Back to top
Publikacja: 03.04.2020
Jak szkoła stała się wirtualna
Kultura


Bracia - 19-letni Janek i 13-letni Marek z Warszawy śmieją się, że teraz są kolegami z jednej ławki. 10-letni Szymon z Budapesztu ćwiczy grę na skrzypcach pod okiem kamery i podczas zdalnie prowadzonej lekcji na bieżąco przyjmuje wskazówki od nauczyciela. 8-letnia Olivia z Londynu i 11-letni Ethan z Norwich wraz z setkami tysięcy innych uczniów brytyjskich podstawówek odrabiają wspólną pracę domową i malują tęczę jako znak solidarności z medykami i innymi kluczowymi pracownikami, dzięki którym ich kraj wciąż funkcjonuje. Od kiedy szkoły zostały zamknięte z racji na pandemię koronawirusa zmieniła się codzienność dzieci, rodziców i nauczycieli.

 

NAGŁA ZMIANA

„O zamknięciu szkół dowiedziałem się w dniu poprzedzającym, w środę 11 marca. - mówi Przemysław Kowalczyk, dyrektor Katolickiej Szkoły Podstawowej nr 109 im. Świętej Rodziny w Warszawie - Żadnego wyprzedzenia nie było, można je liczyć w godzinach.” Dyrektorzy i nauczyciele w polskich szkołach mieli cztery dni na zorganizowanie pracy, tak aby zdalna nauka rozpoczęła się w poniedziałek. „Największą trudnością było to, że nie mogliśmy się bezpośrednio spotkać. Jedynym wyjściem było zorganizowanie zebrania on-line. Kolejną trudnością był brak doświadczenia w zdalnej formie pracy oraz fakt, że nie wszyscy nauczyciele dysponują nowoczesnym sprzętem komputerowym. Niekiedy nie mają też szybkiego łącza internetowego. Było mało czasu na przygotowanie, ale trzeba się było dostosować do nowych warunków.” - opowiada dyrektor Kowalczyk.

Na Węgrzech szkoły zamknęły się 16 marca. Węgierscy nauczyciele mieli jeszcze mniej czasu niż polscy, bo zaledwie weekend, na zorganizowanie pracy w nowym systemie. O trudnych początkach opowiada Piotr Kaczmarek, który wraz z rodziną mieszka w Budapeszcie: „Decyzja władz została ogłoszona w piątek wieczorem. Weekend był bardzo burzliwy. Korespondowaliśmy z nauczycielami, ustalając w jakiej formie będzie się odbywała nauka, wymienialiśmy się informacjami i od poniedziałku ruszyliśmy. Przez pierwsze trzy dni oswajaliśmy się z nową metodą. Zarówno dzieci, rodzice jak i nauczyciele zastanawiali się jak to ma w praktyce wyglądać, ale od czwartku szkoła ruszyła na normalnych obrotach.”

Joanna Jarząb i jej mąż Mark pracują w brytyjskich szkołach średnich - ona w prywatnej, on w państwowej. „18 marca została podana do publicznej wiadomości informacja, że szkoły zostaną zamknięte do września. Ostatni dzień nauki mieliśmy w piątek 20 marca. Potem musiałam jeszcze przychodzić do pracy do 23 marca włącznie. Na pracę zdalną zdecydowano się dopiero po mocnym przemówieniu premiera Borisa Johnsona, który położył wielki nacisk na to, że wszyscy, którzy nie są absolutnie niezbędni w pracy mają siedzieć w domu.”

 

 

