Back to top
Publikacja: 02.04.2020
Cóż po rycerzu w czasie marnym? Uwagi do Księgi stanu rycerskiego Rajmunda Lulla
Kultura


Wydawać by się mogło, że pojęcie rycerskości, rozumianej jako pewien stan, sposób życia i właściwy mu zbiór nieodłączonych wartości, jest dzisiaj anachronizmem, w najlepszym razie terminem jedynie historycznym; może interesującym (dla niektórych), ale nijak już zupełnie mającym się do współczesności. Rycerskość narodziła się wszak i rozwinęła w świecie zupełnie innym – w świecie feudałów, seniorów, mistyków, świętych i cudotwórców; w czasach zamków, katedr i scholastycznych dociekań. Czy może więc być dziś czymkolwiek innym niż podziwu godnym zabytkiem z zamierzchłej, na poły legendarnej i baśniowej przeszłości? Cóż bowiem po Rycerzu w świecie biznesmenów, pracowników korporacji, kreatorów wizerunku, specjalistów HR, bankierów i pracowników IT? Czyli, innymi słowy, czy pojęcie rycerskości może mieć jeszcze dla nas, ludzi XXI wieku jakikolwiek sens? Czyż Rycerz nie jest w ten czas bytem po prostu niemożliwym?

            Mimo, iż – nie ukrywam – jestem apologetą przeszłości, kulturowym nostalgikiem, i mnie nie ominęły te pytania, gdy sięgałem po wydaną w serii „Autorów Franciszkańskich” pozycję Rajmunda Lulla Księga stanu rycerskiego. Bo owszem: dzieła z zakresu, filozofii, teologii czy mistyki starzeją się bardzo wolno, a najdoskonalsze z nich nie starzeją się wcale – są głosem z Wieczności, Logosem, który brzmieć będzie do końca świata. Ale cóż można duchowo wyssać z „podręcznika” dla rycerza, napisanego około roku 1275?

            Okazuje się, że można – to wiele. Przyznaję się, że w tej niewielkiej książeczce zakochałem się od pierwszych stron. Jest w swej oszczędnej, a zarazem dostojnej prostocie wręcz doskonała. Błogosławiony Rajmund Lull z Majorki, żyjący w latach 1232-1315, tercjarz franciszkański, człowiek wykształcony i wszechstronnie utalentowany, wie bowiem, że nie zwraca się do uczonych magistrów, ale do giermków i rycerzy, a więc do person wprawdzie dobrze urodzonych i posiadających niezbędne podstawy wiedzy i ogłady, lecz jednak raczej nieoddających się badaniom teoretycznym – zwraca się do ludzi czynu. Mówi zatem prosto, pomijając tak modne wówczas zawiłe argumentacje logiczne (nieobce przecież Lullowi, twórcy swej słynnej kombinatoryki), starając się przy użyciu niewielu – lecz mocnych – zdań, ująć samą naturę kondycji rycerskiej, czyli istotę prawego, wiedzionego sprawiedliwością życia. Oto bowiem pierwsza niezbywalna wartość tego dziełka: szybko orientujemy się (mimo akapitów dotyczących dzierżenia zamków, służby seniorowi, ćwiczeń w rzemiośle wojennym), iż Doctor Illuminatus zarysowuje nam uniwersalny wzorzec honorowego, uczciwego, odważnego i gotowego do poświęceń na rzecz dobra wspólnego, życia mężczyzny. To po prostu „podręcznik” bycia nim.

            Sama Księga rozpoczyna się pysznym, baśniowym (w najlepszym, Tolkienowskim tego słowa znaczeniu) incipit prologus:

            „W pewnej ziemi zdarzyło się, że mądry rycerz, który długo trwał w stanie rycerskim w szlachetności i wielkiej odwadze, a dzięki swej mądrości i przychylności losu zyskał honor rycerski w wojnach i turniejach, w najazdach i bitwach, wybrał życie pustelnicze, gdy poznał, że dni jego są policzone, a starość ciało mu osłabiła, że bronią już nie mógł władać. Porzucił wtedy swoje dziedzictwo i przekazał je dzieciom, i w wielkim lesie obfitującym w strumienie i drzewa owocowe uczynił sobie mieszkanie, i uciekł od świata […]. Tam to, z tej właśnie przyczyny, rycerz rozmyślał o śmierci, dumając nad przejściem z tego, do tamtego świata, pojąwszy nieuchronność wyroku, który musi się niechybnie ziścić”[1].

