Back to top
Publikacja: 16.04.2020
Przegląd tygodników znad Wisły Zofii Magdziak
Polityka


Po spokojnym okresie świątecznym, Polacy wracają do rzeczywistości i ograniczeń, które są konsekwencjami epidemii koronawirusa. Tymczasem polski rząd szykuje się do odmrażania gospodarki. Co jeszcze dzieje się na Wisłą?

 

„Wybór najmniejszego ryzyka”

 

W okładkowym wywiadzie tygodnika „Do Rzeczy” dziennikarka Kamila Baranowska pyta ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę o zbliżające się wybory prezydenckie. Z powodu epidemii wciąż nie wiadomo bowiem jak ma wyglądać głosowanie, które planowo powinno odbyć się już na początku maja. – Pandemia stworzyła nienormalną sytuację na całym świecie i niemal w każdej dziedzinie życia. Położyła się także cieniem na kluczowym dla systemu demokratycznego elemencie, jakim są wybory, w przypadku Polski są to wybory prezydenckie – podkreśla Ziobro. Polityk tłumaczy też w rozmowie, dlaczego rządzącej Zjednoczonej Prawicy tak zależy na przeprowadzeniu wyborów w maju i nie odkładaniu ich na późniejszy termin. – Opozycja wciąż wywiesza konstytucję na swoich sztandarach, a to właśnie ta konstytucja przewiduje, że kadencja prezydenta może trwać tylko pięć lat. Jedynym sensownym sposobem przeniesienia wyborów na czas po pandemii byłaby zmiana konstytucji, ale na to opozycja się nie zgadza. Przypomnę, że premier Gowin (Jarosław Gowin, do ubiegłego tygodnia wicepremier w rządzie PiS – red.) zaproponował zmianę w konstytucji wydłużającą kadencję aktualnego prezydenta o dwa lata i wykluczającą jego reelekcję. To była trudna do zaakceptowania dla naszego środowiska propozycja, ale poparliśmy ją w imię kompromisu, a nade wszystko wyższych racji związanych z ratowaniem zdrowia i życia Polaków zagrożonych przez koronawirusa. Opozycja to jednak odrzuciła – mówi minister sprawiedliwości, podkreślając, że rząd szuka rozwiązań, które będą stanowić jak najmniejsze ryzyko dla Polaków. – Łatwo jest wszystko krytykować, wskazywać potknięcia i cały czas rzucać kłody pod nogi. O ile w normalnych czasach można to jeszcze zaakceptować, o tyle takie zachowanie opozycji w czasie pandemii koronawirusa, gdy giną ludzie, jest kompromitujące i niemoralne. Na rządzie i większości parlamentarnej spoczywa teraz odpowiedzialność za życie Polaków, a nie udział w jakichś politycznych gierkach – dodaje polityk.

Również na łamach "Do Rzeczy" Łukasz Zboralski rozprawia się z tematem nauczania on-line w polskich szkołach. Jak podkreśla dziennikarz, przez ostatnie dekady proces cyfryzacji nie przebiegał w Polsce sprawnie i teraz, kiedy komputery i internet są wyjątkowo potrzebne, uczniowie to odczuwają. "Gdy w związku z pandemią szkoły zostały zamknięte, błyskawicznie zaczęły się problemy. Po pierwsze, wyszło na jaw, że nie ma dobrego polskiego narzędzia do prowadzenia nauczania na odległość. Nie ma też żadnych dobrze zbudowanych zasobów edukacyjnych w sieci” – relacjonuje Zboralski i podkreśla, że część winy ponoszą też sami pedagodzy. „Nauczanie często sprowadzono jedynie do przesyłania uczniom zadań do samodzielnej realizacji. I ewentualnego ich sprawdzania. Pedagodzy stali się więc bardziej nadzorcami samokształcenia niż nauczycielami. Mało z nich wpadło na to, że choć narzędzi nie ma, to można uczniom zaproponować lekcje choćby w formie filmików zamieszczanych na istniejących platformach, takich jak YouTube, Facebook czy komunikatorów typu Skype” – opisuje dziennikarz.

