Back to top
Publikacja: 10.01.2020
Pierwszy mecz piłkarski reprezentacji: Polska- Węgry 1921
Kultura


Polsko-węgierskie kontakty sportowe mają długą historię, którym sprzyjała wspólna, historyczna granica. Już z końcem XIX wieku kolarze węgierscy brali udział w rowerowych wyścigach zorganizowanych na lwowskim torze wyścigowym. Relacje sportowe przeradzały się w więzy towarzyskie, które utrwaliły się na długie lata. Piękna trasa ze Lwowa przez Marmos Sziget, doliną Stryja i Cisy do Budapesztu, choć trudna do pokonania, pozostawiała na długo niezatarte wrażenia i zacieśniała coraz silniej więzy polsko-węgierskiej przyjaźni. Polacy zaszczepili u Węgrów miłość do lekkiej atletyki. Kiedy zaś w 1912 roku na mityngu w Budapeszcie lwowianin Tadeusz Kuchar zwyciężył bieg na 3 mile jednocześnie bijąc rekord w tej dyscyplinie, Polacy zyskali nie tylko poważanie, ale i olbrzymią sympatię. Każdego roku reprezentanci obu krajów odwiedzali się wzajemnie, zarówno na zawodach klubowych jak i międzynarodowych. W 1914 roku lwowską publiczność oczarował słynny węgierski biegacz dr Ervin Szerelemhegyi. Po zwycięstwie w biegu na 400 metrów polscy kibice głośno wiwatowali na jego cześć, dając dowód podziwu i sympatii. Mocna współpraca kwitła również  na polu taternictwa podczas wspólnych wypraw w Tatry. Razem pracowano, organizowano wycieczki oraz wymieniano się potrzebnym sprzętem. We wspólnych wspinaczkach brali udział najlepsi polscy i węgierscy taternicy. Napisane przez nich później artykuły tłumaczono na oba języki i zamieszczano w licznych tygodnikach wydawanych po obu stronach Karpat. Co prawda panowała pomiędzy oba narodami rywalizacja, ale miała ona szlachetny charakter. Jeżeli zdarzył się nieszczęśliwy wypadek, polskie i węgierskie towarzystwa ratunkowe razem brały udział  niesieniu poszkodowanym pomocy. Po śmierci wybitnego węgierskiego taternika Jeno Wachtera w odsłonięciu tablicy pamiątkowej ku jego czci wzięli udział polscy taternicy. Kres współpracy położył dopiero rok 1918, kiedy to oba kraje przestały ze sobą graniczyć, a piękne zakątki południowych Tatr znalazły się w nowym państwie, Czechosłowacji.

Tak jak Polacy byli nauczycielami Węgrów w lekkiej atletyce, tak Węgrzy doskonalili warsztat polskiej piłki nożnej. Początki węgierskiego futbolu sięgają końca XIX wieku. Już w 1895 roku utworzono tam piłkarską sekcję Budapeszteńskiego Klubu Gimnastycznego (Budapesti Torna Club). W 1889 roku powstała drużyna Újpesti FC. W 1900 roku założono piłkarską sekcję drużyny z obrzeży Budapesztu - Ferencvárosi Torna Club. W 1901 roku 14 klubów powołało w Budapeszcie Węgierski Związek Piłkarski oraz założyło amatorskie rozgrywki ligowe. Liga węgierska jest, zaraz po belgijskiej, najstarsza na kontynencie. Natomiast na ziemiach polskich pierwsze kluby piłkarskie powstały kilka lat później. Najpierw we Lwowie (Czarni, Lechia i Pogoń), a następnie w pozostałej części Galicji (Cracovia i Wisła w Krakowie, Polonia w Przemyślu, Resovia w Rzeszowie).

Młode i niedoświadczone polskie zespoły od samego początku chciały uczyć się gry od najlepszych. Nic więc dziwnego, że pierwszą profesjonalną drużyną zagraniczną, z którą zagrał w kraju polski klub był bardzo niegdyś popularny węgierski zespół Kassai A. C. z Koszyc (po zakończeniu I Wojny Światowej Słowacy przejęli klub i zmienili jego nazwę). Jesienią 1909 roku Węgrzy pokonali lwowską Pogoń 4:1 oraz zremisowali z Cracovią 2:2. Rok później do Koszyc na mecz rewanżowy udała się drużyna Pogoni, a miasto na cześć Polaków zostało udekorowane w biało-czerwone barwy. Aby podnieść swój poziom, polskie drużyny kontraktowały do gry zawodników węgierskich. Jeden z nich, piłkarz lwowskiej Pogoni Bela Deutsch strzelił pierwszą bramkę głową na ziemiach polskich.