            Oto więc piękny, uniwersalny motyw wielkiego i mądrego wojownika, który po latach służby honorowej i sprawiedliwej, odsuwa się od świata, by przygotować się godnie na swą ostatnią podróż, oddając się rozmyślaniom i głębokiej medytacji – bardziej już nad Wiecznością, niż nad światem, który pozostał gdzieś daleko w tyle. Jednak świętobliwe skupienie i kontemplacja sędziwego wojownika zostają przerwane, przez zbłąkanego giermka, zmierzającego na kortezy, by tam, z Bożą pomocą, zostać pasowanym na rycerza. Tak oto miejsce archetypowe spotkanie Starca i z Młodzieńcem, Mądrości z Siłą:

            „I gdy tak giermek jechał, rumak jego zboczył z drogi i wszedł do lasu, i krążył po nim tam, gdzie mu się podobało, aż natrafił na źródło, przy którym modlił się rycerz. Rycerz zaś, gdy ujrzał zbliżającego się giermka, przerwał modlitwę i usiadł na pięknej łące, w cieniu drzewa, i zaczął czytać księgę, którą nosił przy sukni. Rumak, zbliżywszy się do źródła, zaczął pić wodę, a giermek, gdy uczuł przez sen, że rumak się nie rusza, przebudził się i ujrzał przed sobą wiekowego rycerza, z wielką brodą, długimi włosami, w szatach zniszczonych ze starości. A że odprawiał pokutę, był chudy i blady, zaś oczy mu pomalały od łez, które wylewał, i widać było, że wiedzie wielce świętobliwy żywot. Wielce się dziwowali jeden drugiemu, bowiem rycerz od dawna już przebywał w pustelni, gdzie nie widział żywej duszy od czasu, kiedy porzucił świat i oręż, zaś giermek się dziwował, skąd się wziął w owym miejscu”[2].

            I w tym momencie rozpoczyna się rozmowa, która – gdy tylko rycerz dowiaduje się gdzie i w jakim celu podąża giermek – przeradza się w nauczanie, w relację Mistrz – Uczeń. Długie odosobnienie nie spowodowało bowiem, iżby rycerz zapomniał o naturze swojego stanu, przeciwnie – wydaje się że jego umysł, wyostrzony przez samotność, umartwienia i kontemplację – z najwyższą jasnością oraz precyzją ujmuje i wyjaśnia młodzieńcowi istotę rycerskości. Tu zatem część literacko i archetypowa kończy się, a otrzymujemy w zamian klarowny wykład, w siedmiu rozdziałach ułożony, co oznacza bycie rycerzem. Nie będziemy tu systematycznie owych rozdziałów referować – przyjemność tę niewątpliwą pozostawiamy Czytelnikowi. Przyjrzymy się jeno paru fragmentom, oddającym najlepiej ducha i sens całości tegoż dziełka, nie stroniąc przy tym od dłuższych cytatów, by ukazać prosty, a zarazem majestatyczny styl Mistrza z Majorki.

            I tak wszelka nauka musi rozpocząć się od wykładu zasad podstawowych, moralnych i duchowych fundamentów tego, o czym będzie mowa – czyli w tym wypadku rycerstwa. Istotę zaś każdej rzeczy – jak nauczał współczesny Lullowi Akwinata - ujawnia cel, ku której jest ona skierowana. Dlatego bł. Rajmund od principiów właśnie zaczyna:

            „Służbą rycerską jest wspierać i bronić świętej wiary katolickiej, dla której Bóg Ojciec sprawił, że Syn Jego przyjął ciało w błogosławionej Dziewicy, pani naszej świetej Maryi. I dla przydania czci i rozpowszechnienia wiary cierpiał [On] na tym świecie wiele przykrości i zniewag i umarł straszą śmiercią. Zatem, tak samo jak Pan nasz, Bóg wybrał duchownych, by podtrzymywali świętą wiarę Pismem i koniecznymi dowodami, głosząc jej prawdy niewiernym z tak wielkim umiłowaniem, że aż śmierci winni pragnąć, tak samo Bóg pełen chwały wybrał rycerzy, by siłą oręża zwyciężali i pokonywali niewiernych, którzy każdego dnia dążą do zniszczenia świętego Kościoła”[3].