Tymczasem Olivier Bault opisuje na łamach "Do Rzeczy" jak Francja radzi sobie z epidemią koronawirusa. "W związku z opieszałością francuskiego rządu w obliczu pandemii do Trybunału Sprawiedliwości Republiki wpłynęło 11 wniosków o ukaranie najważniejszych polityków, a opozycja zapowiedziała powołanie komisji śledczej" – relacjonuje dziennikarz. „Wśród pozywających jest m.in. stowarzyszenie skupiające ok. 1,5 tys. lekarzy. Zarzuca ono rządowi >>brak przygotowań przed pandemią, która była do przewidzenia<<. Chodzi zwłaszcza o spóźnione zamówienia na maski, na żele dezynfekcyjne itd., co naraziło wielu ludzi na niebezpieczeństwo” – opisuje Bault. „To, że francuski rząd bardzo późno zaczął podejmować stosowne kroki, aby zahamować rozprzestrzenianie się wirusa, dobrze ilustruje to, iż pomimo głosów protestów wśród liderów opozycji nie chciano zakazać meczu z drużyną Juventusu Turyn w Lyonie ani zabronić przyjazdu do Francji ok. 3 tys. włoskim kibicom. Tymczasem w dniu meczu, czyli 26 lutego, zdiagnozowano już kilkaset przypadków zachorowań na COVID-19 w północnych Włoszech i wiadomo było, że zarażonych koronawirusem jest dużo więcej osób” – dodaje dziennikarz.

 

Polityk i nie tylko


A co o sytuacji piszą dzienniki? "Może nie będzie tak źle, jak nam się wydaje" – pocieszają na pierwszej stronie "Dziennika Gazety Prawnej" Bartek Godusławski i Grzegorz Osiecki. Jak relacjonują dziennikarze, z danych udostępnionych gazecie przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej wynika, że do ubiegłego piątku pracodawcy i samozatrudnieni złożyli łącznie ponad 600 tys. wniosków o wsparcie w ramach tarczy antykryzysowej. Prośby o dofinansowanie postojowego dotyczą 99 tys. zatrudnionych. Do tego dochodzą wnioski o dopłaty do pensji 180 tys. pracowników z powodu obniżonego wymiaru czasu pracy. – W sumie mówimy o blisko 1,5 mld zł wsparcia, o jakie wnioskują przedsiębiorcy w ramach tylko tych dwóch instrumentów – mówi DGP minister pracy Marlena Maląg. „Stopniowe odmrażanie gospodarki, które rząd planuje od drugiej połowy kwietnia, pozwoli części biznesów złapać oddech. Przy zachowaniu bezpieczeństwa sanitarnego otwarte miałyby zostać galerie handlowe, zwiększone limity klientów w sklepach oraz przywrócona praca m.in. salonów kosmetycznych czy fryzjerskich” – piszą dalej Osiecki i Godusławski.
Rzeczpospolita” ostrzega natomiast na pierwszej stronie przed atakami hakerów. "Widoczna jest bezpośrednia korelacja między liczbą infekcji koronawirusem w danym kraju a nasileniem cyberataków" – podkreśla Michał Duszczyk. „Wraz ze wzrostem zachorowań na Covid-19 drastycznie rośnie liczba cyberataków. Aktywność cyfrowych przestępców jest aż nadto widoczna, przedsiębiorcy apelują o pomoc. Epidemia najmocniej dotknęła USA oraz Włochy i to one są główną ofiarą hakerów. Jak wynika z danych SecDev Group, tylko w marcu dynamika zachorowań na Covid-19 w tych krajach sięgnęła 15–20 proc., a w tym czasie natężenie cyberzagrożeń wzrosło tam aż o 25–30 proc.” – opisuje dziennikarz i dodaje, że problem ten dotyczy także Polski, „Wojciech Głażewski, dyrektor firmy Check Point w Polsce, wskazuje, że główne zagrożenie dziś to m. in. Dridex, tzw. trojan atakujący użytkowników bankowości elektronicznej. Jest szczególnie aktywny nad Wisłą” – czytamy.

Jerzy Haszczyński pisze natomiast o wsparciu jakie w sporach z Moskwą, otrzymuje od Litwy Polska. "Wilno jak nikt inny wspiera Warszawę w starciu z zakłamującą historię Moskwą. Dla Litwinów  stało się jasne, że Polska jest gwarancją bezpieczeństwa ich kraju" – przekonuje dziennikarz.  – Litewski establishment, i ten rządzący, i opozycyjny, uważa, że Polska jest gwarancją niepodległości i bezpieczeństwa Litwy. Zarówno bezpieczeństwa wojskowego, jak i gospodarczego. Poza tym Litwini doskonale zdają sobie sprawę, że w kwestii rosyjskiego rewizjonizmu są z Polską w podobnej sytuacji. Dziś Kreml atakuje Polskę w sprawie Katynia, jutro może zaatakować Litwę w sprawie Holokaustu, antykomunistycznej partyzantki czy przyłączenia Kłajpedy – komentuje dla „Rzeczpospolitej” Aleksander Radczenko, czołowy polski publicysta na Litwie.