W dniach 20 i 21 grudnia 1919 roku trzydzieści jeden klubów założyło Polski Związek Piłki Nożnej. Znalezienie pierwszego rywala dla nowopowstałej reprezentacji nie było łatwą sprawą. Ze względów politycznych nie rozważano spotkania z Rosją Radziecką, Czechami bądź Niemcami. Ze względów finansowych nie wchodził w grę daleki wyjazd do Włoch bądź Francji. Na pomoc przyszedł Węgierski Związek Sportowy - Magyar Labdarúgó Szövetség – zapraszając biało-czerwonych do Budapesztu na 18 grudnia 1921 roku. W polskim środowisku piłkarskim informacje tę przyjęto z wielką wdzięcznością. Spotkanie z Madziarami miało umożliwić wypłynięcie na szerokie, międzynarodowe sportowe wody. Dla Polaków było to pierwsze spotkania jednocześnie miał to być osiemdziesiąty występ Reprezentacji Węgier. Dzień przed meczem, 17 grudnia 1921 roku „Przegląd Sportowy” na swojej stronie zamieścił w języku polskim i węgierskim odezwę „Pozdrowienie sportowi węgierskiemu”: „Sport polski jest jeszcze bardzo młodym bratem sportu węgierskiego, bogatego w doświadczenie i zwycięstwa. (…) Cieszymy się, że pierwszy za granicą zbiorowy występ sportu polskiego ma miejsce na ziemi węgierskiej; jesteśmy bowiem przekonani, że będzie on nowym węzłem starodawnej przyjaźni obydwu narodów, przyjaźni trwalszej i silniejszej od przejściowych międzynarodowych układów i posunięć dyplomacji. Redakcja „Przeglądu Sportowego sądzi, że ma prawo w imieniu swych czytelników i przyjaciół przesłać serdeczne pozdrowienie sportowi węgierskiemu i wyrazić nadzieję, że dotychczasowe stosunki sportowe węgiersko-polskie będą w najbliższej przyszłości pomnożone i zacieśnione i że będziemy często na zawodach sportowych w Polsce gościć węgierskich przyjaciół.”

Składy reprezentacji Polski i Węgier 

W piątek 16 grudnia z Krakowa do Budapesztu pociągiem wyruszyli najlepsi graczy z całej Polski. Cała ekspedycja składała się z 21 osób: zawodników, trenerów, działaczy i dziennikarzy. W Piotrowicach na granicy polsko-czeskiej celnicy chcieli skonfiskować kosz owoców należących do drużyny. Ponieważ piłkarze zagrozili, że prędzej zjedzą wszystkie zapasy na miejscu niż oddadzą cokolwiek, Czesi wycofali się ze swojego pomysłu. W nocy wyprawa dotarła do Zyliny, gdzie nastąpił czterogodzinny postój. Wieczerza składała się z posmarowanego musztardą sznycla, „bałabuchy" (ciasta z biszkoptów) i jabłka. Jedzenie zapijano herbatą, piwem i wodą sodową. Po konsumpcji rozbawione towarzystwo ruszyło na miasto, napełniając puste ulice śmiechem. Biegano koło dzwonnicy, ślizgano się, a nawet urządzono konkurs… bicia głową o parkan. Rano ruszono w dalszą drogę. W Trenczynie pociąg, wskutek defektu w kołach spowodowanego mrozem miał nieplanowany postój. Wskutek tego do Leopoldowa Polacy przyjechali spóźnieni i nie zdążyli na przesiadkę na kolejny ekspres. Na następny pociąg zawodnicy czekali pięć godzin na ławkach, na stole i na ziemi. Po dalszych perypetiach, eskapada zakończyła się w przeddzień zawodów o godzinie 23.