            Już w pierwszych akapitach Lull określa zatem podstawowy cel służby rycerskiej – jest nim obrona świętej wiary. Stąd też bez wahania przyrównuje on stan rycerski do stanu duchownego. Jakkolwiek osobliwe, a dla niektórych nawet oburzające by się to wydawało, w ujęciu Lulla rycerz i kapłan mają ten sam cel - ten sam cel czyni ich posługę cenną i świętą, a jest to służba wierze katolickej. Różnią się tylko środki wykonywania owej diakonii – rycerz pełni ją przy użyciu miecza i kopii, czyli, jakbyśmy dziś technicznie powiedzieli: środków przymusu bezpośredniego. Rycerz tępi zło w postaci, w jakiej przejawia się i degraduje byt w postaci widzialnej, tak jak kapłan nie ustaje w walce z duchowymi pierwiastkami zła na wyżynach niebieskich i w ludzkich sercach.

            „Wiele rodzajów służby stworzył Bóg na tym świecie, by ludzie mieli zajęcie, lecz najszlachetniejsze, godne największej czci i najbliższe sobie dwie służby, jakie istnieją na tym świecie, to służba duchownych i służba rycerska”[4]

            Służba religii to wszakże jednocześnie urzeczywistnianie jej moralnych nakazów i zakazów, wyłożonych w Sacra Doctrina. Rycerz nie jest jednak mistykiem, lecz człowiekiem czynu, dlatego podstawowy wymiar jego powołania stanowi w tym zakresie strzeżenie sprawiedliwości właśnie tu - w mrokach świata poddanego grzechowi i zepsuciu. Mistrz z Majorki wyraża to bardzo dosadnie:

            „Rycerze winni dbać o przestrzeganie prawa, bowiem tak samo jak służbą sędziów jest sądzić, tak służbą rycerzy jest, by przestrzegano prawa. I gdyby rycerz i prawnik, byli w tak wielkiej zgodności, że rycerz dzięki studiom mógłby zostać sędzią [(powinien nim zostać, bowiem) żadna inna służba nie jest zdatniejsza do sędziowania] niż rycerska. Bowiem ten, dzięki któremu prawa są najskuteczniej przestrzegane, jest zdatniejszy do bycia sędzią niż inny człek, przez co rycerz jest zdatny, by być [i] sędzią [i] rycerzem”[5].

            O rycerskości stanowi więc sprawiedliwość i poszanowanie prawa (oraz zdolność do jego egzekucji). Są to przymioty duszy – nie ciała, albowiem:

            „Gyby rycerskość leżała w sile ciała więcej niż w sile ducha, znaczyłoby to, że stan rycerski jest w większej zgodzie z ciałem niż z duchem, a gdyby tak było, ciało byłoby szlachetniejsze od ducha”[6] - co jest oczywiście niedorzecznością.

            Dlatego to, obok doskonalenia kunsztu wojennego, za sprawą treningów, turniei, polowań i tym podobnych ćwiczeń - co nieodzowne jest stanowi rycerskiemu, by wzbudzał odpowiedni szacunek i bojaźń - podobnie też

            „sprawiedliwość, mądrość, miłosierdzie, uczciwość, prawda, pokora, siła, nadzieja i werwa oraz inne cnoty tym podobne przystoją rycerzowi względem ducha. I dlatego rycerz, który praktykuje te rzeczy, które przystoją stanowi rycerskiemu względem ciała, ale nie praktykuje względem ducha cnót, które przystoją stanowi rycerskiemu, nie jest przyjacielem stanu rycerskiego”[7].

            Co ciekawe, w tym spisie cnót rycerskich nie pojawia się odwaga. Dlaczego? Bowiem, jak się wydaje, odwaga rycerza była ówcześnie czymś wręcz samooczywistym, zalecać mu ją, to tak jak nakazywać oddychanie. To nie zachęty do odwagi potrzebowali ówcześni wojownicy, ale raczej jej poskromienia przez mądrość i rozsądek. Dlatego Doctor Illuminatus stwierdza:

            „stan rycerski wymaga, by miłować mądrość i rozsądek, aby [rycerze] mogli przydawać czci stanowi rycerskiemu przeciw nieporządkowi i upadkowi, który jest w tych, którym spieszno do zaszczytów stanu rycerskiego z głupoty i braku rozeznania”[8].