SZKOŁA W DOMU

W budapesztańskim mieszkaniu Piotra i Darii Kaczmarków dzień rozpoczyna się wcześnie i ma ustalony harmonogram. Wymaga tego sytuacja - praca zdalna rodziców, e-learning najstarszego syna i konieczność opieki nad dwóją młodszych dzieci. Dziesięciolatek Szymon jest uczniem czwartej klasy węgierskiej podstawówki, a ponadto Szkoły Polskiej przy Ambasadzie RP w Budapeszcie oraz państwowej szkoły muzycznej. „Od godziny 8:00 do 8:30 spływają zajęcia z węgierskiej szkoły. Czasem syn potrzebuje naszej pomocy, głównie w zakresie obsługi komputera, aplikacji. Ponieważ lepiej niż my mówi po węgiersku, nie pomagamy mu z samymi lekcjami, tylko wspieramy go, żeby się skupił w nowej sytuacji i potrafił dobrze wykorzystać czas. - opowiada pan Piotr - Platforma używana przez szkołę nie daje możliwości bezpośredniego kontaktu dzieci z pedagogiem. Dzieci czatują z nauczycielem, nauczyciel wysyła zadania, a one zdjęcie lub potwierdzenie wykonanej pracy, wypełniają też dokumenty internetowe. W ramach aplikacji do nauki powstała oddzielna ‚klasa’ dla rodziców, gdzie możemy wymieniać się informacjami, a jeżeli ktoś ma jakiś problem to od razu sobie pomagamy.” Szkoła polska przy ambasadzie wprowadziła za to formę lekcji, która opiera się na kontakcie on-line: „W trybie normalnym jest to szkoła, do której dziecko uczęszcza raz w tygodniu, od 16:00 do 20:00 i dzieci uczą się tam polskiego oraz historii i geografii Polski. Teraz zajęcia odbywają się na platformie Skype. Nauczyciele łączą się z klasami i prowadzą lekcje poprzez wideokonferencje.” Pedagodzy ze szkoły muzycznej Szymona też dobrze poradzili sobie z wyzwaniami uczenia na odległość: „Wszystko odbywa się przez komunikator internetowy. Nauczyciel dzwoni do nas, ja ustawiam kamerę na mojego syna, a on gra na skrzypcach. Nauczyciel instruuje go jak ma dostroić instrument, a potem odbywa się właściwa lekcja gry.” Piotr Kaczmarek jest zadowolony z tego jak udało się zorganizować naukę: „Wszyscy dostosowali się do nowej sytuacji. Jak na tak dużą zmianę to dzieciom bardzo szybko przyszło przestawienie się na e-learning. Rodzicom także. Spodziewałem się, że zajmie to znacznie więcej czasu.”

 

Prywatna szkoła, w której pracuje Joanna Jarząb stoi zamknięta. Nauczyciele prowadzą lekcje zdalnie ze swoich domów. „Wiedząc, że taka sytuacja będzie miała miejsce, szkoła zakupiła dodatkowy sprzęt, między innymi kamerki internetowe. Musieliśmy wypełnić formularz dotyczący tego jakim sprzętem komputerowym dysponujemy w domu. Jeśli któryś z nauczycieli nie miał potrzebnych urządzeń został w nie wyposażony przez szkołę. Przeprowadzono wewnętrzne szkolenia w zakresie obsługi oprogramowania do zdalnej nauki. Nauczyciele, pracując z domu, mają wsparcie specjalistów od IT zatrudnionych w szkole.” Państwowa szkoła, w której pracuje  mąż pani Joanny nie została w pełni zamknięta. Decyzją władz państwowych publiczne placówki mają obowiązek zapewnić opiekę dzieciom tak zwanych pracowników kluczowych (zatrudnionych w służbie zdrowia, handlu, służbach porządkowych itp.) oraz uczniom z rodzin ubogich i patologicznych, dla których posiłki serwowane przez szkołę są często jedynymi jakie dostają w ciągu dnia. W skali całego państwa są setki tysięcy dzieci, które potrzebują takiej opieki. W liczącej 1200 uczniów szkole, w której pracuje mąż pani Joanny, jest ich kilkanaścioro. Nauczyciele sprawujący nad nimi opiekę są podzieleni na zespoły. Członkowie danego zespołu pracują przez tydzień, a potem dwa tygodnie przebywają w domu. Wszystko po to, by uniknąć rozprzestrzeniania się epidemii.
Pozostali uczniowie pracują w domach, głównie w oparciu o materiały wysyłane im e-mailem przez nauczycieli oraz dostępne na platformach e-learningowych. Czasami szkoły organizują wspólne akcje. „Któregoś dnia dzieci w całej Wielkiej Brytanii malował
y tęcze, które następnie zostały przyklejone do szyb w oknach jako znak solidarności i wdzięczności wobec osób pracujących w służbie zdrowia.”- opowiada Joanna Jarząb - „Bardzo popularne stały się też lekcje W-F, które publikuje na YouTube trener personalny Joe Wicks. Codziennie o 9:00 dzieci z Wielkiej Brytanii, ale też i innych krajów, ćwiczą w ramach programu P.E. with Joe.”

