po to, by Unia nie wyszła z tego kryzysu osłabiona, by potwierdziła swoją rolę. Nie zgodzimy się jednak na budżet, który będzie dyskryminacyjny dla Europy Środkowej. Działania oparte na instrumentach finansowych mają wielką rolą do odegrania. Zwracamy jednak uwagę, że najbardziej użyteczna polityka UE o antykryzysowym charakterze jest polityką spójności – tłumaczy minister.


"Gazeta Polska" o testamencie Lecha Kaczyńskiego

– Bez śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego nie doszłoby do utworzenia siły politycznej racjonalnie przeciwstawiającej się postkomunizmowi – mówi na łamach „Gazety Polskiej” prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński, wspominając swojego brata. –  Dzięki jego aktywności i pozycji mogliśmy powołać do życia Prawo i Sprawiedliwość. Bez Leszka ów zamysł nie miałby szans,a prawica w Polsce pozostałaby rozbita i przegrana. Świętej Pamięci Prezydent Lech Kaczyński wpisał się w historię naszej Ojczyzny jako jedna z najwybitniejszych postaci jej nowoczesnych dziejów – opowiada Jarosław Kaczyński, kilka dni po 10. rocznicy śmierci i pogrzebu prezydenta Kaczyńskiego. Prezes PiS odnosi się także do bieżącej sytuacji politycznej w kraju, która w niektórych aspektach nie zmieniła się od 2010 roku, kiedy zginął śp. Lech Kaczyński. – Dzisiejsza opozycja, a za prezydentury  mojego śp. Brata obóz rządzący, po prostu nie akceptuje demokracji. O akceptowaniu demokracji możemy mówić wówczas, gdy uczestnik życia publicznego przyjmuje, że może rządzić, ale może też być w opozycji, i wszyscy działający legalnie mogą ubiegać się o zdobycie większości i tym samym możliwości realizacji własnych programów, choć one mogą się innym stronom życia politycznego bardzo nie podobać. Tymczasem opozycja w Polsce nie przyjmuje tego do wiadomości i nie jest w stanie zaakceptować konsekwencji rozstrzygnięć wyborczych. Mówi o tym, że nie mamy demokratycznego mandatu, że chcemy zniszczyć demokrację. Choć nie ma do tego najmniejszych przesłanek. Swego czasu wydano nawet zakaz współpracy z nami, sięgający także władzy samorządowej (...) To nie jest normalna sytuacja dla państwa demokratycznego – tłumaczy Jarosław Kaczyński na łamach „GP”.

 

Również na łamach  „Gazety Polskiej” Sylwia Kołodyńska pokazuje jak w czasie epidemii „kultura zapukała do drzwi Polaków”. „Wiele platform udostępniło tysiące darmowych ebooków i audiobooków. Filmowe hity przeszły z kinowych sal wprost na VOD. Teatry udostępniły swoje przedstawienia do darmowego oglądania w sieci. Często krótko po premierach. To wielka, trudna do porównania z czymkolwiek w historii, rewolucja w świecie kultury” – wymienia dziennikarka.

– Nigdy kultura w internecie nie zastąpi tej na żywo. Warunki jej odbioru mają ogromne znaczenie i jeśli są najlepsze, to wtedy można mówić o celebracji. Wydarzenia on-line z nimi nie wygrają. Ale warto zwrócić uwagę na fakt, że zamknięci w domach, nagle obdarowani czasem, być może po raz pierwszy mamy okazję ją zgłębiać, świadomie jej poszukiwać, pochylać się nad nią z należytą uważnością. Przejście z dnia na dzień do świata wirtualnego to duża rewolucja i oprócz niepokoju niesie jednak ożywienie. Odbiorcy dostali  duży wachlarz oferty on-line, a twórcy zostali zmuszeni do większej kreatywności, szukania nowego języka. Wyścig już się zaczął – tłumaczy na łamach „GP” Arkadiusz Gołębiewski, reżyser filmowy i dyrektor festiwalu filmów dokumentalnych „Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci”.

 

"Twór natury czy broń biologiczna?"