Polska polityka w cieniu epidemii


Również na łamach prawicowego tygodnika "Sieci", dziennikarze zmagają się z tematem majowych wyborów prezydenckich i działań totalnej opozycji.  "Decyzja o przeprowadzeniu wyborów w maju należała do najtrudniejszych z tych, które musiał podjąć obóz rządzący w ciągu ostatnich pięciu lat. Argument, że jeśli się nie odbędą, Polska wpadnie w długi okres chaosu, i to właśnie wtedy, gdy stabilność będzie niezbędnym warunkiem pokonania skutków epidemii, był jednak rozstrzygający" – analizuje Michał Karnowski. Dziennikarz opisuje następnie jak może wyglądać majowe głosowanie, jeśli (zgodnie z ostatnim pomysłem partii rządzącej) odbędzie się ze względów bezpieczeństwa w formie korespondencyjnej. „Chyba możemy już sobie wyobrazić, jak ten dzień wyborów prezydenckich będzie wyglądał. Z jednej strony pełna mobilizacja struktur państwowych, w tym Poczty Polskiej, by głosowanie było możliwie najbezpieczniejsze i sprawnie przeprowadzone. Z drugiej – mnożące się akcje totalnej opozycji, która spróbuje wykreować wrażenie, iż dzieje się coś strasznego, a opór wobec wyborów wytwarza jakiś polityczny moment zwrotny” – pisze Karnowski.
O innej perspektywie patrzenia na epidemię mówi w rozmowie z tygodnikiem korespondentka TVP w Watykanie  Magdalena Wolińska-Riedi. – Gdy widzę czyste kanały Wenecji, do których wróciły ryby, gdy widzę nad głową wielobarwne papugi w centrum Rzymu, a wszystko wokół jest tak rozśpiewane i rozćwierkane, jakbym była w ogrodzie botanicznym, to myślę, że natura mogła mieć dość człowieka – podkreśla dziennikarka. W rozmowie z „Sieci” Wolińska-Riedi opowiada też jak obecnie wygląda życie we Włoszech. – Dla tych ludzi to naprawdę trudne  doświadczenie. Trzeba znać Włochów, żeby zrozumieć, jak trudna jest dla nich izolacja. Oni normalnie w ogóle nie siedzą w domach, śniadania też jedzą w barach. Nawet jak mają mało pieniędzy, to i tak spotykają w sześć–osiem osób, żeby coś wspólnie wypić. Pośmiać się. Pograć w karty. Tu życie tętni i toczy się wspólnie – podkreśla. A jak będzie wyglądać życie we Włoszech, kiedy epidemia się skończy? – Aż trudno sobie to wyobrazić. To będzie wielki dramat. Przecież Włochy stoją turystyką. Ten kraj odwiedzają rocznie dziesiątki milionów ludzi. Wszyscy z tego żyją: czy to pośrednio, czy bezpośrednio. Boję się, że oni nie będą mieli z czego żyć i z kryzysu będą wychodzić latami. Na południu ludzie już teraz nie mają pieniędzy, oszczędności, państwo próbuje pomóc, ale ta pomoc jest symboliczna. Ci, którzy pracują na czarno, a takich osób są tysiące, w tym Polacy, nie mogą dostać państwowej pomocy, a jednocześnie nie mogą pracować. (…) we Włoszech są tysiące ludzi w rozpaczy, którzy zupełnie nie wiedzą, co z sobą zrobić. Wszyscy stoją w kolejce do Caritasu, ale ten też ma ograniczone możliwości – opowiada Wolińska-Riedi.

 

„Gazeta Polska o walce z koronwirusem

 

"Koronawirus przesteruje nasz układ odpornościowy" – czytamy tymczasem w "Gazecie Polskiej", na łamach której generał, profesor medycyny Grzegorz Gielerak, szef Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie mówi o przebiegu choroby w przypadku zakażenia COVID-19. – W przypadku COVID-19 widzimy niezwykle silną reakcję obronną organizmu, która wymyka się spod kontroli i staje się poważnym zagrożeniem. Wirus najwyraźniej przesterowuje nasz układ immunologiczny w taki sposób, że zaczyna on agresywnie reagować na komórki organizmu. To, co obserwujemy choćby w obrazie RTG płuc, to efekt działań naszej własnej odporności, niewydolność oddechowa to także konsekwencja wywołanego reakcją immunologiczną zapalenia płuc. Włosi sprawdzili, że pacjenci w najcięższych stanach albo nie mają, albo prawie nie mają w sobie wirusa. Problemem i zagrożeniem jest nadmiernie wygórowana i przesterowana reakcja immunologiczna – tłumaczy prof. Gielerak i dodaje: „Wirus wywołujący COVID-19 jest podobny do tego, który kilkanaście lat temu odpowiadał za epidemię SARS. To wiemy na pewno. Przypomnę, iż SARS był odpowiedzialny na świecie za relatywnie niewielką w swej skali epidemię, a po niej zniknął z naszego pola widzenia. To spowodowało, że nie poświęciliśmy mu wystarczająco dużo uwagi. Być może ten pierwszy SARS niósł za sobą podobne skutki kliniczne, które wywołuje obecnie rozprzestrzeniający się po świecie patogen, ale myśmy ich nie zauważyli, a być może je przeoczyliśmy. SARS-CoV-2 jest problemem całego świata i dlatego wobec niego zostały uruchomione wszystkie procedury medyczne i badawcze. Dziś wiemy na pewno, że jego zaraźliwość jest większa niż wspomnianego poprzednika”.