Okładka Przeglądu Sportowego z 17 grudnia 1921 roku 

Na dworcu na gości oczekiwali członkowie Węgierskiego Związku Piłki Nożnej z inżynierem Fischerem na czele. Po niezwykle serdecznym przywitaniu wszystkich wsadzono do specjalnie zamówionych karet i zawieziono do  hotelu Astoria przy ul. Rakoczego. O godz. 9 rano kelnerzy przynieśli graczom śniadanie. Wszyscy byli niewypoczęci, niewyspani i pochmurni, tak jak niebo tamtego dnia. Po obiedzie odjechano samochodami na odległe 7 km od hotelu boisko. Z uwagi na zimową aurę, na trybunach spodziewano się tylko kilku tysięcy węgierskich kibiców. Publiczność gospodarzy znana była ze swego impulsywnego zachowania. W Polsce okrzyki i oklaski słychać było tylko wtedy, kiedy padnie bramka. Madziarzy nie tylko celebrowali strzelenie gola, a ciągle zachęcali swoich ulubieńców do dobrej gry. Choćby akcja skończyła się odebraniem piłki bądź złym strzałem, nagradzali ich głośnym uznaniem.

Drużyna reprezentacji Polski na mecz z Węgrami, Kraków, grudzień 1921 roku  

Punktualnie o 13:45 na boisko wyszła drużyna polska, przywitana przez blisko dziesięciotysięczną publiczność oklaskami. Boisko było grząskie, dopiero co przestał padać śnieg z deszczem. Piętnaście minut później, po wykonaniu pamiątkowych fotografii, rozpoczęto mecz. Gra rozpoczęła się w szybkim tempie. Od razu przewagę uzyskali Węgrzy, Polacy grali zaś bardzo nerwowo i bez planu. W 18 minucie, po dośrodkowaniu lewoskrzydłowego Wienera tłok pod polską bramką wykorzystał Szabo strzelając pierwszą i jedyną tego dnia bramkę dla Madziarów. W 22 minucie blisko bramki znajduje się Kuchar i kopie z całej siły w stronę bramki. Węgierski bramkarz trafiony w głowę traci przytomność, którą odzyskuje dopiero po dłużej chwili. Tuż przed przerwą sędzia podyktował rzut karny dla gospodarzy, który jednak nie został wykorzystany. Goście grali do tej pory bardzo słabo, w całości ustępując wyżej notowanym rywalom. W drugiej połowie biało-czerwoni grali już o wiele lepiej. Wytrzymywali narzucone przez Węgrów tempo i byli skuteczniejsi. Mimo to gospodarze nadal mieli przewagę, a do tego sprzyjała im aura, gdyż po przerwę wiatr zmienił swój kierunek, wiejąc rywalom silnie w twarz. Pomimo ogromnego wysiłku Polakom nie udało im się wyrównać rezultatu spotkania.

Wieczorem odbył się pomeczowy bankiet w hotelu Royal. W imieniu obu piłkarskich związków przemówili inż. Fischer i dr. Cetnarowski, którzy w swoich mowach podkreślili długą tradycję przyjaźni węgiersko-polską. Następnie wymieniono się pamiątkowymi proporcami. Podczas całej kolacji panował bardzo serdeczny i przyjacielski nastrój.

Pomimo porażki Reprezentacja Polski odniosła duży sukces i dołączyła do grona najsilniejszych europejskich drużyn. Rewanżowe zawody z Węgrami były zarazem drugim oficjalnym spotkaniem biało-czerwonych. 14 maja 1922 roku w Krakowie ponownie górą okazali się Madziarzy wygrywając gładko 3:0. Dopiero 17 lat później tuż przed wybuchem II Wojny Światowej, 27 sierpnia 1939 roku po raz pierwszy Polacy byli górą w braterskim pojedynku, wygrywając 4:2.

 

Proporzec PZPN na pamiątkę historycznego spotkania - „Przegląd Sportowy” z dnia 24 grudnia 1921 roku

 

 

 

Michał Kawęcki, urodzony w 1987 roku. Politolog, założyciel i prezes Stowarzyszenia Sympatyków I. Lwowskiego Klubu Sportowego Czarni Lwów. Autor  monografii najstarszego polskiego klubu piłkarskiego.