Tygodnik "Sieci" w okładkowym tekście analizuje natomiast skąd wziął się koronawirus, który sparaliżował dosłownie cały świat. "Nie ma żadnych przekonujących dowodów na to, że koronawirus, który wywołał światową pandemię ciężkiego zapalenia płuc, został stworzony w wojskowym laboratorium. Przeciwnie, większość badań naukowych wskazuje, że pojawił się naturalnie, przeskakując na człowieka ze zwierząt. Jednak trudno się dziwić temu, że wielu widzi w koronawirusie broń biologiczną. Chiny przez wiele tygodni ukrywały przed światem informacje o nowym zagrożeniu i dlatego nie wszyscy wierzą w ich dobre intencje" –  pisze Konrad Kołodziejski.

„Główną poszlaką, która ma dowodzić, że koronawirus jest chińską bronią biologiczną, stało się istnienie w mieście Wuhan laboratorium bakteriologicznego, w którym prowadzi się badania nad najbardziej śmiercionośnymi patogenami, m.in. wirusem eboli oraz SARS. Laboratorium należy do niewielkiej grupy 54 podobnych ośrodków na świecie spełniających najostrzejsze wymogi BSL-4 (biosafety level 4 – czyli najwyższy, czwarty, poziom bezpieczeństwa). Ośrodek w Wuhanie jest stosunkowo nowy, działa dopiero od dwóch lat. Laboratorium znajduje się zaledwie 30 km od targu rybnego w Wuhanie, gdzie jakoby (przynajmniej do niedawna tak uważano) pojawiły się pierwsze zakażenia nowym wirusem. Połączenie tych faktów pozwoliło łatwo sformułować hipotezę, że wirus jest dziełem chińskich naukowców i wymknął się im spod kontroli” – czytamy dalej.

Pozostając w temacie epidemii, kilka stron dalej Marek Pyza i Marcin Wikło piszą o "trybie awaryjnym", w jaki pracuje obecnie polskie państwo. "Mierzymy się jako państwo z czymś, co jeszcze pół roku temu trudno było sobie wyobrazić. Kiedy i jak z tego wyjdziemy?" – pytają dziennikarze i analizują możliwe scenariusze.”Nikt nie był na to przygotowany – to zdanie powtarzane przez każdego z naszych rozmówców kusi, by używać go jako wytłumaczenie błędów i niedociągnięć, których w pierwszych tygodniach walki ze skutkami epidemii koronawirusa trochę jednak było. Z drugiej strony, owo stwierdzenie jest przecież najprawdziwszą prawdą. Dlatego działania w wielu obszarach to lepiej lub gorzej zaplanowana improwizacja, a ich weryfikacja nadejdzie szybko” – piszą Pyza i Wikło. „W ostatnich kilku tygodniach państwo działa w trybie specjalnym. Narady, konsultacje, szybkie pisanie ustaw. Celem podstawowym, który udaje się realizować, przynajmniej na razie, było zapanowanie nad dynamiką zachorowań na COVID-19 na tyle, by dać systemowi ochrony zdrowia szansę na leczenie na bieżąco. To się udało” – czytamy dalej.

 

Stanisław Janecki na łamach "Sieci" wraca natomiast do tematu wyboru i opozycji, która waha się jak podejść do majowego głosowania. "Żaden z kandydatów opozycji nie zbojkotuje wyborów, tym bardziej że nie ma między nimi nawet odrobiny solidarności” – tłumaczy dziennikarz. „Gdy Małgorzata Kidawa-Błońska wezwała do bojkotu wyborów prezydenckich, żaden z pozostałych kandydatów opozycji jej nie poparł. Uznano to za oznakę słabości kandydatki Platformy Obywatelskiej, a nie rozwiązanie do przyjęcia. Owszem Władysław Kosiniak-Kamysz, Robert Biedroń, Szymon Hołownia i Krzysztof Bosak prześcigali się w obrzydzaniu wyborów w konstytucyjnym terminie i w wymyślaniu coraz okropniejszych określeń na to, czym będą, gdy do nich dojdzie, ale nie podjęli wezwania do popełnienia politycznego samobójstwa” – pisze dalej Janecki i dodaje: „Nie mogąc liczyć na bojkot i solidarność, wszyscy opozycyjni kandydaci i ich polityczne zaplecza będą się starali jak najwięcej ugrać kosztem swoich >>kolegów<<. Andrzejowi Dudzie głosów nie odbiorą, a każdy z nich może się wzmocnić, kanibalizując opozycyjnych  rywali. Obecnie tylko o to toczy się gra”.