Również na łamach "Gazety Polskiej" Jacek Liziniewicz podsumowuje ostatnie doniesienia o walce naukowców z koronawirusem. "Badacze z całego świata ogłaszają swoje doniesienia o nowych szczepionkach, dzielą się spostrzeżeniami dotyczącymi zachowania się wirusa i skutecznych terapii. Swój wkład mają również Polacy" – pisze dziennikarz i przypomina, że obecnie Światowa Organizacja Zdrowia testuje parę terapii lekowych. Wśród kilku głównych znalazły się terapie: lekiem przeciwwirusowym opracowanym w celu zwalczania eboli, kombinacją leków stosowanych przeciw  HIV i kombinacją leków przeciwmalarycznych. „W ramach akcji badania kliniczne będą się odbywać w kilkudziesięciu krajach naraz, tak aby jak najszybciej przetestować te metody” –opisuje Liziniewicz. „Równolegle z dziedziną leków trwa wyścig o stworzenie szczepionki. Dzisiaj na czele peletonu są Chińczycy, którzy rozpoczęli testy na ludziach, a konkretnie na 18 ochotnikach” – analizuje dalej dziennikarz, dodając jednocześnie, że perspektywa znalezienia skutecznej szczepionki na  COVID-19 wciąż wydaje się odległa.

 

Na pierwszej linii frontu

 

O pracy na "pierwsze linii frontu" pisze natomiast na łamach "Gościa Niedzielnego" Szymon Babuchowski. "Lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni, diagności laboratoryjni, fizjoterapeuci, technicy elektroradiologii – to oni biorą dziś na swoje barki największy ciężar w walce z koronawirusem" –  podkreśla dziennikarz. – Pracujemy w permanentnym stresie – opowiada Katarzyna Nizińska, pielęgniarka ze szpitalnego oddziału ratunkowego Górnośląskiego Centrum Medycznego w Katowicach- Ochojcu. – Musimy reagować szybko i działać zespołowo. W związku z pandemią trzeba było przeorganizować się i dostosować SOR do panujących warunków. Każdego pacjenta traktujemy jako potencjalnie zarażonego. Dlatego najpierw zakładamy maski, okulary ochronne, przyłbice i kombinezony. Jeśli ratownicy medyczni przywożą pacjenta w ciężkim stanie, nieprzytomnego, musimy to zrobić błyskawicznie, bo taki pacjent nie powie nam, czy gorączkował albo czy ma inne objawy COVID-19 – tłumaczy kobieta w rozmowie z dziennikarzem. – Powiem wprost: jeszcze nigdy nie staliśmy, jako lekarze, przed podobnym wyzwaniem – dodaje lekarka z tego samego szpitala, doktor Małgorzata Farnik.


Tymczasem w rozmowie z Bogumiłem Łozińskim, minister ds. integracji europejskiej Konrad Szymański opowiada o tym jak Unia Europejska odpowiada na kryzys spowodowany epidemią koronawirusa. – W pierwszej reakcji na kryzys UE przyjęła pakiet zmian budżetowych, które pozwalają na przekierowanie pieniędzy na potrzeby walki z pandemią. Do tego dochodzą zmiany regulacyjne w transporcie, rekomendacje dotyczące ograniczenia blokad na wspólnym rynku, wspólne zakupy medyczne. Zakres działań jest spory. Polska te zmiany popiera. Problemem jest skala tych działań. Przesunięcia budżetowe – bo nie mówimy tu o żadnych nowych pieniądzach – to 37 mld euro w całej UE. Mówimy teraz o kolejnych. Reszta to gwarancje, które mają dać same państwa członkowskie – podkreśla Szymański i tłumaczy dalej: „Powraca do nas stara i bardzo gorzka dyskusja z czasów kryzysu zadłużeniowego. Wtedy państwa Północy mówiły, że nie mogą płacić ani brać odpowiedzialności za zadłużenie Południa, ponieważ kryzys jest konsekwencją złej polityki fiskalnej Włoch czy Grecji. Dziś mamy zdarzenie losowe, kataklizm, który spadł na państwa, a argumentacja najbogatszych państw Północy pozostała bez zmian – nie będziemy płacić na UE ani centa więcej”.