            Cóż mogliby rycerze powiedzieć o o odwadze współczesnych mężczyzn, w każdej dziedzinie życia, tak prywatnego, jak i publicznego? Lepiej chyba żebyśmy nie wiedzieli. Obecny kryzys społecznych ról płciowych tak „zdemolował” samo pojęcie męskości, że ani na odwagę, ani na honor, lojalność i niezłomność nie ma już niemal miejsca. Co więcej, same te cnoty, o ile w ogóle istnieją jeszcze w tym lub owym, poddawane są systematycznej, zajadłej krytyce jako przeżytki modelu patriarchalnego, nienowoczesnego, krzywdzącego dla kobiet i mężczyzn o orientacji homoseksualnej, konfrontacyjnego, a więc niebezpiecznego dla dzieci i młodzieży. Brak odwagi cywilnej i moralnej – i nie dotyczy to tylko mężczyzn – stanowi niejako znak naszych czasów, smutne świadectwo atrofii sił fizycznych i duchowych współczesnego Zachodu[9].

            Rycerskość zatem, prócz tego, że jest związana z wysokim urodzeniem i przynależnością do pewnego stanu społecznego, jest również – a właściwie przede wszystkim - stanem ducha: nikczemny bowiem rycerz może zostać zdegradowany i pozbawiony wszelkich oznak przynależności do swego stanu, o ile tak zadecyduje jego senior. Natomiast rycerskości ducha nikt odebrać nie może, podobnie, jak nie może ona zostać unicestwiona przez najliczniejszego choćby wroga. Rycerskość jak najdalsza jest tedy od wszelkiego rozrabiactwa czy choćby od brawury – równie daleko jak od wybujałej, zachłannej ambicji. Stanowi sprawiedliwą i niezawodną służbę tym, którzy sami bronić się nie są w stanie. Ochrona słabszych wpisana jest zatem w samą istotę rycerskości:

            „Służbą rycerską jest wspierać wdowy, sieroty i ludzi w potrzebie. Bowiem, tak samo, jak jest w zwyczaju i słuszne, że więksi wspomagają i bronią mniejszych, a mniejsi znajdują schronienie u większych, tak samo jest w zwyczaju stanu rycerskiego,że ponieważ jest wielki, szanowany i potężny, okazuje wsparcie i pomoc tym, którzy są mniejsi od niego w poszanowaniu i sile”[10].

            A w innym miejscu dodaje:

            „Nie proś o szlachetność ducha ust, bo nie zawsze mówią prawdę; ani nie proś o nią pięknych strojów, bo pod niejednym pięknym płaszczem kryje się serce podłe i słabe, w którym mieszkanie mają nikczemność i oszustwo; nie proś też o szlachetność ducha wierzchowca, bo odpowiedzieć ci nie będzie potrafił; ani nie proś o szlachetne serce oręża i zbroi, bo wewnątrz potężnej zbroi kryć się może serce strachliwe i nikczemne. Zatem, jeśli chcesz znaleźć szlachetność ducha, proś wiarę, nadzieję, miłosierdzie, sprawiedliwość, siłę, uczciwość i inne cnoty, bo w nich znajduje się szlachetność ducha i dzięki nim szlachetne serce rycerza znajduje obronę przeciw nikczemności i oszustwu, i nieprzyjaciołom rycerstwa”[11].  