 

Nauczyciele z Katolickiej Szkoły Podstawowej nr 109 mogli, jeżeli mieli taką potrzebę, wypożyczyć sprzęt do pracy ze szkoły. Urządzeń nie zabrakło. Aby zapewnić sprawne funkcjonowanie placówki dyrektor wydał specjalne zarządzenie regulujące jej pracę: „Założyliśmy, że nie każdy uczeń ma swobodny dostęp do komputera i nie każdy może uczestniczyć w lekcjach on-line. Dlatego przyjęliśmy następujący model: nauczyciele w wyznaczonych dniach, według ściśle określonego grafiku, wysyłają uczniom materiały do pracy. Obok tego prowadzone są lekcje on-line, w których uczniowie mogą uczestniczyć, ale nie mają takiego obowiązku. Ci, którzy nie mogą brać w nich udziału pracują na materiałach wysyłanych przez nauczycieli i w ten sposób nie są wyłączni z procesu edukacyjnego.” Dla Przemysława Kowalczyka i kierowanego przez niego zespołu bardzo istotne jest, żeby nie zniechęcić dzieci do nauki i utrzymać ich aktywność: „Musimy brać pod uwagę możliwości czasowe i organizacyjne rodziców. Szczególnie w klasach młodszych, w edukacji wczesnoszkolnej rodzice muszą poświęcić więcej czasu na przepracowanie z dziećmi treści edukacyjnych, które przesyła nauczyciel. Łatwo jest określić zadania i je egzekwować bez względu na okoliczności, ale my na to nie możemy sobie pozwolić i szkoła musi się dostosować do możliwości uczniów. Na dzień dzisiejszy oceniamy, że to się sprawdza. Czas pokaże czy rzeczywiście tak będzie.”
Na pytanie o przygotowanie innych polskich szkół do nowego systemu działania Przemysław Kowalczyk odpowiada: „Nie możemy myśleć kategoriami Warszawy, Gdańska, czy Poznania. Trzeba pamiętać też o małych ośrodkach, które mają daleko mniejsze możliwości niż duże miasta. Ministerstwo mówi, że 95 procent szkół jest przygotowanych. Ankieta, w tym temacie, którą wypełniali dyrektorzy była bardzo krótka. Moim zdaniem szkoły w dużym stopniu nie są przygotowane. Nawet jeżeli jakaś placówka się stara, tak jak nasza, to nie znaczy że nie ma problemów i wszystko będzie funkcjonowało dobrze. Dzwoni do mnie rodzic i mówi, że mają w domu jeden laptop, przy czym oboje rodzice pracują zdalnie z domu i mają dwójkę dzieci, którym szkoła organizuje lekcje on-line i wysyła mailem materiały do pracy. To znaczy, że te dzieci nie zawsze mogą z tego skorzystać. Ale w statystyce nasza szkoła jest przygotowana do pracy zdalnej. Z tym, że praktyka to nie statystyka.”

 

CO BĘDZIE DALEJ?

W Wielkie Brytanii wraz z zarządzeniem o zamknięciu szkół podana została informacja o odwołaniu egzaminów A-level (matura) oraz GCSE (mała matura). Joanna Jarząb opowiada: „Dzieci na przełomie stycznia i lutego miały próbne egzaminy. Oceny z tych egzaminów, pisanych przez nie w szkole testów oraz stopnie z zadanych im teraz prac mają być podstawą do wystawienia ocen na koniec semestru letniego. Na ich podstawie odbędzie się potem rekrutacja na studia. Niektóre dzieci się tym martwią, inne czują się wygrane. Trudno na razie powiedzieć, czy będzie to rocznik któremu będzie lepiej, czy gorzej.” W Polsce nie zapowiedziano jeszcze przełożenia egzaminów ósmoklasisty ani matur. Próbne egzaminy dla uczniów kończących ósmą klasę odbyły się po raz pierwszy w historii w trybie zdalnym. Panuje dość duże zamieszanie co do przeprowadzenia właściwych egzaminów, które powinny się rozpocząć 21 kwietnia. „W moim przekonaniu egzaminy nie odbędą się, Rozszerza się epidemia. Nie odbyły się wszystkie szkolenia dla dyrektorów szkół i nie otrzymali oni ważnych wytycznych i kodów kreskowych, które umieszczane są na kartach egzaminacyjnych uczniów. Jeszcze innym problemem jest ten, że nie cały materiał został zrealizowany. Zgodnie z przepisami Centralna Komisja Egzaminacyjna powinna być przygotowana na sytuacje nadzwyczajne i mieć drugi, a nawet trzeci termin na przeprowadzenie egzaminu.” - podsumowuje dyrektor Kowalczyk.