 

„Do Rzeczy”: Polityka i ekonomia w czasie epidemii

Również tygodnik "Do Rzeczy" analizuje jak politycznie będzie wyglądać przyszłość Polski. W okładkowym wywiadzie, były wicepremierem Jarosław Gowin opowiada dlaczego zaledwie tydzień temu podał się do dymisji i jak widzi swoją przyszłość w polityce. – Decyzję o dymisji podjąłem dlatego, że z jednej strony nie zgadzam się na wybory 10 maja i jestem pewien, że historia przyzna mi rację, a z drugiej strony nie chcę doprowadzać do sytuacji, w której na katastrofę zdrowotną i zapaść gospodarczą nałożyłby się jeszcze kryzys polityczny polegający na powstaniu rządu mniejszościowego. Moje intencje trzeba traktować jako wypadkową tych dwóch motywów – tłumaczy polityk, dodając, że osobiście popiera przeprowadzenie wyborów w formie korespondencyjnej, ale ze względów organizacyjnych, dopiero latem. – Epidemia wszystko zmieniła. Dawne plany, nie tylko moje, lecz także zapewne wszystkich polityków na świecie, wzięły w łeb. Natomiast to, że zrezygnowałem z zasiadania w Radzie Ministrów, nie oznacza wycofania się z aktywności, którą pan nazywa „polityką pierwszoplanową”. Pozostaję liderem jednej z trzech partii współrządzących Polską – podkreśla dalej Gowin.
Tymczasem Rafał Ziemkiewicz pisze o "rozmrażaniu paniki", czyli przywracaniu do życia polskiej gospodarki w czasie trwania epidemii. "Restrykcje nie mogą trwać zbyt długo ani zbyt krótko. A opozycja tylko czeka na załamanie system opieki medycznej, który mógłby przynieść jej polityczny sukces" – tłumaczy publicysta. „Stare powiedzenie głosi, że wojnę jest dużo łatwiej zacząć, niż skończyć. Dotyczy to także wojny z koronawirusem. W tym konkretnym przypadku zakończenie wojny może być nawet trudniejsze niż kiedykolwiek, bo ta wojna prowadzona jest na oślep, a o przeciwniku wciąż wiadomo bardzo niewiele” – czytamy. Jak argumentuje dalej Ziemkiewicz: „Dla powodzenia całej walki z pandemią najważniejsze staje się właśnie to, jak długo Polacy będą wierzyć, że ponoszone wyrzeczenia są naprawdę konieczne i rozłożone sprawiedliwie. Jeśli stracą takie przekonanie, to zaczną kombinować i obchodzić je na potęgę – a jeśli Polacy kombinują, to żadna władza nie jest w stanie ich od tego odwieść mandatami ani represjami, komuniści dysponowali pod tym względem przewagą nieporównywalną, a też nie dali rady”.

Krystian Kratiuk zgaduje natomiast, jak będzie Kościół po epidemii. „Z próbą rozpisania scenariuszy na czas >>po epidemii<< nie ma co zwlekać. I dotyczy to rzecz jasna również, a może przede wszystkim, Kościoła w Polsce” – pisze Kratiuk. „Staliśmy się wszak świadkami sytuacji bezprecedensowej – oto jak Europa długa i szeroka, wierni nie mogą uczestniczyć w Mszy Świętej. Słusznie podnosili liczni internetowi komentatorzy, że to, co nie udało się Hitlerowi i Stalinowi, ich potężnym armiom i machinom propagandowym, udało się niewidzialnej gołym okiem cząstce zakaźnej. Jakby tego było mało, pandemia uniemożliwiła katolikom udział w uroczystościach Wielkiego Postu, Wielkiego Tygodnia i Wielkiej Nocy – przypadła bowiem na najważniejszy dla Kościoła okres w ciągu roku. Wywoływało to zarówno refleksyjne przemyślenia, jak i frustrację wierzących” – podkreśla dziennikarz i pyta: „Co dalej? Kościół będzie musiał odpowiedzieć sobie na pytanie, w jaki sposób to doświadczenie (...) zmieni katolicyzm i katolików, szczególnie w Polsce. To przecież w naszym kraju Kościół stanowi – w porównaniu z innymi miejscami w Europie – wspólnotę szczególnie żywotną. To w Polsce co niedziela kościoły wciąż się zapełniały, ludzie wciąż dość powszechnie chodzili do spowiedzi, to tutaj wciąż większość wiernych przyjmowała Komunię Świętą do ust i na klęczkach. Jak będzie po epidemii? Czy katolicy po epidemii wrócą do świątyń?”.