            Szlachetność serca, praktykowanie cnót, a nade wszystko obrona słabych i bezbronnych, skrzywdzonych i niesprawiedliwie ciemiężonych to właśnie te elementy rycerskości, które umożliwiają – a czasem nakazują – wojownikowi użycie przemocy fizycznej. Ta ostatnia, rozważana sama w sobie, jest oczywiście złem. W życiu wiecznym jej przeto nie będzie – stanie się niepotrzebna. Póki co jednak żyjemy w świecie upadłym, toczonym przez rozmaite postaci zła: od najbardziej subtelnych, prawie niedostrzegalnych aż po zło jawne, okrutne i brutalne, fizyczne, twarde i tępe niczym obuch. I jak długo ten stan rzeczy będzie trwał – rycerz pozostanie potrzebny. Nieuniknione będzie również użycie fizycznej siły oręża, ponieważ pewnych rodzajów zła i niesprawiedliwości w inny sposób wyplenić po prostu niepodobna. Rycerz musi mieć więc broń i nie wahać się jej użyć wtedy, gdy właściwie uformowane – czyli przez trzy cnoty teologalne i cztery kardynalne – sumienie każe mu po nią sięgnąć. Są różne duchowe powołania: można być eremitą-kontemplatykiem, miejskim kaznodzieją, realizować miłość bliźniego w posłudze chorym i słabym, podejmować misje wśród pogan i innowierców. Wszystkie te powołania, odpowiadające rozmaitym temperamentom i charakterom duchowym, są cenne i ważne. Ale przyjmijmy do wiadomości, że jest również – i zawsze była – posługa chrześcijańskiego rycerza, którego posyła się tam, gdzie wszelkie inne formy zwalczenia zła zawiodły. Rycerz chrześcijański – pod znakiem Krzyża, okuty w cnoty i stal - jest gotów pójść w największą Ciemność.  

            Jedne z najpiękniejszych fragmentów Księgi to właśnie te, które dotyczą symboliki ubioru rycerskiego. Lull jest zdania, że tak jak każda część stroju kapłana ma swą symbolikę i odniesienie teologiczne, tak nie inaczej jest z odzieniem rycerza, a nawet jego wierzchowca. Omawia on tedy ową symbolikę dokładnie, od miecza począwszy, a skończywszy na naczółku wierzchowca (oznacza on mianowicie, że „żaden rycerz nie powinien stawać do walki bez powodu”[12]) – wszystko ma bowiem swój sens i znaczenie. Przytoczmy jeden z niezwykłych fragmentów:

            „Rycerzowi dano miecz, który zrobiony jest na podobieństwo krzyża, i oznacza, że tak, jak Pan nasz Jezus Chrystus zwyciężył na krzyżu śmierć, która stała się naszym udziałem z przyczyny grzechu ojca naszego Adama, tak samo rycerz winien zwyciężać i niszczyć wrogów krzyża mieczem. A ponieważ miecz tnie z każdej strony, a rycerstwo jest po to, by wymierzać sprawiedliwość, a sprawiedliwość jest dawaniem każdemu wedle tego, co mu się w prawie należy, dlatego miecz rycerza oznacza, że rycerz mieczem winien wypełniać posłannictwo stanu rycerskiego i wymierzać sprawiedliwość. Kopia jest dana rycerzowi, by oznaczała prawdę, ponieważ prawda jest prosta i się nie wykrzywia, i prawda jest przed fałszem”[13].

            Kulminacyjnym momentem Księgi jest rozdział VI pt. O obyczajach, jakie przystoją rycerzowi. Mistrz Z Majorki rekapituluje w nim dotychczasowe rozważania i ostatecznie określa duchową sylwetkę rycerza. Rycerz jest nade wszystko chrześcijaninem, a zatem obowiązują go te same moralne i religijne wymogi, co ogół wiernych. Jednak jego szczególne powołanie sprawia, że siedem cnót realizuje on we właściwy swemu stanowi sposób. Pozwolę sobie przytoczyć ów fragment in extenso ponieważ stanowi, by tak rzec, kwintesencję swoistego europejskiego bushido:

            „Rycerz bez wiary nie może być obyczajny, bowiem dzięki wierze postrzegamy duchowo Boga i Jego dzieła, wierząc w rzeczy niewidzialne. I dzięki wierze posiadamy nadzieję, miłość i uczciwość, a człowiek staje się sługą prawdy. Zaś przez brak wiary, człowiek przestaje wierzyć w Boga i Jego dzieła oraz w prawdziwe rzeczy niewidzialne, których człowiek bez wiary nie może zrozumieć ani znać. Dzięki wierze, którą posiadają rycerze obyczajni, ruszają rycerze do Ziemi Świętej za morze z pielgrzymką i stają do walki z nieprzyjaciółmi krzyża, a gdy umierają w imię świętej wiary katolickiej, zostają męczennikami.[...]. Nadzieja jest cnotą, która pozostaje w wielkiej zgodzie ze służbą rycerską, bowiem, dzięki nadziei wspominają [rycerze] Boga podczas bitwy, w kłopotach i nieszczęściach; i dzięki nadziei, jaką pokładają w Bogu, otrzymują wsparcie i pomoc Boga, który zwycięża w bitwie z przyczyny nadziei i ufności, jaką rycerze więcej pokładają w moc Boską niż we własne siły i oręż. Nadzieja wzmacnia i ożywia rycerskiego ducha, nadzieja pozwala wytrwać trudy i popycha rycerzy ku niebezpieczeństwom, na które [chętnie] się narażają, nadzieja pozwala im znieść głód oraz pragnienie w zamkach i miastach, które się bronią oblegane. I gdyby nie nadzieja, rycerz nie mógłby pełnić służby rycerskiej. Rycerz bez miłości nie może nie być okrutnym i niegodziwym, bowiem okrucieństwo i niegodziwość nie są zgodne ze służbą rycerską, dlatego miłość pozostaje w zgodności z rycerstwem. Bowiem jeśli rycerz nie ma miłości Boga ani bliźniego swego, jak będzie kochać Boga, gdzie znajdzie litość dla potrzebujących i miłosierdzie względem pokonanych, którzy o łaskę proszą?”[14]

            Cóż można dodać do tak pięknych, a zarazem dostojnych i wzniosłych słów? Niewiele. Chyba to tylko, że gdyby to ode mnie zależało, kazałbym chłopcom i młodzieńcom uczyć się Księgi stanu rycerskiego na pamięć. W czasach wzmagającego się zamętu i chaosu (politycznego, kulturowego, moralnego i religijnego) na pewno nie zabraknie zapotrzebowania na chrześcijańskich rycerzy. Minęły już czasy dziedzicznych przynależności stanowych, dlatego też rycerzem owym może stać się każdy – niech przynajmniej taka będzie korzyść z równości i demokracji. Tym bardziej, że jak widzieliśmy, rycerskość jest stanem duszy oraz zespołem pewnych duchowych sprawności (cnót), utrwalonych i wyćwiczonych tak, że stają się niejako drugą naturą rycerza. Rycerze byli, są i będą potrzebni, by stać na straży tego, co fundamentalne, zawsze prawdziwe, istotowo wpisane w odniesienie człowieka do Wieczności. Rajmund Lull kreśli nam przeto sylwetkę duchowego „rewolwerowca”, będącego karzącym Ramieniem Sprawiedliwości, czynnym wszędzie tam, gdzie wszelkie inne sposoby nikczemności nie przemogły. Rycerz jest więc w jednakim stopniu bytem niemożliwym, jak i koniecznym - bez niego sobie nie poradzimy. I miejmy nadzieję, że tak jak jak w średniowieczu „rycerze obyczajni” ochronili chrześcijańskie i europejskie dziedzictwo, tak – być może – i teraz, w momencie gdy murszeją i rozsypują się same fundamenty cywilizacji Zachodu, garść choćby owych duchowych paladynów ocali gasnące iskry Dobra, Prawdy i Piękna. Ocali Mieczem i Kopią.

 

Pustelnia Jagodzin

ilustracja z codex Manesse 

 

Bartosz Jastrzębski 

Autor jest doktorem habilitowanym kulturoznawstwa, filozofem, pisarzem i etykiem, wykłada na Uniwersytecie Wrocławskim.

 

 


[1]    R. Lull, Księga stanu rycerskiego, przeł. R. Sasor, Kraków 2019, s. 151-152.

[2]    Tamże, s.153.

[3]    Tamże, s.163-164.

[4]    Tamże, s.164.

[5]    Tamże, s. 167.

[6]    Tamże, s.170.

[7]    Tamże, s. 168.

[8]    Tamże, s.171.

[9]    Por. Abp. F. J. Sheen, Brak odwagi, https://abpsheen.pl/2018/12/12/brak-odwagi/?fbclid=IwAR0uGDE-MAe-qg6bqQ… [dostęp:15.03.2020].

[10]  Księga stanu rycerskiego, dz.cyt., s. 171.

[11]  Tamże, s.180.

[12]  Tamże, s. 197.

[13]  Tamże, s. 195-196.

[14]  Tamże, s. 200-201.