Obawy o ekonomiczny wymiar pandemii nie omijają też szkół. Szczególnie prywatnych. Bardzo duża grupa uczniów, ze szkoły w której pracuje Joanna Jarząb to dzieci z zagranicy. Przy szkole działa internat, w którym mieszka aż dwie trzecie uczniów. „Jest sporo pytań i niejasności co do przyszłości. Nie wiadomo, czy rodzice naszych uczniów będą nadal płacić czesne. Zostało ono obniżone o koszty internatu, posiłków i niektórych zajęć sportowych, ale trudno przewidzieć jaka część rodziców zrezygnuje z kontynuacji nauki w prywatnej szkole. Zdajemy sobie sprawę z tego, że praca samych rodziców może być zagrożona. Uposażenie za marzec zostało nam wypłacone w normalnej wysokości, ale już od kwietnia będę dostawała 80 procent pensji, zagwarantowanej przez Rząd Jej Królewskiej Mości w specjalnym pakiecie antykryzysowym.”
W szkole kierowanej przez Przemysława Kowalczyka równolegle z nowym systemem pracy został wdrożony plan oszczędnościowy: „Plan do minimum ograniczył wydatki ponad te, które są niezbędne. Ma zagwarantować wypłacanie w terminie wynagrodzeń pracownikom i odprowadzanie należnych składek i podatków. Rodzice otrzymali informację, że rodziny w trudnej sytuacji mogą zmniejszyć czesne o 20 procent. Dla rodzin, które mają w naszej szkole po kilkoro dzieci to jest duży upust. Nauczyciele zostali przeze mnie poinformowani, że nie będzie nagród i to mimo, że dużo więcej czasu poświęcają teraz na pracę. Będą im za to wypłacone inne dodatki. Wszystkie te działania pozwolą nam na bezpieczne przejście przez ten trudny czas. Przyświecał mi najważniejszy cel - utrzymanie kadry pedagogicznej i pracowników obsługi.”

 

Pytanie o to co będzie dalej stawiają sobie wszyscy. Wraz z rozwojem pandemii prysły nadzieje, że skomplikowana sytuacja, w jakiej się znaleźliśmy i która dotyka wszelkich sfer życia, szybko się ureguluje. Zewsząd dochodzą głosy, że po jej zakończeniu świat będzie wyglądał inaczej niż przed nią. Tylko jak? I co to oznacza dla każdego z nas i dla całych narodów? Jakie ma znaczenie dla małych szkolnych społeczności oraz dla edukacji i rozwoju naszych dzieci?

„Istotne jest to, co przewija się w wypowiedziach wielu specjalistów - pedagogów, psychologów - żebyśmy my nauczyciele i dyrektorzy podeszli do sytuacji, w której jesteśmy w sposób racjonalny. Nie wszystko możemy zrobić, zorganizować i nie można wyrzucać sobie jeśli coś się nie uda. Rodzice i uczniowie muszą czuć wsparcie swoich nauczycieli, ich troskę a nie wymagania. Nie sprawdziany, nie kartkówki, nie konsekwencje tylko jedna wielka godzina wychowawcza z elementami edukacyjnymi. Tylko wtedy przejdziemy przez ten trudny czas obronną ręką.” - podsumowuje dyrektor Kowalczyk.

 

Tekst i fotografie: Marta Dzbeńska-Karpińska

Autorka jest z wykształcenia politologiem i fotografem, redaktorką portalu wrodzinie.pl